czwartek, 26 lipca 2012

10. Szczególny stan umysłu


Napisanie tej niezwykle krótkiej części opowiadania wymagało strasznie dużo czasu. Ale wydaje mi się, że teraz już jakoś ruszę ;) Oby choć trochę się wam spodobało, bo ja nieszczególnie jestem  zadowolona. Ale jakoś musiałam sobie wybudować ten mos łączący mnie (miejmy nadzieję) z tymi lepszymi częściami opowiadania.
Miłego czytania :)
***
Nadeszła godzina biczowania mentalnego pod przewodnictwem Numaty. Na pierwszy ogień poszedł biedny Tsuji. Rzeczywiście wyglądał jak zmora. Maszerował jak na ścięcie, chociaż na wyrok egzekucji szedłby pewnie nieco żywszym krokiem,
- Usiądź sobie wygodnie Shogo. Może herbaty? - Noritoshi wydawał się przerażająco miły. Czym on sobie zasłużył na tak podłe traktowanie? Czekał na apokalipsę, ponieważ zadowolony Numata zdecydowanie był jej zwiastunem.
- Wolałbym arszenik – wyszeptał pod nosem i udał, że całkowicie opadł z sił.
- Niestety skończył mi się jeszcze za czasów innej czwórki, która tu mieszkała, więc musisz zadowolić się herbatą.
- Nie dziękuję, mam nadzieję, że nie będę tu aż tak długo – chłopak spojrzał z nadzieją na swojego opiekuna, oczekując, iż ten potwierdzi jego domysły. Jednak Noritoshi zachował się tak, jakby nie usłyszał ostatniego zdania, które wyciekło z ust jego podopiecznego.
- To jak to było? Co się stało i dlaczego? - Numata uśmiechał się serdecznie, prawie z taką perfekcją, jak uśmiecha się teściowa.
- Wszystko dzieję się przez tego nadętego dupka Orinosuke. Coś tam, nie wiem dokładnie o co poszło, ale pokłócili się chyba o różowego, a później Ozawa wybiegł i trzeba było go szukać.
- Mówisz o Iidzie?
- No a kto tu jeszcze nosi różowe pióra na łbie? Tylko to mała łajza. Ja tam nie wiem za dużo na jego temat. W ogóle nawet nie mam pojęcia kiedy niby Orinosuke się z nim spotkał, no ale kłótnia był właśnie o niego.
- Myślałem, że trudniej mi z tobą pójdzie. A miałem takie piękny plan co do twoich tortur – opiekun zrobił smutną minę i popatrzył w stronę Shogo, który momentalnie zesztywniał na krześle.
- Chyba nie chcę się dowiedzieć... Poza tym, kto by chciał kryć takiego dupka jakim jest Sugita? Wina zdecydowanie leży po jego stronie.
- O czyjejś winie zdecyduje sąd najwyższy, czyli ja. Chcesz mi się jeszcze z czegoś zwierzyć? - Numata wstał ze swojego krzesła i podszedł do swojego podopiecznego.
- Nie-e, niekoniecznie... - chłopak zaczął się jąkać i wbił się w krzesło najbardziej jak się tylko dało.
- Jesteś pewien? - blondyn przybliżył się jeszcze bardziej. Schylił się lekko, by jego twarz był na wysokości twarzy Shogo. Opiekun zdawał sobie sprawę ze swoich zapędów sadystycznych i jakże wielką przyjemność sprawiało mu znęcanie się nad Tsuji'm.
- Ekhm, teraz w tej chwili, to chciałbym powiedzieć, że stoi pan za blisko... - czerwony był na twarzy jak cegła i w zasadzie nie miał pojęcia co sądzić o tej całej sytuacji. Jak dla niego, to opiekun przekraczał właśnie granicę, której nie powinien przekraczać. Chociaż jakby nad tym pomyśleć, to nikt ich tutaj nie kontroluje, jeśli by im się zachciało, to mogli by sobie nawet urządzić dzikie orgie. Ta myśl sprawiła, że cały zadrżał. A co jeśli on go tu teraz...? Przerażające!
- Hmm, co takiego? Nie usłyszałem. Może powinieneś mi to powiedzieć na ucho? - O ile to możliwe, to Noritoshi przybliżył się jeszcze bardziej, a ich policzki zaczęły się o siebie ocierać. Biedny Shogo już odchodził od zmysłów, a serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej. Nie wiedział czy był bardziej przerażony, czy podniecony.
- Pan za-a blisko... - dobrze, że wypowiedział chociaż te trzy słowa. Numata gdy je usłyszał wyprostował się i roześmiał bezczelnie.
- Zawołaj do mnie Raidona – powiedział już zimniej i znów wrócił do swojego chłodnego wyglądu zachowując się tak, jakby to co robił przed chwilą, w ogóle nie miało miejsca. Tsuji natomiast zdębiał, zaczął się nawet zastanawiać, czy sobie tego wszystkiego przypadkiem nie wymyślił – Co tak stoisz jak baran? Ruszaj tyłek! - wrzasnął opiekun, to wystarczyło, żeby sprowadził chłopaka do świata żywych. Wyskoczył z jego domku jak najszybciej się dało i pobiegł po Raidona.
- Stary, to było piekło, piekło! Idziesz teraz ty, powodzenia! - Yonokawa westchnął i poszedł we wskazanym mu kierunku. Nie bał się w ogóle. I właściwie pojęcia nie miał, co takiego mógł zrobić opiekun, że Shogo wyskoczył stamtąd jak z palącego się domu. Niemniej jednak, on nie miał zamiaru dać się zastraszyć.
- Jestem – powiedział ponuro i usiadł na krześle przed opiekunem.
- Widzę – zaległa ciężka cisza. Numata pisał coś w swoim notesie, a Raidon jakby mógł, to by zaczął z nudów dłubać w nosie, jednak w jego wieku już nie wypadało tak robić.
- Wiesz coś więcej niż Shogo?
- To zależy, co on wiedział.
- Ogólny zarys sytuacji. Ty natomiast jesteś w pokoju z Ozawą, nawet nie myśl, że cię stąd wypuszczę jeśli nie powiesz mi czegoś więcej.
- No a on jest w pokoju z Sugitą, to coś zmienia?
- Ta parka się prawie nienawidzi, wątpię żeby obrażony na cały świat książę chciał się zwierzyć Shogo.
- Punkt dla pana. Ale ja serio nic nie wiem. Tylko tyle, że bełkotał o tym jak mu smutno i ciężko na tym padole nieszczęść. W ogóle średnio to pamiętam. Nie obchodzą mnie jego rozterki wewnętrzne. Usłyszałem może co trzecie słowo. Jak pan raczył pewnie zauważyć mam braki w komunikacji – Raidon zrobił kwaśną minę i popatrzył tępo przed siebie. Nie dla niego było odgrywanie czułej i współczującej istoty. Niemniej jednak musiał czasami udawać. Takie życie, wystarczy tylko dobrze odgrywać swoje role.
- Ta, ale nie o twoich wypaczeniach będziemy teraz rozmawiać. Skup się dzieciaku. Powiedział coś dziwnego, dziwnie się zachowywał mówiąc o czymś? Może jakieś oznaki strachu? Cokolwiek – kiedy Shogo wspomniał o różowym, opiekunowi przyszedł pewien scenariusz do głowy. Przed przyjęciem Iidy do obozu, dokładnie przebadał jego kartotekę, zresztą tak jak Higo. Obydwoje długo się zastanawiali czy go tu przyjąć. Jednak nacisk z góry był zbyt silny i nie mogli odmówić.
- Dobra, spytał się, czy mimo wszystko bym mu wierzył jakby się coś stało. No jakoś tak to szło, nie pamiętam dokładnie.
- I nie wiesz z czym to może być związane albo z kim?
- Pojęcia nie mam. Więcej już nic nie wiem. Niech pan spyta winnych.
- Możesz już iść. Zawołaj do mnie Ozawę – Noritoshi znowu zaczął coś bazgrać w swoich notatkach. Nie chciał wychodzić z pochopnymi wnioskami. Jednak przeczuwał, że sprawa może rozszerzyć się na dwa domki. Wszystko zależało od zeznań dwóch następnych osób.
Domek „PSYCHO”
Tymczasowy pokój Genpaku Hagino i Masazumi'ego Oty.
- Dobra! Czas myśleć jak odkupić swoje grzechy! Nie ma się co dołować – nagły zryw radości i energii wybił Masazumi'ego trochę z jego normalnego, ponurego rytmu. Jednak przytaknął Genpaku i lekko się do niego uśmiechnął.
Co chcesz zrobić? Masz jakiś plan?” Podał kartkę Hagino i zaczął wyczekiwać na odpowiedź.
- No, nieszczególnie. Ale pewien jestem, że muszę przeprosić moją księżniczkę. W ogóle co zadała psycholog?
Mamy się zastanowić czy chcielibyśmy zmienić swoje życie na jakieś inne. No i tam jeszcze dlaczego byśmy chcieli je zmienić. Możemy też powiedzieć, że takie życie nam się podoba, ale to też trzeba poprzeć argumentami”
- Ja jebię. Chyba łatwiej będzie przeprosić Kusatsu niż to napisać – Genpaku podrapał się bezradnie po głowie. Masazumi natomiast popatrzył na niego błagalnym wzrokiem. Jeśli znowu dostaną przez niego karę, to nawet on się chyba na niego obrazi. Chociaż pewnie długo by to nie trwało, a nawet jeśli, to jak miałby to ktoś w ogóle zauważyć? Przecież już i tak nic nie mówił. Jego życie było dużo cięższe niż się mogło wydawać.
Ota poklepał wyższego chłopaka po ramieniu i wskazał drzwi, dając mu do zrozumienia, że Kusatsu pewnie czeka na przeprosiny czy coś w tym stylu. Nie wiedział czemu, ale Genpaku przeważnie go rozumiał, nawet jak nic nie pisał. Była to bardzo przyjemna odmiana od tych wszystkich pytających spojrzeń kierowanych w jego stronę.
- No dobra, ja tam pójdę, a co z Różowym? Mam go wytargać za włosy i powiedzieć, żeby zostawił Julię, bo Romeo chce przeprosić? - chłopak popatrzył na niego bezradnie i przymrużył oczy nie dowierzając. Skąd on w ogóle brał te wszystkie dziwne porównania?
Ja go gdzieś wyciągnę, może mi się uda”
- No to przeprosiny czas zacząć! - Genpaku pełen werwy ruszył w stronę drewnianych drzwi. Oby mu się udało udobruchać blondyna, bo jakoś nie uśmiecha mu się walenie konia do końca pobytu w tym ośrodku. Tak, ponownie przemówiła jego zwierzęca strona. Ale cóż poradzić? Był przecież prostym chłopakiem z pewnymi wymaganiami.

9. Szczególny stan umysłu

W tym samym czasie nieświadom tego, co się właśnie stało Genpaku siedział w domku opiekuna i modlił się o cud, czy coś w tym rodzaju. Cudem byłby teraz nawet koniec świata. Dobra nie przesadzajmy, trzęsienie ziemi w zupełności by wystarczyło. Jednakże na to nie było co liczyć.
- Znowu się nie starasz – sapnął znudzony Sadatake i popatrzył na swojego podopiecznego. Naprawdę lubił tego chłopaka, jednak jego postawa często pozostawiała wiele do życzenia, szczególnie jeśli chodziło o odrabiania zadań, które dawała im pani psycholog.
- To nie jest tak, że ja się nie chce starać. Po prostu nie uważam, żeby opisywanie moich uczuć na forum w czymkolwiek mi pomogło, to tyle – Hagino zrobił smutną minkę i spuścił wzrok. Tak, grał w tym momencie biednego, poszkodowanego chłopczyka, któremu kazano zrobić straszną rzecz, niezgodną z jakimikolwiek przyjętymi normami.
- W ogóle nie myślisz – opiekun popatrzył na niego sugestywnie, miał nadzieję, że chłopak wpadnie na pewien trop, jakim chciał iść on sam.
- Hm? Nie bardzo wiem co odpowiedzieć.
- Nie było to zadanie tylko dla ciebie. Kto jeszcze miał przeczytać o swoich uczuciach, co?
- No wszyscy – chłopak nie należał do gatunku domyślnych, więc zaczynał czuć się niekomfortowo. Nienawidził takich naprowadzanek, bo zdecydowanie nie był w nich dobry.
- Ehh, za wszystkimi latasz jak napalony zwierzak? - opiekun nie wytrzymał, miał nadzieję, że taka podpowiedź wystarczy, by Genpaku w końcu zajarzył, o co mogło mu chodzić.
- A już wiem! Ale ze mnie kretyn... – Hagino podrapał się niezręcznie po głowie.
- Cieszę się, że w końcu załapałeś. Ale już za późno, teraz czas na uzgodnienie kary.
- Nieeeeee, obiecuję, że już będę grzecznym chłopcem i będę odrabiać wszystkie zadania! - co do dzisiejszej kary, miał niestety złe przeczucia. Oczywiście wszystko się sprawdziło, kara bowiem miała być wymierzona w cały domek. Miało to poskutkować tym, by na przyszłość wszyscy pilnowali Genpaku, który uciekał od zadań jak tylko mógł.
- Zamiana – popatrzył na chłopaka i uśmiechnął się nieznacznie.
- Co proszę? - nie to, że nie znał słowa zamian, rozchodziło się raczej o to, że niestety tym razem zaczął się nawet szybko domyślać, o co takiego mogło chodzić.
- Na tydzień, nie na dwa tygodnie będzie mała zamiana współlokatorów. Ty wprowadzisz się do Masazumi'ego, a Etsuya pójdzie do Kusatsu. Jeśli w ciągu tych dwóch tygodnie nie zauważę widocznej poprawy w twoim zachowaniu, ta zmiana zostanie wprowadzona na stałe. Także jeśli któreś z was się nie dostosuje i którejś nocy zauważę, że jednak mieszkacie po staremu, to także będzie ta zmiana, zmianą na stałe. Także jeśli nie chcesz, żeby tak zostało, to zacznij się starać. A teraz chodźmy ogłosić wesołą nowinę reszcie grupy. Biedny Genpaku przez chwilę nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nie wyobrażał sobie dwóch tygodni bez wspólnego pokoju z blondynem. Chociaż było małe szczęście w tym nieszczęściu. Bowiem, to nie on musiał mieszkać z różowowłosym. Nie żeby nie było mu szkoda blondyna, wiedział, że cokolwiek się stanie Kuniyuki i tak sobie poradzi.
Mężczyźni weszli do domku, oczywiście wszyscy lokatorzy zebrali się w saloniku i popatrzyli wyczekująco na opiekuna. Higo nie zwlekał zbyt długo z ogłoszeniem radosnej nowiny.
- Więc tak jak już powiedziałem Genpaku, na dwa tygodnie będzie mała zamiana współlokatorów. Genpaku i Masazumi będą w jednym pokoju, natomiast Kusatsu i Iida w drugim. Jakakolwiek próba złamania nowego nakazu skończy się tym, że już do końca wszego pobytu w tym ośrodku, będziecie zmuszeni do życia w takim składzie. To wszystko, miłego przeprowadzania – blondyn wbił wilcze spojrzenie w Genpaku. Miał ochotę go teraz zamordować. Poczerwieniał na twarzy i zaczął się cały trząść. Przez tego parszywego lenia, będzie zmuszony do mieszkania z małym psychopatom przez całe dwa tygodnie. Tego było zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Podszedł do Hagino i walnął go bez żadnych zahamowań prosto w twarz. Genpaku zatoczył się lekko, nie był to bowiem słaby cios, nic z tych rzeczy. Był przepełniony nienawiścią i całym żalem, jaki blondyn zdążył skumulować w sobie w tym jednym, małym momencie.
- Należało mi się – wyszeptał chłopak i złapał się za bolące miejsce. Zrobiło mu się smutno, wiedział, że Kusatsu jest na niego śmiertelnie obrażony. Co najgorsze, blondyn rzadko kiedy wybaczał, trudno było u niego uzyskać odkupienie. Pewnie łatwiej by było, gdyby to Hagino przydzielono do pokoju Iidę.
- Oczywiście, że ci się kurwa należało. Miło by było jakbyś teraz zginą, przepadł, zniknął! Wszystkie nieszczęścia jaki mi się tu przytrafiają, zawsze nierozerwalnie łączą się z tobą i twoją głupotą. Zdecydowanie jesteś najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek w życiu poznałem. Nie podchodź do mnie, po tych dwóch tygodniach, kiedy znowu będziesz ze mną mieszkać, nie waż się do mnie nawet odezwać, już nigdy się do mnie nie odzywaj, rozumiesz?! - chłopak nic mu nie odpowiedział, potulnie skiną głową, na znak, że na wszystko się zgadza. Oczywiście tak nie było. Jednak wiedział, że jakakolwiek konwersacja z blondynem w tym momencie rozwścieczy go jeszcze bardziej. Jedyną osobą, która była zadowolona z takiego obrotu spraw, był oczywiście różowowłosy. Już nie mógł się doczekać, kiedy zacznie coraz bardziej pogrążać blondyna. Wspólny pokój był doskonałą szansą, by wyłapać wszystkie słabe punkty Kusatsu. Wredny i parszywy uśmieszek wkradł się dosłownie na sekundę na jego twarz. Osobą, która to zarejestrowała był Ota, który też nieco się cieszył, że będzie mógł odpocząć od swojego współlokatora. Jednak martwił go taki rozłam między Hagino a Kuniyuki'm. Wolałby żeby do czegoś takiego w ogóle nie doszło, ale skoro już się to stało, to przecież nic na to nie poradzi. Poza tym dwa tygodnie, to wcale nie jest tak dużo czasu. W końcu miną, wszystkie złe dni mijają. Przynajmniej taką miał nadzieję.
Chłopcy pozbierali swoje rzeczy i przeprowadzili się do innych pokoi. Genpaku usiadł na swoim nowym łóżku i ze smutkiem popatrzył na sufit. Nie był pewien, co do tego, czy po dwóch tygodniach uda mu się uzyskać odkupienie u blondyna. Z jego raczej niewesołych rozmyślań wyrwał go ciężar, który nagle opadł na łóżku. Był to Ota, który położył rękę na jego ramieniu, by wyrazić współczucie. Popatrzył głęboko w jego oczy, jakby chciał mu powiedzieć, że wszystko się ułoży i żeby nie martwił się na zapas.
- Dzięki ale nie jestem przekonany, co do tego, że między mną a Kusatsu będzie tak jak kiedyś. Ten wstrętny Sadatake na pewno to przewidział – Masazumi podbiegł po długopis i kartkę, która leżała na biurku i szybko coś nakreślił, po czym zapisany papierek podał szybko Genpaku.
To nie wina Sadatake tylko twoja, niemniej jednak nie ma się co dołować. Średnio umiem pocieszać ludzi, praktycznie w ogóle tego nie robię. Ale wydaje mi się, że właśnie teraz Kuniyuki będzie Cię potrzebował najbardziej. Musisz go pilnować, Iida jest niebezpieczny...” - Hagino wpatrywał się chwilę w ostatnie zdanie. Po czym spytał:
- Co masz na myśli mówiąc, że różowy jest niebezpieczny? - popatrzył na niego zaniepokojony.
Nie mogę Ci powiedzieć, po prostu musisz mi uwierzyć. Pewnie gdyby się dowiedział, że Cię przed nim ostrzegam, chciałby mnie jakoś zastraszyć. Po prostu pilnuj Kusatsu i nie pytaj mnie więcej czemu. Nic Ci nie powiem.” - chłopak nie bardzo rozumiał dlaczego Ota nie chce mu nic powiedzieć, a raczej napisać. Jednak wiedział, że jest uparty, tak jak zdecydowana większość tutejszych mieszkańców i skoro postanowił, że nie powie, to nie i już. Jednak to ostrzeżenie zapaliło w jego mózgu małe, czerwone światełko. Postanowił, że nie będzie teraz spuszczał wzroku z Iidy.
Tymczasowy pokój Kusatsu i Iidy.
- Wiem, że ten wybuch radości był spowodowany tym, że musisz ze mną dzielić pokój – różowowłosy popatrzył na blondyna z pozycji wygranego. Był niesamowicie pewien siebie.
- Nie schlebiaj sobie. Po prostu mam nadzieję, że po tych słowach weźmie się za siebie. Nie ma innego sposobu jak go zdołować, dopiero wtedy zaczyna myśleć. Zresztą nie boję się ciebie, już ci mówiłem, że jeśli zauważę, że coś kręcisz, to cię najzwyczajniej w świcie zniszczę, zrównam z ziemią.
- I myślisz, że będziesz w stanie to zrobić? Jestem sprytniejszy od ciebie i w przeciwieństwie do ciebie, nie tracę tak szybko kontroli nad sobą. Więc szczerze wątpię, że coś wskórasz – chłopak rozłożył się wygodnie na łóżku i przekręcił głowę w stronę blondyna, cały czas parszywie się przy tym uśmiechając. Właściwie już zaczynał proces wyprowadzania go z równowagi. Zdał sobie sprawę z tego, że spokojny i opanowany blondyn może być rzeczywiście potężnym przeciwnikiem.
- Tylko ten głupek Hagino jest wstanie mnie wyprowadzić z równowagi. Niech ci się nie zdaje, że ty też będziesz do tego zdolny. Samym gadaniem mnie nie wystraszysz, nie wyprowadzisz mnie też z równowagi. Więc powodzenia moja słodka, różowa, przegrana laleczko – Kusatsu po tych słowach całkowicie olał nowego współlokatora i zaczął szperać w jakiś papierach. Chciał uwolnić swoje myśli od tego wszystkiego, co się stało. Zastanawiał się też nad tym, czy przypadkiem nie za ostro potraktował Genpaku. Miał jednak nadzieję, że chłopak nie odpuści i będzie się starał go przeprosić, bo przecież nie mógł sobie odpuścić. Nie mógł, prawda?

8. Szczególny stan umysłu

- To ja poproszę o... - moment napięcia był nieco dobijający. W gruncie rzeczy każdy był ciekawy, co takiego sobie zażyczy. W końcu najbardziej oczywista rzecz została mu zabroniona. Więc, cóż takiego wymyślił wspaniały oraz inteligentny Napaleniec? - Kulturalnie poproszę o wagon fajek, jobla idzie tutaj dostać bez jarania – cisza jaka zaległa po usłyszeniu tych słów, była bardziej komiczna niż straszna. A czegóż innego mogli spodziewać się po Genpaku? Numata jak i Sadatake popatrzyli na niego bezradnie. Jednak w głębi duszy cieszyli się, że nie wpadł na jakiś pokręcony pomysł, bo mogłoby to spowodować małe kłopoty. Niemniej jednak, wagon fajek został uznany za coś, co można spełnić.
Po porannym treningu wszyscy wrócili na teren obozu. Panowie z „JUNKIE” nieszczególnie cieszyli się tym faktem, ponieważ doskonale zdawali sobie sprawę z tego, iż będą zmuszeni do arcyciekawej konwersacji z opiekunem.
- Dobra, ja moich chłopaczków zabieram do swojego domku. Winni mi są małą pogadankę – rzucił Noritoshi i machnął ręką w kierunku Higo na pożegnanie. Ten tylko wzdychnął i popatrzył na swoich małych degeneratów.
- To co teraz szefuniu? - spytał Genpaku swojego opiekuna. Kusatsu miał ochotę trzepnąć go w głowę za ten niewyparzony język, jednak przemoc nie była tutaj mile widziana.
- Pani psycholog się do was pofatygowała. Idźcie się przebrać w coś czystego i wróćcie za dziesięć minut do świetlicy. Nie zapomnijcie o tym, co mieliście przygotować. Mam nadzieję, że dzisiaj nikt jej nie olał – ciężkie spojrzenie opiekuna spoczęło na Hagino, który w tym właśnie momencie uświadomił sobie, że nie napisał tego cholernego wiersza. - I oczywiście nie mówię tu o nowym, z wiadomych względów. Ruszać się łajzy – po tych słowach Sadatake udał się w stronę świetlicy do wcześniej wspomnianej pani psycholog. Szczerze nienawidził tej baby, nie raz miał ochotę jej przyłożyć. Rzadko kiedy kobiety wzbudzały w nim tak silne emocje nienawiści. Tej pani akurat się to udało. Jednak mężczyzna musiał się pilnować. Nie mógł przecież pokazać, że szczerze gardził tą kobietą.
- Witam panią – powiedział całkiem sympatycznie. Starał się zachowywać jak najbardziej naturalnie, by nie wzbudzić u niej żadnych podejrzeń.
- Oh, dzień dobry panie Sadatake. Jak tam chłopcy? Dobrze się zachowują?
- Wspaniale, jak aniołki, właściwie to nie wiem czemu tutaj trafili – i znowu nie wytrzymał. Miał jednak to szczęście, że kobieta nigdy nie brała jego słów do siebie. Była po prostu zbyt miła.
- A pan jak zwykle ironiczny – uśmiechnęła się ciepło i usiadła na swoim krześle, tak jak to miała w zwyczaju, kiedy czekała na chłopców z „PSYCHO”. Tak jak się tego spodziewano, dziesięć minut później przyszli „mali psychopaci”, a Higo udał się do swojego domku. Nie musiał siedzieć z nimi cały czas. Wystarczyło żeby pojawił się raz na piętnaście minut, takie były wymagania.
- Dzień dobry – powitał ich ciepło kobieta. - Widzę, że mamy nowego kompana. Przedstawisz się? – popatrzyła niemal z matczyną troską w stronę różowowłosego.
- Etsuya Iida, miło mi panią poznać.
- Ja jestem Noriko, mam nadzieję, że nasza współpraca ułoży się pomyślnie – kiedy wszyscy usiedli, kobieta wyciągnęła ze swojej torebki mały notesik i popatrzyła do niego szukając informacji o tym, co miała dzisiaj z nimi robić. - Ah tak, już pamiętam. Mieliście napisać wiersze o swoich uczyciach. Masazumi daj mi proszę swoją kartkę, a Kusatsu poproszę o odczyt – blondyn popatrzył na nią zdziwiony. Był pewien, że wiersz będzie tylko dla niej i nie będzie go musiał czytać. O jak teraz zaczął się przeklinać za szczerość, którą wylał na papier.
- Ale czemu ja mam zaczynać? To krępujące – zawył niezadowolony i popatrzył na psycholog błagalnym wzrokiem. Miał jeszcze nadzieję, że zmieni zdanie dotyczące odczytu.
- Tyle razy ci powtarzałam, że musisz otworzyć się na innych. Proszę, nie ma się czego wstydzić – kobieta nie chciała dać się przekonać. Jednak Kuniyuki próbował dalej.
- To może niech Genpaku zacznie. Nie chcę być znowu pierwszy, to niesprawiedliwe – argumentacja przedszkolaka dotarła do uszu pani psycholog.
- Oj Kusatsu, naprawdę nie musisz się wstydzić swoich uczuć. Ale dobrze, tym razem ci podaruję, proszę Genpaku zacznij.
- A nie wiem czy to dobry pomysł – chłopak zaczął się nerwowo bawić dłońmi, wiedział, że ta chwili nadejdzie. Wiedział, że Noriko opowie o wszystkim opiekunowi i znów będzie miał nieprzyjemności z powodu swojego lenistwa.
- Dlaczego? - psycholog popatrzyła na niego podejrzliwie.
- Marny ze mnie poeta – Hagino uśmiechnął się nerwowo. W ręce trzymał pustą kartkę, a na przypływ weny nie miał co liczyć.
- Nie spodziewam się arcydzieła. Chcę żebyś z resztą podzielił się swoimi uczuciami. Proszę, nie bawcie się ze mną w kotka i myszkę, zaczynaj – Genpaku miał teraz ochotę zamordować blondyna za to, że odbił piłeczkę w jego kierunku. Niemniej jednak wstał i spojrzał na pusty papier. Najgorsze było to, że nic sensownego nie przychodziło mu do głowy. Jeśli dalej będzie się tak starał, to będzie siedział w tym obozie do osiemdziesiątki, jak nie dłużej.
- To zaczynam – wciągnął powietrze i po chwili wypuścił je ze świstem – Jestem bardzo rad z tego, że no, że, eeeee mogę, że, nooo...
- Genpaku pokaż mi swoją kartkę – przerwała mu Noriko. Chłopak podszedł do niej i wręczył jej pusty papierek. - Tak jaka myślałam, znowu nie zrobiłeś zadania. Genpaku czemu nie chcesz się postarać?
- To nie tak, że nie chcę. Ale pisanie wierszy jest dla cipek – Iida uśmiechnął się pod nosem. Pierwszy raz spodobało mu się coś, co powiedział Hagino.
- Słucham? Jak ty się wyrażasz? Wiesz, że obraziłeś w tym momencie swoich kolegów? Jeśli pójść dalej, to obradziłeś nie tylko ich. Powinieneś w końcu zacząć zwracać uwagę na to, jakiego słownictwa używasz. Jesteś już dorosłym mężczyzną, a zachowujesz się jak dziecko.
- Jakieś problemy? - Higo wszedł do świetlicy i popatrzył na wszystkich, swoim znudzonym wzrokiem numer dwa.
- Panie Sadatake, Genpaku znów nie wywiązał się z zadania, ponadto użył niestosownego słownictwa.
- Znowu on, tak? Chodź ze mną młody. Widocznie bardzo chcesz ze mną porozmawiać – Hagino wiedział, że rozmowa nie będzie należeć do przyjemnych, jednak posłusznie udał się za opiekunem.
- Dobrze, Kusatsu proszę, chociaż ty mnie nie zawiedź – blondynowi zrobiło się lżej, z tego powodu, że nie było tutaj jego współlokatora. Bardzo nie chciał, żeby to on usłyszał ten wiersz.
- Ale ostrzegam, to nic górnolotnego, to tylko zlepek przypadkowych słów, które wpadły mi do głowy - chłopak zamknął oczy, czytał ten wiersz tyle razy, że znał go już na pamięć. - Chodzę po omacku w pustym pokoju. Czuję kształty, których nie ma. Widzę jasność w ciemności. Czuję pożądanie, którego nigdy dotąd nie zaznałem. Widzę śmich, słyszę wzrok. Moje zmysły szwankują, nie potrafię już się opierać. Poddałem się, zrozumiałem to już dawno temu. Pomimo tego walczę. Walczę chociaż wiem, że przegrywam, że przegram. W momencie, w którym wypowiem, to co śpiewam, umrę. Zginę pozostając. - blondyn otworzył oczy i popatrzył niepewnie na osoby znajdujące się w pomieszczeniu. Czuł się niesamowicie głupio, jednak cieszył się, bo zrobiło mu się nieco lżej.
- Dziękuję Kusatsu, to było ładne. Za tydzień przy wizycie indywidualnej porozmawiamy o twoim wierszu.
- Spoko – chłopak usiadł z powrotem na krześle i zaczął wpatrywać się w swoje buty.
- Etsuya, chciałabym żebyś na następny raz napisała mi jak najwięcej o sobie. Co lubisz, co cię drażni. Chciałabym cię lepiej poznać.
- Nie ma sprawy, oczywiście wszystko przygotuję – chłopak uśmiechnął się promieniście w kierunku pani psycholog i zaczął wesoło machać głową na boki.
- Masazumi, twój wiersz także jest bardzo ładny. Widzę już duże postępy, oby tak dalej. Tak, to chyba wszystko na dzisiaj. A i na następne wspólne zajęcia, czyli za dwa tygodnie, proszę żebyście zastanowili się nad tym, jak byście chcieli, żeby wyglądało wasze życie, gdybyście mogli je sobie wybrać. Oczywiście jeśli już teraz wam się podoba, to nie musicie niczego zmieniać, po prostu będziecie musieli swój wybór uargumentować. Kusatsu mam nadzieję, że przekażesz to swojemu koledze. Jesteście wolni, do zobaczenia – powiedział kobieta i zaczęła zbierać wszystkie swoje rzeczy. Chłopcy grzecznie odpowiedzieli jej na pożegnanie i udali się do swojego domku. Póki opiekun był zajęty, to oni mieli wolne.
Domek „PSYCHO”.
- Ej Kusatsu, podobał mi się twój wiersz – różowowłosy wszedł do pokoju blondyna bez pukania i oparł się o biurko.
- Nie słyszałeś o tym, że jak się wchodzi do czyjegoś pokoju, to wypadałoby zapukać? - blondyn był nieco rozdrażniony, sam nie wiedział czemu.
- Słyszałem, ale nie muszę się dostosować do wszystkiego, co kiedykolwiek usłyszałem. Wiem, że mnie nie lubisz.
- I co z tego? To dla ciebie jakieś problem?
- Nie. Po prostu nie lubisz mnie, a nawet mnie nie znasz. Pomyślałem, że warto byłoby to zmienić. Po twoim wierszu wnoszę, że tylko udajesz takiego twardego, w gruncie rzeczy jesteś całkiem delikatny – Etsuya popatrzył na niego tryumfalnie. W gruncie rzeczy, w ogóle mu nie zależało na przyjaźni z blondynem. Chciał tylko sprawdzić jego reakcje na pewne poruszane tematy i dzięki temu znaleźć jego słabe punkty. Prosta gra w rozszyfrowanie.
- Teraz mnie wkurwiasz, wyjdź – Kusatsu postanowił go olać, nie chciał obnosić się ze swoimi emocjami. A już szczególnie nie w towarzystwie Iidy.
- Wkraczam na nietykalny temat? A co powiesz na to, że podkochujesz się w Genpaku, tylko nie chcesz się przyznać sam przed sobą? Wiesz, to strasznie widać – Kuniyuki nie wytrzymał. Wstał z impetem z krzesła na którym siedział. Złapał niższego chłopaka za nadgarstek, wykręcając go. Rzucił różowowłosym o ścinę i wysyczał:
- Wypierdalają stąd, zanim zrobię ci krzywdę. Nie tylko ty masz nasrane w głowie. Bez problemu mógłbym ci teraz poderżnąć gardło, wierz mi, nie miałbym żadnych oporów. A co się tycz Genpaku, to nie twoja sprawa. Spróbuj jeszcze raz wyskoczyć z czymś podobnym, a nie będę miał oporów by cię najzwyczajniej w świecie zabić – blondyn otworzył drzwi i wyrzucił swojego gościa z pokoju. Etsuya natomiast popatrzył nienawistnie na drzwi, które właśnie się zamknęły.
- To się jeszcze okaże – powiedział do siebie i wrócił do swojego pokoju. Oto kolejna deklaracja wojny.

7. Szczególny stan umysłu

W rozdziale wystąpią wszyscy, powodzenia! :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Wesołych świtą oraz szczęśliwego Nowego Roku! Może trochę późno, ale zawsze coś :)
***
Nic dziwnego, że wesołość Kusatsu pękła jak bańka mydlana. Wkurzony Genpaku nie był miłym widokiem. Raz w życiu przydarzyło się blondynowi widzieć naprawdę wkurzonego współlokatora. Właściwie cały czas próbował wymazać ten obraz z głowy. Między innymi tamten aferalny wybuch złości Genpaku, trzymał Kuniyuki'ego w takiej rezerwie. Niemniej jednak, Hagino tylko udawał wkurzonego. Ułożył sobie w głowie szybki plan zemsty na blondynie, wcale niebolesny. Jak dzika pantera rzucił się w stronę chłopaka leżącego na łóżku i zaczął go najzwyczajniej w świecie łaskotać. Największe łaskotki na ciele Kusatsu mieściły się na plecach. Genpaku nie miał jednak większych problemów z obróceniem blondyna. I tak właśnie zaczęła się apokalipsa dla łaskotanego chłopaka. Teraz już w ogóle nie był w stanie opanować śmiechu ani błagalnych wrzasków, które co rusz leciały w stronę Genpaku.
- Proszę cię, błagam, przestań! - rozchichotany blondyn za każdym razem kiedy próbował wymówić jakieś słowo, dostawał zadyszki.
- Nie ma mowy, chciałeś się przecież pośmiać – Hagino nie miał zamiaru ustąpić. Tym bardziej, że blondyn leżał w tak kuszącej pozycji...
- Już nie będę, obiecuję.
- Pewnie, że nie będziesz! - wesołe zabawy tej dójki nie umknęłyby nikomu, kto znajdował się w pobliżu. Mowa tu oczywiście o Sadatake, który po pięciu minutach tych wrzasków stracił nadzieję, że jego ulubiona parka kiedykolwiek postanowi zamilknąć. Z wielkim bólem wstał od biurka i powoli, z nadzieję, że jeszcze zawróci, ruszył w stronę domku „PSYCHO”. Oczywiście o ciszy nie mogło być mowy, więc bez większego już wahania wszedł do pokoju niesfornej dwójki. Na widok swojego opiekuna Genpaku i Kusatsu momentalnie zesztywnieli, dosłownie.
- Panowie wiedzą co zrobili źle, czy mam im podpowiedzieć? - padło pierwsze pytanie od opiekuna.
- Wiedzą – odpowiedzieli jednogłośnie. Genpaku sturlał się szybciutko z blondyna i usiadł potulnie obok niego.
- To skoro wiedzą, to można tego było uniknąć prawda? - Higo spojrzał na nich swoim jakże pełnym entuzjazmu wzrokiem.
- To nie wina Kusatsu, tylko moja – Hagino wstał i jak prawdziwy średniowieczny rycerz, próbował bronić swojej księżniczki.
- Ile wy już tu jesteście? Długo, prawda? Doskonale wiecie, że karę dzieli cały domek. Tym razem nie będę do tego mieszał tamtej dwójki, proszę ubrać buty i pójść za mną – chłopcy posłusznie wykonali rozkaz opiekuna. Kłótnie z nim nie miały najmniejszego sensu. Nikt, kto spędził tutaj trochę czasu, nie kłóciłby się z nim. Zawsze wychodziło to na gorsze, nigdy na lepsze. Nasza trójka poszła na tyły obozu. Sadatake westchnął po swojemu i po chwili powiedział:
- Widocznie mają panowie za dużo energii, skoro mają jeszcze siły na macanki. Myślę, że jeśli zrobicie po sto pompek, to się uspokoicie. Czy może nie mam racji?
- To nie były macanki! - blondyn zaprzeczył przeraźliwie piskliwym głosem. Sopranu w tym momencie mogłaby mu pozazdrościć największa diwa operowa.
- Nie? Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak. Pan, panie Kusatsu leżał wypięty jak kotka w rui bez koszuli, natomiast pan Genpaku dobierał się już do pana rozporka. Hagino zaprzeczysz? - chłopak spojrzał bezradnie na blondyna. Fakt natomiast był taki, że jego ręka już chciała wpełznąć do spodni Kusatsu, by w pełni obadać sytuację. I gdyby opiekun nie wparował im do pokoju, kto wie, co by się teraz działo.
- Ekhm, nie zaprzeczę – Genpaku nie spojrzał na Kuniyuki'ego dobrze wiedział, jak będzie wyglądać jego twarz. Policzki wydymane ze złości i gromy z oczy, który byłby w stanie powalić największe drzewo świata. Taki właśnie cały pakiet nerwów leciał w jego stronę.
- Ty zboczony... - chłopak nie dokończył, przerwał mu opiekun.
- No, nie wyrażamy się. Robimy pompki i i idziemy ładnie spać. Usłyszę chociaż jedno słowo, a dorzucę wam jeszcze pięćdziesiąt. Start – tak zaczęła się ich wspólna droga przez piekło pełne wysiłku fizycznego.
Domek „JUNKIE”, pokój Orinosuke Sugity i Shogo Tsuji'ego.
Nawet gdy w pokoju zgasło światło, cisza była nieubłaganie przytłaczając. Jej ciężar mógłby dosłownie dusić. Shogo nie lubił gdy pewne sprawy nie zostawały wyjaśnione, a to co zaszło między nim a Sugitą, z pewnością nadawało się na miano takiej sprawy. Atmosferę wyczuwał także blondyn, który na wszystkie sposoby starał się ją ignorować. Jednak coś na kształt wyrzutów sumienia zaczynało się w nim powoli budzić. W sumie mógł Ozawie oszczędzić paru słów. Jednak co się stało, to się nie odstanie, a on nie miał zamiaru się przyznawać do błędu. Zresztą prawie błędu nie było, no może mała pomyłka w doborze słów, to wszystko.
- Ej, Sugita śpisz? - niebieskowłosy nie wytrzymał, musiał coś powiedzieć, inaczej ta cisza by go udusiła.
- Nie, przeszkadza nie mi twoje ciężkie oddychanie – wyburczał niezadowolony. Nie miał teraz ochoty na pogawędki.
- Pieprzona księżniczka, widzisz coś w ogóle poza czubkiem własnego nosa? - Tsuji nie wytrzymał, po raz kolejny dzisiejszego dnia. Na początku, zaczynając rozmowę miał nadzieję na to, by się jakoś ze współlokatorem pogodzić. Jednak na to potrzebne są chęci także z drugiej strony. Nie ma najmniejszego sensu godzinie się w pojedynkę.
- Odezwałeś się do mnie tylko po to, żeby mnie obrazić? Jeśli tak bardzo chcesz teraz zginąć, to mogę ci to zapewnić – Orinosuke zaczynał już warczeć, rozmowę skończył dawno temu.
- W pierwotnej wersji chciałem się z tobą pogodzić, ale jak widać dalej strzelasz książęcym fochem.
- Strzeliłbym do ciebie z broni, gdyby to było w stanie zatkać twoją jadaczkę.
- Załatwiłbym ci nawet tę broń, gdyby było to gwarancją tego, że nie musiałbym już oglądać twojej wstrętnej gęby – Shogo z półszeptu zaczął przechodzić w nieco bardziej donośny szept.
- Czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz? Jak cię tak bardzo jara Ozawa, to go sobie kurwa weź, a mi daj spokój – i na to stwierdzenie odpowiedziała mu głęboka cisza, która w pewnym sensie go zdziwiła. W sumie to się kiedyś nad tym zastanawiał, jednak szybko wymazał to ze swojej głowy. Jednak jak widać jego przypuszczenia były słuszne. - Oho, czyżbym trafił w sedno sprawy? - spytał drwiąco i wstał ze swojego łóżka, by przypatrzeć się twarzy współlokatora. Jego oczy już dawno przyzwyczaiły się do ciemności, więc nie miał z tym najmniejszego problemu. Co prawda jego wzrok nie potrafił przebić się przez warstwę puchowej kołdry, toteż musiał użyć nieco siły, by współlokatora z niej wydłubać. Jak się okazało, było to dla niego cholernie łatwe. Miał dużą wprawę we wszystkich formach obezwładniania ludzi, bądź co bądź, święty nie był, a pogrzeszyć lubił. Orinosuke złapał chłopaka za szyję i skutecznie unieruchomił jego głowę.
- I co masz zamiar teraz zrobić? Wyśmiać mnie? Obrazić, czy coś jeszcze innego? - wysyczał zdenerwowany Shogo.
- Nic z tych rzeczy. Kulturalnie ci powiem, że nic z tego nie będzie. Jesteś zbyt uległy, a Ozawa lubi jak się nim rządzi
- Wielki doradca od charakterów się znalazł. Może chcesz wygryź naszą panią psycholog? - Tsuji strącił rękę blondyna ze swojej szyi i bez słowa obrócił się na drugi bok. Przed zaśnięciem, zwyzywał siebie za ten głupi pomysł nawiązania kontaktu z Orinosuke i zasnął. Następny dzień w ogóle nie miał należeć do lekkich.
O godzinie szóstej rano wszyscy z obydwóch domków byli już zwarci i gotowi. Poniekąd oczywiście, bo zaspanego spojrzenia nie był wstanie ukryć chyba nikt. Nie wliczając dumnego Orinosuke, który zawsze wyglądał na wypoczętego. Opiekunowie zabrali grupkę degeneratów na mały plac tortur, który mieścił się zaraz za obozowiskiem. Placem tortur nazywał to miejsce każdy mieszkaniec tego miejsca, nie mówię tu jednak o opiekunach. Na wcześniej wspomnianym skrawku ziemi, znajdował się tor przeszkód. Każdy dzień, nie wliczając niedzieli, zaczynał się właśnie od tego miejsca. Wszyscy szli tu jak na skazanie. Opiekunowie w tym momencie zmieniali się w bestie i wyciskali z nich więcej niż mogli. Na owym niewielkim placu, mieściła się wielka, drewniana ściana, przez którą trzeba było przejść przy pomocy liny. Po pokonaniu tej przeszkody, standardowo, dalej znajdowały się opony, przez które trzeba było przebiec. Następnie trzeba było balansować na cienkiej belce, po której obu stronach były wykopane małe rowy z wodą, rzadko kiedy zdarzało się, by któryś ze szczęśliwców tam nie wpadł. Całość wieńczyła ukochana przez wszystkich przeszkoda, w myśl której, nie dało się toru przeszkód skończyć czystemu. Były to bowiem nisko powbijane w ziemię słupki, które o góry miały coś na kształt dachu z drutów kolczastych, wyprostowanie się groziło zbliżeniem się wyglądem do jeża.
- Dobra hołota, ustawiać się na start, kto pierwszy skończy dostanie od nas jakąś tam nagrodę na zachętę – Noritoshi popatrzył na wszystkich z piekielnym błyskiem w oku. To on dziś będzie pilnował, by chłopcy zmęczyli się jak najbardziej. Sadatake będzie tylko stał z boku i obserwował. Oczywiście będzie także w gotowości, gdyby któremuś z obozowiczów odbiło.
Do uszów uczestników dobiegł sygnał startu i wszyscy ruszyli w stronę pierwszej przeszkody. Jak na swój pierwszy raz Iida radził sobie całkiem nieźle, chociaż został na samym końcu wyścigowego ogonka. Nie przejmował się tym zbytnio, dopóki Numata nie wrzasnął mu nad uchem.
- A ty co, na spacerku jesteś?! Zapierdalaj szybciej, albo będziesz ten tur przeszkód zaliczał jeszcze raz! - był to na tyle motywujący okrzyk, że różowowłosy był w stanie dogonić Ozawkę. Jednak, gdy ten został dogoniony przez Iidę, natychmiast przyspieszył i ku zdziwieniu wszystkich wyprzedził aż dwie osoby, które były przed nim, to jest Kusatsu oraz Masazumi'ego. Wielkie było ich zdziwienie gdy zobaczyli białą czuprynę śmigającą tuż przed ich nosem. Jednak nie przejęli się tym zbytnio, doskonale wiedzieli, że Ozawa ma największe problemy ze ścianą. I tak właśnie się stało, wszyscy łącznie z różowowłosym pokonali drawniany problem, tylko Meiji dalej się z nim męczył.
- Serio codziennie musimy przerabiać to samo? Liczę do trzech, jeśli nie uda ci się w tym czasie, zapomnij o tym, że masz wolną niedzielę! Cały ten czas spędzisz na ćwiczeniu tutaj! - i oto kolejny motywujący cud Noritoshi'ego. Nie zdążył nawet powiedzieć „jeden”, a Ozawa już był na następnej stronie. A co się działo z resztą? Czwarty był Shogo. Trzeci, jak zwykle był Raidon, który miał wszystko w głębokim poważaniu, twierdził, że trzecie miejsce jest dla niego idealne. Lamy z tyłu nie były w stanie go dogonić, a on nie miał zamiaru rywalizować z kretynami, którzy byli na początku. A mowa tu o Genpaku i Orinosuke. Bój pomiędzy tą dwójką, jak zawsze był zawzięty. Skorzy byli do nieczystych zagrywek, a to się pchali, a to znowu podstawiali sobie nogi i tak cały czas. Nikt o zdrowych zmysłach nie wszedłby pomiędzy tę dwójkę, no chyba, że był masochistą. Chłopcy wygrywali różnie, raz był to Hagino, a raz Sugita. Najbardziej niebezpiecznie było pod „jeżem”. Rzadko kiedy któryś z nich wychodził bez zadrapania. Sugita nienawidził przegrywać w czymkolwiek, a Hagino nie lubił przegrywać w jedynej rzeczy, w której był dobry, czyli sporcie. Na nieszczęście blondyna, swój szczęśliwy dzień miał dzisiaj bezdyskusyjnie Genpaku.
- Dobra, teraz czekamy na resztę i przechodzimy do dalszej części tortur – powiedział nadzwyczaj sympatycznie Numata, patrząc w swój zeszyt i coś w nim zapisując. - A teraz, gdy już wszyscy są, czas na odczytanie wyników: pierwszy Napaleniec, drugi Książę, trzeci Pan Mam Wszystko W Dupie, czwarty Żelazny Prawiczek, piąty Kłótliwy Dzieciak, szósty Milczek, siódmy Nowy oraz zgodnie z tradycją ostatni Pan Fajtłapa – o dziwo, każdy wiedział kto kryje się pod przezwiskami. Biedny Kusatsu musiał trzepnąć Genpaku w głowę, gdy usłyszał jego rechot.
- A co z moją nagrodą? - upomniał się zniecierpliwiony chłopak.
- A co chcesz?
- Serio mogę wybrać?
- Serio, serio, o ile życzenie nie będzie miało na celu zmolestowania twojego biednego współlokatora – odpowiedział mu Numata i popatrzył na niego wyczekująco.
- To ja poproszę o... - moment napięcia był nieco dobijający. W gruncie rzeczy każdy był ciekawy, co takiego sobie zażyczy. W końcu najbardziej oczywista rzecz została mu zabroniona. Więc, cóż takiego wymyślił wspaniały oraz inteligentny Napaleniec?

6. Szczególny stan umysłu

W rozdziale wystąpią:
Sadatake Higo
Masazumi Ota
Etsuya Iida
Genpaku Hagino
Kuniyuki Kusatsu

Domek „PSYCHO” był w tym czasie nawiedzany przez Sadatake Higo. Opiekun niczym niezauważona zmora wpełznął do domku i spojrzał na grzecznie tam siedzące osoby. Popatrzył na każdego z osobna, pomruczał coś pod nosem i po cichu wyszedł z pomieszczenia. Jeżeli wszystko było w porządku, to tak właśnie wyglądało sprawdzanie obecności przez Higo.
- Nie ogarniam gościa, czasami wygląda jakby był tu za karę, a czasami jakby doskonale się tu czuł. Mam nadzieję, że nie ma jakiejś trzeciej nieodkrytej twarzy, bo nie chciałbym być odkrywcą – wtrącił jak zwykle inteligentnie Genpaku. Różowowłosy spojrzał na niego z pogardą i udał się do pokoju, a zaraz za nim nieszczęsny Masazumi. Jedynie Kusatsu pokusił się na odpowiedź.
- Weź ty się lepiej w ogóle nie odzywaj. Może pójdziesz już spać? Będzie lepiej dla świata, jak się raz na zawsze zamkniesz i skończysz rozprzestrzeniać głupotę – zły jak osa Kuniyuki wrócił do pokoju trzaskając drzwiami. Zostawiony sam sobie Hagino, nie miał pojęcia czym aż tak bardzo wyprowadził blondyna z równowagi. Może nie był za bardzo inteligentny, ale głupi też nie. Przeważnie wiedział czym wkurzał Kusatsu, tym razem jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Burza hormonowa raczej nie wchodziła w grę, przecież blondyn nie był jakąś tam rozhisteryzowaną laską. Chociaż rzeczywiście czasami tak się zachowywał. Niemniej jednak, był to jego ukochany Kusatsu, więc Genpaku wszystko mu wybaczał. Nawet takie dziwne napady złości. Postanowił, wejść do pokoju cicho, tak żeby nie dać blondynowi kolejnych powodów do złości. W momencie kiedy wchodził, padło na niego tak zimne i porażające spojrzenie, że miał ochotę natychmiast się wycofać.
- Mam wyjść? - spytał bez żadnych wyrzutów, nawet z lekkim uśmieszkiem.
- A czy powiedziałem, że masz wyjść? Przecież też tu mieszkasz – blondyn popatrzył na niego bezradnie.
- No w sumie racja – Hagino ośmielony tą odpowiedział, pokusił się nawet o to, by usiąść obok chłopaka na jego łóżku.
- Gaszz, mógłbyś się czasem postawić. To nie jest takie trudne. To, że ja wydzieram na ciebie mordę, nie znaczy, że ty też nie możesz zrobić tak samo – blondyn oparł głowę o ramię siedzącego obok chłopaka. Najwyraźniej był zmęczony dzisiejszym dniem.
- Serio zachowujesz się jak laska – Hagino zaśmiał się, po czym dodał. - Ale wiesz, ja nie krzyczę na swoją księżniczkę. Jakby to wyglądało? - w odpowiedzi na to, Genpaku dostał kuksańca od Kusatsu.
- Jesteś okropny! Co ci w moim wyglądzie albo zachowaniu przypomina księżniczkę. Poza tym przeginasz, nie jestem panienką, nie nazywaj mnie tak.
- Dla osoby, która cię kocha zawsze będziesz księżniczką. Proste.
- Jaki ty jesteś prostolinijny, aż się wzruszyłem. Przestań, bo przez tą cukierkowatość się zaraz rozpłynę.
- Ale jeśli rozpłyniesz się prosto w moje ramiona, to ok – Genpaku prawie rzucił się na blondyna, ten jednak szybkim, zwinnym ruchem od niego odskoczył.
- Pilnuj się, bo będziesz spał na kanapie w salonie! - speszony Kuniyuki pozbierał swoje rzeczy niezbędne do odbycia kąpieli i lekko obruszony poszedł się umyć. Hagino natomiast rozłożył się wygodnie na jego łóżku i zaczął sobie wyobrażać, jak kropelki wody powoli spływają po jego księżniczce. Niezauważalnie także zaczęło się do jego ciała wkradać podniecenie. Gdyby tylko Kusatsu wiedział, co takiego wyobrażał sobie teraz Genpaku, z pewnością by go zabił. Zresztą pokusa była tak wielka, że przez głowę Hagino przechodziły nawet myśli, czy by nie pójść i poczekać, aż chłopak skończy prysznic. Wtedy mógłby znienacka zabrać mu małego całusa. Może akurat trafiłby na odpowiedni humor blondyna, co było raczej rzeczą praktycznie niemożliwą. Jednak jego mózg, który obecnie mieścił się w spodniach, postanowił, że warto będzie spróbować. Choćby później Hagino miał gnić w czeluściach piekieł należących do Kusatsu.
Cichutko więc podkradł się pod łazienkę i postanowił cierpliwie czekać. I rzeczywiście trochę to zajęło, bo blondyn uwielbiał długie oraz gorące kąpiele.
Tak właśnie nic nie podejrzewająca ofiara wycierała dokładnie swoje caiło. Blondyn ostatni raz popatrzył na swoje odbicie w lustrze, poprawił włosy i pewnym krokiem wyszedł z łazienki. Chociaż nie do końca, za nim zdążył drugą nogę postawić za drzwiami pomieszczenia, znów został do niego wepchnięty.
- Co do? - nie musiał zresztą pytać. Od razu mógł się domyślić, kto wpadł na taki genialny pomysł.
- Nic nie mów – blondyn zaczął wyczuwać małe niebezpieczeństwo. Nie bał się Genpaku, wiedział także, że chłopak nic mu nie zrobi, jeśli on nie wyrazi na to zgody. Niemniej jednak, napalony do granic możliwości Hagino stanowił trochę niepokojący obraz.
- Jak to mam nic nie mówić? - Kuniyuki wzburzył się lekko i zaczął stawiać mały opór. Nie było to łatwe, ponieważ wyższy chłopak przygniatał go teraz całym swoim ciężarem.
- No, normalnie – Genpaku przybliżył swoje usta, do ust blondyna, który zdecydowanie nie był chętny na miłosne pocałunki. Kusatsu zaczął uciekać głową w prawo i w w lewo, w górę i w dół. Wyglądało to dosyć komicznie, ponieważ Genpaku z uporem maniaka chciał upolować usta blondyna. W końcu jednak zaprzestał tej czynności. Wzrokiem zbitego szczeniaka popatrzył na Kusatsu.
- Nic nie dostanę? Nawet takiego małego buziaczka?
- Dostaniesz gratisowe limo pod okiem, jeśli zaraz mnie nie puścisz – wyższy chłopak dał za wygraną i wypuścił ze swych silnych objęć Kuniyuki'ego.
- A w pokoju? Może sceneria ci nie odpowiada? - Hagino dalej drążył temat.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Serio mam cię uderzyć żebyś zrozumiał?
- Możesz w policzek – Genpaku uśmiechnął się przebiegle. Kusatsu nie wiedział za bardzo, co takiego może ten uśmieszek oznaczać, jednak skoro chłopak tak bardzo tego chciał, to postanowił mu to dać. Blondyn zamachnął się, nie włożył w to oczywiście całej siły i wymierzył policzek Hagino. Ten jednak zdążył załapać rękę zdziwionego chłopaka, wykorzystał moment jego dezorientacji i z czułością pocałował go w dłoń. Kuniyuki na chwilę skamieniał. Zaraz jednak po szoku, wkradł się na jego twarz mały rumieniec, z którego blondyn zdawał sobie sprawę. Kusatsu wyminął Genpaku z prędkością światła i wrócił do swojego pokoju. Szybko wskoczył do swojego łóżka i zakrył twarz kołdrą. Sam nie mógł sobie zdać sprawy ze swojego zachowania. Gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi, spiął się jeszcze bardziej. Miał nadzieję, że Hagino nie wpadnie na wspaniały pomysł zrywania z niego kołdry.
- Zawstydziłem cię, widziałem to – powiedział wesoło Genpaku, po czym podszedł do łóżka i usiadł na nim.
- Spieprzaj – usłyszał przytłumiony głos spod kołdry.
- Daj spokój, to normalne, że księżniczki wstydzą się w takich chwilach – blondyn nie wytrzymał. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak się z niego jawnie nabijał. Wyskoczył spod kołdry jak rozwścieczony kot i zaczął okładać pięściami swojego „łóżkowego” gościa. Ten natomiast zaczął się śmiać. Ciosy zdenerwowanego blondyna ani nie były mocne, ani celne. Genpaku zdołał chwycić Kusatsu za głowę i dosłownie w ułamku sekundy skraść mu małego buziaka.
- Oż ty! - w Kuniyuki'm aż coś się zagotowało. Z tych wszystkich nerwów nie mógł się zdecydować na sposób, w jaki zamordować tego zboczonego chłopaka.
- Podobało się, co? - Genpaku wiedział, że zaczął się wkradać na niebezpieczny teren.
- Wyjdź, wyjdź, bo cię zabiję.
- Nie chcę wychodzić, daj buzi jeszcze raz – Hagino znów zaczął się przybliżać do blondyna. Kusatsu wiedział, że musi wziąć się na sposób. Jeśli dalej będzie się zachowywać jak rozhisteryzowana nastolatka, do Genpaku może zrobić jeszcze więcej. Tak więc przechodząc do swojego planu uspokoił się i popatrzył niewinnie na chłopaka, tym samym go stopując.
- To wszystko dzieje się za szybko – powiedział skruszonym głosem i popatrzył niewinnie w oczy Hagino.
- Ej, ej, czekaj. Nie chciałem cię speszyć – plan zaczął skutkować. Jak dobrze, że Kusatsu nauczył się, jak pogrywać z napalonym współlokatorem.
- Zawsze tak robisz – blondyn naburmuszył się i wpełznął znowu pod kołdrę.
- Już nie będę, serio obiecuję. Dotknę cię dopiero wtedy, kiedy będziesz chciał – Genpaku zaczął powoli panikować. Nie chciał, żeby blondyn zamknął się w sobie przez jego głupie zachowanie.
- Możesz już pójść spać? - blondynowi chciało się śmiać. Ledwo mógł wytrzymać, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Uwielbiał wprowadzać Hagino w stan totalnej dezorientacji.
- Tak, tak, tylko się na mnie nie gniewaj – Kusatsu miał ochotę turlać się po całym łóżku i płakać ze śmiechu. Genpaku potulnie zgasił światło i położył się w swoim łóżku. Jednak grobowa cisza jaka zapadał, nie sprzyjała Kusatsu, który był już rozbawiony granic możliwości. Hagino usłyszał jak blondyn dusił się ze śmiechu pod kołdrą.
- O ty blond cholero, ja ci teraz pokażę! - Genpaku szybkim krokiem podszedł do łóżka blondyna, który już nie wydawała się być taki wesoły jak przed chwilą.

5. Szczególny stan umysłu

W rozdziale wystąpią:
Noritoshi Numata

Orinosuke Sugita
Meiji Ozawa
Raidon Yonokawa
Shogo Tsuji
***

Domek „JUNKIE” był bardziej milczący niż zazwyczaj. Atmosfera nie sprzyjała rozmowie, ani żadnej innej drodze komunikacji. Po tym, jak Shogo przyprowadził Ozawę z powrotem, nikt nic nie powiedział. Nawet rozhisteryzowany Ozawa nie miał zamiaru powiedzieć słowa. Dalej w jego głowie huczały zdania wypowiedziane przez Iidę. Były one coraz głośniejsze i głośniejsze, za nic nie chciały się wymazać z pamięci chłopaka. Jednak co najważniejsze, nie miał zamiaru przyznawać się do tego, że zachował się jak gówniarz. Nie myślał nawet o tym, żeby powiedzieć Orinosuke, że już nie musi się nim przejmować i spokojnie może zająć się różowowłosym. To kpina, to była dla niego jedna wielka kpina. Może i przestraszył się w tamtym momencie, jednak jeśli nie da szansy różowowłosemu, to ten nic mu nie zrobi. Musiał jednie trzymać się zawsze z kimś, nawet jeśli byłby to ten irytujący Shogo, który wtrąca się do wszystkiego, jak wścibska matka.

Meiji usiadł obok Orinosuke i zerkał na niego od czasu do czasu. Zaraz miała przyjść kontrola, więc trzeb było się posłusznie zebrać w saloniku i czekać.
- Dobra gnojki! Ustawiamy się ładnie w rządku i odliczamy. Trudnej matematyki tu nie ma, do czterech liczyć potraficie! - Noritoshi wparował do domku jak huragan. Popatrzył na niewzruszonych lokatorów. Żaden nie miał zamiaru wykonać zadania. Noritoshi od razu wyczuł, że atmosfera raczej nie jest sprzyjająca. Usiadł na stoliku przed Ozawą i Orinosuke, i popatrzył na nich podejrzliwie.
- Dobra, każde problemy zaczynają się od waszej dwójki. Co jest grane? Możecie się zwierzać póki mam ochotę robić za kochającą rodzicielkę. Później stanę się ojcem skurwysynem, więc radzę zwierzać się tej cierpliwszej połówce – Shogo i Raidon wiedzieli, że żaden się nie odezwie, choćby ich ze skóry obdzierano, więc już zaczynali się mentalnie szykować na armagedon.
- Nic się nie stało – Ozawa uniósł dumnie głowę i popatrzył gdzieś w kąt. Prawda była taka, że nawet jakby powiedział o różowowłosym, to nikt by mu nie uwierzył. Oczywiście opiekun musiałby zająć się tą sprawą, jednak końcowy rezultat był do przewidzenia. Meiji zmyśla, pewnie taka byłaby diagnoza, więc po co się ośmieszać.
- Chcesz coś dodać do tej długiej i wyczerpującej wypowiedzi, Sugita? - blondyn popatrzył na opiekuna i pokręcił przecząco głową. Wzrok zawiesił gdzieś w przestrzeni, nie miał najmniejszej ochoty wdawać się z kimś w pogawędki.
- Dobra, jutro po kolei, wszyscy będziecie do mnie przychodzić. Porozmawiamy indywidualnie – opiekun wstał popatrzył na całą czwórkę raz jeszcze i wyszedł z domku.
- Pięknie, przez waszą dwójkę wszyscy będziemy mieć przerąbane – Shogo wyraził swoje niezadowolenie i poszedł do pokoju, który, o zgrozo, dzielił z Sugitą. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że blondyn miał teraz piekielnie zły humor. W tym stanie przeważnie nic nie mówił, jednak bywały wyjątki. Tsuji nie raz na własnej skórze doświadczył tych jakże wyjątkowych dni. Jednak tym razem i on był wkurzony. Także po wejściu tych dwóch panów do jednego pomieszczenia, atmosfera niesłychanie się zagęściła. W powietrzu mógłby spokojnie zawisnąć topór i to niemałych rozmiarów. Shogo siedział na łóżku i z uporem maniaka podpierał ścianę, by ta przypadkiem na niego nie poleciała. Orinosuke zaś usiadł przy biurku i zaczął intensywnie oraz wrogo wpatrywać się w swojego współlokatora.
- Jeżeli masz coś do powiedzenia, to mów – warknął blondyn.
- A pewnie, że mam. Zawsze, ale to zawsze musimy mieć problemy przez waszą dwójkę – Tsuji nie został dłużny i także obdarował swojego kolegę wilczym spojrzeniem.
- Nie przez naszą dwóję, a przez tego małego głupka, który zawsze do wszystkiego musi się wtrącać.
- No tak, najlepiej wszystko zwalić na Ozawę. Gdybyś nie powiedział o dwa słowa za dużo, do niczego by nie doszło – chłopak od razu sparował wypowiedź Orinosuke. Szczerze? Nie znosił tej wyniosłości godnej samego księcia, która siedziała w blondynie.
- Nie ja zacząłem tę pogawędkę. Poznał tylko moje stanowisko w tym temacie. To, że jest histerykiem, to już nie mój problem – blondyn ciągli tkwił w przekonaniu, iż w ogóle nie było w tym jego winy. Shogo natomiast wzdychnął ciężko. Czuł się czasami, jakby rozmawiał ze ściną, na której ktoś już napisał gotowe odpowiedzi. Inaczej mówiąc, Orinosuke twierdził, iż zawsze i wszędzie ma rację.
- Wiesz co jest twoim problemem? Twoje cholerne zadufanie. Zawsze myślisz tylko o sobie. Mógłbyś czasem pomyśleć też o Ozawie. Ja za nim nie przepadam, ale ty do cholery jasnej jebiesz się z nim jak bestia, nie traktuj go jak zwykłej dmuchanej lali. To, że pojawiła się nowa laleczka, nie znaczy, że tą starą możesz od tak sobie wyrzucić – w Tsuji'm włączył się tak zwany moralizator, co zresztą nie było niczym zadziwiającym, aczkolwiek nieco denerwującym. Szczególnie kiedy umoralnienia leciały w kierunku blondyna.
- Zrobię to, na co będę miła ochotę – ton głosu Sugity niebezpiecznie się obniżył. - A ty, w szczególności ty, nie masz prawa mi niczego powiedzieć.
- Będę mówił to, na co mam ochotę, szczególnie jeśli to JA mam rację – Shogo zdawał sobie sprawę z tego, że wkraczał na niebezpieczny temat, albowiem podważał zadnie ich „domkowego” księcia. Jednak tym razem nie miał zamiaru ustąpić, podobnie jak Orinosuke. Panowie podeszli do siebie. Shogo był odrobinę niższy od blondyna, jednak nie przeszkadzało mu to w utrzymaniu groźnego kontaktu wzrokowego. Między tym dwojgiem zaczęło iskrzyć i to bynajmniej nie z miłości. Jeszcze chwili i by się na siebie rzucili. W zasadzie tylko sekundy dzieliły ich od pójścia w taniec z pierwotnymi instynktami. Jednak łaskawy los uratował ich od tego jakże głupiego czynu. Posłużył się Yonokwawą, który wyczuwając co się świeci, wparował do pokoju rozdzielając skorą do walki parę.
- Czy was już do reszty pojebało?! - wrzasnął. - Nie mało mamy już kłopotów? Całkowicie chcecie nas dojebać, tak? Ja pierdole, banda pojebów. Już wolałbym mieszkać z tymi psycholami, niż z wami. Pieprzeni masochiści. Ja nie mam ochoty robić za laleczką do bicia naszego opiekuna – Raidon popatrzył na nich karcącym wzrokiem, co w sumie niewiele dało.
- Dobra, wyluzuj, już się uspokoiliśmy – Shogo z powrotem opadł na łóżko, wracając do podtrzymywania ściany.
- No ja mam nadzieję, bo jeżeli nie, to się nie pierdolę, tylko idę po Numatę – Raidon wrócił do swojego pokoju i złapał się za głowę. No tak, przecież został mu jeszcze do pocieszenia zawodzący Ozawa, który za nic w świecie nie chciał się uspokoić. Czemu to akurat on musiał robić za matkę Teresę?
- Weź już się nie mazgaj, dobrze wiesz jaki jest Sugita. Powrzeszczy, podąsa się i mu przejdzie.
- Wcale, że nie! Nie tym razem, jestem tego pewien! - Yonokawa tę szopkę przeżywał przynajmniej raz na dwa tygodnie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że to przeważnie w jego rękaw wypłakiwał się Meiji.
- Zawsze to mówisz. Daj już spokój, może zainteresuj się kimś innym.
- Kim niby? - chłopak wpadł w jeszcze większy płacz.
- Obojętnie, tylko nie mną. Nie znoszę miłosnego świergolenia.
- Mógłbyś chociaż udawać, że chcesz mnie pocieszyć! - Ozawa wrzasnął histerycznie i schował twarz w poduszce. Raidon by nie wywołać jeszcze większego napadu płaczu u chłopaka, postanowił się już nie odzywać. Co z tego, że miał racę? W ogóle nie wiedział, co takiego Ozawa widział w tym zadufanym dupku, ale powiadają, że miłość jest ślepa. Biedny Meiji przeżywał niestety jednostronną miłość, wszyscy wiedzieli, że Orinosuke zaspokaja tylko swoje potrzeby cielesne, co najgorsze Meiji też zdawał sobie z tego sprawę, jednak nic sobie z tego nie robił. Ale nic nie poradzisz, świata nie zmienisz. Yonokawa poddał się i usiadł przy chłopaku. Zaczął delikatnie głaskać go po głowie. Miał nadzieję, że chłopak działa na zasadzie szczeniaka i zaraz się uspokoi. W sumie trochę przypominał zagubionego, słodkiego pieska. Jednak zaraz skarcił się w myślach za to porównanie. Już i jemu zaczęła udzielać się tak wariacka atmosfera. Ile by teraz oddał by znów znaleźć się w swoim starym towarzystwie. Cały czas planował, że jak tylko stąd wyjdzie, od razu pójdzie odpłynąć. Nie miał zamiaru znów zderzać się z brutalną rzeczywistością. Jak zauważył, pomiędzy męczarnią życia, a tą narkotykową nie było zbyt dużej przepaści. Raidon nigdy nie należał do optymistów. Nawet więcej, z całego serce nienawidził tych wesołych ludzi, którzy tylko udawali, że wszystko jest w porządku. Nigdy nie spotkał prawdziwego optymisty. Każdy nosił piętno pesymisty, tylko nie każdy chciał się z tym pogodzić. Obraz Ozawy go w tym potwierdzał. Jednak szkoda mu było tego chłopaka. Mimo wszystko, to chyba do niego zbliżył się najbardziej. Wspólne mieszkanie jednak miało na niego jakiś wpływ.
- Raidon... - chłopak usłyszał ciche, przytłumione dźwięki, które niezdarnie ułożyły się w jego imię.
- Co jest? - udał obojętność, jednak dalej głaskał Ozawę po jedwabiście gładkich włosach.
- Nie ważne co by się działo, uwierzyłbyś mi?
- A co cię napadło na takie pytania? - chłopak wyraźnie się zdziwił. Nienawidził takich rozmów. A już na pewno nie postawiłby na to, że będzie kiedyś tak rozmawiać z Ozawą. Ten świat zmierza do absurdu, zdecydowanie.
- No zadałem pytanie, odpowiedz mi – chłopak zniecierpliwił się trochę, jednak dalej nie oderwał głowy od poduszki.
- No pewnie, że bym ci uwierzył – nawet jeśli nie było to prawą, to wiedział, że Meiji teraz takiej prawdy oczekuje. Nie mógł mu inaczej odpowiedzieć. Nie zniósłby kolejnych godzin pocieszania.
- Dzięki – chłopak popatrzył w końcu na Yonokawę i wymusił na sobie lekki uśmiech. Nie wyglądał jednak na specjalnie zadowolonego. Nic dziwnego, zapuchnięte oczy raczej w niczym nie pomagały utrzymać wizerunku szczęśliwego człowieka.
- Już ci lepiej? - zapytał jakby troskliwie.
- Tak, dzięki tobie. Przepraszam, że zawsze cię tak męczę. Ale jakby to ująć, jesteś pod ręką – Ozawa uśmiechnął się trochę łobuzersko. Zaczynało mu powoli przechodzić, co bardzo cieszyło Raidona. Oznaczało to, iż w domku niedługo wszystko wróci do normy. I osobą numer jeden, którą znów będzie nienawidzić Meiji, będzie Shogo. Wszystko w starym, naturalnym porządku.
- Ty mała cholera, ostatni raz wypłakujesz mi się w rękaw – Yonokawa udał naburmuszenie, jednak zaraz zaczął się śmieć i zawadiacko pchnął chłopaka na łóżko. Obydwoje zaczęli się śmiać. Tak wesoło w tym pokoju nie było już dawno. Jednak jak to przeważnie bywa, nic nie trwa wiecznie. Szczególnie gdy ktoś bardzo dba o to, by wszystko zniszczyć.

4. Szczególny stan umysłu

W rozdziel wystąpią:
Etsuy Iida
Kuniyuki Kusatsu
Shogo Tsuji
Meiji Ozawa
Zostaną wspomnieni:
Genpaku Hagino
Masazumi Ota
Orinosuke Sugita
Noritoshi Numata
Nie mam pojęcia jak rozjaśnić sytuację z imionami. Powili musicie się ich po prostu nauczyć ;)
***

Chłopak wyglądał jakby spadła na niego bomba. Włosy w nieładzie i potargane ciuchy, założone dosyć niechlujnie, jakby w pośpiechu, dopełniały „bombowej” wizji. Niemniej jednak, na jego twarzy malował się sporych rozmiarów niepokój, czym oczywiście zwrócił uwagę bardziej domyślnego Kusatsu.
- Co się stało, że tak na gwałt nam się wbijasz do pokoju? - poniekąd blondyn domyślał się, co takiego mogło się zdarzyć.
- Ozawa gdzieś się schował. Ten mały, cholerny, głupi nieudacznik zawsze wie, jak nam narobić problemów. Jednym słowem, miał małą pogawędkę z Orinosuke.
- I co nam do tego? Szukajcie jak zgubiliście – Kuniyuki popatrzył na chłopaka bez wzruszenia. Miał już jednego kretyna na głowie, którym musiał się cały czas zajmować. Poza tym, na pewno zwróciliby uwagę opiekunów, gdyby tak wszyscy teraz wyszli. No a później zaczęłoby się milion pytań. Tego właśnie blondyn chciał za wszelką cenę uniknąć.
- Trochę w tym waszej winy. Gdybyście pilnowali tego nowego, przypuszczam, że ta sytuacja nie miałaby miejsca – Shogo popatrzył z pewnym wyrzutem na Kusatsu. Jemu też nie uśmiechało się szukanie zaginionej owieczki. Orinosuke powiedział, że palcem nie kiwnie, ponadto oczekuje przeprosin za dziecinne zachowanie Ozawy. Tak więc jednego do pomocy mniej.
- A co ja mam go w dowodzie? Idź do Iidy, my dupy nawet nie ruszymy żeby szukać Ozawy. Do widzenia – Genpaku siedział cichutko z boku i wszystkiemu się przysłuchiwał. Nawet jakby chciał pomóc, to nie sprzeciwiłby się blondynowi. Wolał później nie słuchać marudzenia i głupich docinków ze strony kolegi.
Shogo popatrzył nienawistnie na dwójkę znajdującą się w pokoju i wyszedł trzaskając drzwiami. Już za dwadzieścia minut mieli przyjść opiekunowie, by sprawdzić czy stan liczby osób w domku się zgadza. Jeśli kogoś nie ma, to co wtedy? Oczywiście po dupie dostaje każdy w domku. Zdenerwowany Tsuji wparował do pokoju Iidy i Masazumi'ego. Palcem wskazał na różowowłosego i dosłownie warcząc powiedział w jego kierunku:
- Narobiłeś bałaganu to teraz posprzątaj! Przez ciebie Orinosuke i Ozawa tak się pożarli, że ten drugi postanowił się schować. Nie obchodzi mnie jak, ale masz znaleźć tego głupiego i przebrzydłego małolata! - Etsuya siedział spokojnie na swoim łóżku i niemalże z anielskim spokojem wszystkiemu się przysłuchiwał. Uśmiechał się leciutko i kołysał na boki. Jego błędny wzrok po chwili przeszedł na Shogo, który dalej z chęcią mordu wpatrywał się w różowowłosego.
- Wystarczyło poprosić. A także, nie jestem głuchy, dobrze słyszę – Iida tanecznym krokiem poszedł w kierunku drzwi, mijając Tsuji'ego przejechał palcem po jego dłoni i uśmiechnął się dwuznacznie. Całą sytuację obserwował Masazumi. Gdy zobaczył ten mały, ale jakże wymowny gest różowowłosego, zrobiło mu się nieco przykro i ciężko na duszy. Jednak już dawno nauczył się nie reagować na wszystko co go otacza, więc postanowił, że zapomni także i o tym wydarzeniu. Bo przecież różowowłosy miał mu pomóc.
Shogo natomiast wyrył w swoim mózgu dziwne przeświadczenie, że mu się po prostu wydawało. O tak, z tych nerwów po prostu musiało mu się coś pomylić. Nie było bowiem takiej opcji, by Iida dotknął go w taki sposób. Poza tym, co to za pomysł, skoro już wszyscy wiedzą, że ma zamiar zabrać się za Orinosuke. Głupie głupoty. Postanowił, że nie będzie sobie tym zawracał głowy i wyszedł z domku „PSYCHO” w celu znalezienia zaginionego kolegi. Musiał jeszcze pamiętać o tym, że zostało im bardzo mało czasu.
A nasz różowowłosy? On był oczywiści doskonałym obserwatorem, poza tym, co takiego miał robić, jak nie obserwować? Chwilę przed zniknięciem Meiji'ego wpatrywał się beznamiętnie w okno, czekając, na to, co się właśnie stało. W taki sposób zauważył, w którym kierunku pobiegł chłopak. Bez zbędnego zastanawiania się poszedł do auli, na której już miał przyjemność przebywać. Szedł cichutko, tak jakby się skradał. Z jego twarzy nie schodził uśmieszek. Nie było mowy o tym, by nie znalazł białowłosego. Jego bystre oczy zauważyły, że deska pod podestem jest obluzowana i lekko oddalona od reszty. Jednak zamiast zawołać Shogo, by ten zabrał Ozawę z powrotem do domku, Etsuya przysunął do obluzowanej deski wielką, drewnianą skrzynię. I choć nie wyglądał, to miał trochę siły w tych chudych i mizernych rękach.
Usiadł wygodnie na skrzyni i zaczął wesoło machać nogami.
- Ozawa-chan, wiem, że tam jesteś. I wiesz co? Nie ma tu nikogo oprócz mnie. Ten kretyn szuka w zupełnie innym miejscu. Twój ukochany Orinosuke też się tobą nie przejmuje. Nie sądzisz, że czas się poddać? Nie masz ze mną żadnych szans. Pozwól, że coś ci zdradzę. Jeszcze nikt nie wyszedł bez uszczerbku, ze starcia ze mną. Ależ ja ci nie grożę, ponieważ jestem miły, ostrzegam cię. Wiesz co jest ciekawe? Wszystko tu jest drewniane. Jak myślisz, co by się stało gdybym przez przypadek wypuścił, dajmy na to, świecę z rąk, a ty byłbyś tu zamknięty? Więc słuchaj uważnie, bo mam jedną, jedyną propozycję. Zaraz odsunę skrzynię, a ty wyjdziesz stąd, pójdziesz do swojego domku i wszystkich przeprosisz. Ponadto powiesz Orinosuke, żeby nie zaprzątał sobie już tobą głowy. Możesz też dodać, że zachowałeś się jak gówniarz. A jeśli wspomnisz coś o mnie, to pewnie i tak nikt ci nie uwierzy. Wiesz dlaczego, czy muszę ci tłumaczyć? Pewnie nie wiesz. Pomyślą, że wszystko to ukartowałeś przeciwko mnie, bardzo proste. Chyba nie chcesz żeby Sugita brał cię za manipulanta, prawda? - cisza, która cały czas odpowiadała Iidzie była bardzo wymowna i przerażająca. A co na to odbiorca tych słów? Zawładnęło nim niemałe przerażenie, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, że różowowłosy nie żartował. Przerażające było również to, że był gotów spełnić to wszystko, co powiedział Etsuya. Nawet jeśli nie chciał, trząsł się cały i prawie płakał przez bezsilność, która pojmała go w swoje kleszcze. Iida natomiast zrobił, to co powiedział. Odsunął skrzynię i cicho wyszedł z auli. Wesoło podbiegł do zrozpaczonego Shogo, który nagle postarzał się o jakieś 40 lat i palcem wskazał na aulę. Ten jak desperat pobiegł w kierunku wskazanym przez chłopaka. Chyba wszyscy słyszeli ciężar jaki spadł mu z serca, gdy zobaczył Ozawę całego, zdrowego i materialnego. Nareszcie mógł na niego nakrzyczeć i powiedzieć, że zachował się jak gówniarz. Tak też uczynił.
- Ty cholerny małolacie! Myślisz, że ile ty masz lat, żeby tak się chować po kątach i wszystkich narażać na gniew Numaty?! - Tsuji o mało nie wydrapał mu oczu ze wściekłości.
- Oj dobra, daruj sobie. Przepraszam, może być? - każdy, kto znał Miji'ego powinien był zauważyć, że coś było nie tak. Jednak czy ktoś znał go naprawdę? Czy też wszyscy tylko udawali, że posiadają taką wiedzę? Niemniej jednak, Shogo złapał chłopaka za rękaw i pociągnął w stronę domku „JUNKIE”. W końcu za pięć minut miała przyjść kontrola.
Pokój Masazumi'ego Oty i Etsuy'i Iidy.
Różowowłosy wyglądał na niewzruszonego. Tak jak wcześniej siedział na swoim łóżku i wpatrywał się w okno. Z tą jednak różnicą, że już czuł słodki smak zwycięstwa. Jego dusza śmiała się przeraźliwym i złowieszczym chichotem. Wiedział, że ludzie, którzy się tutaj znajdują dostarczą mu dużo zabawy. Jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że będzie aż tak zabawnie. Już nie mógł się doczekać następnego dnia, gdy z pełnym tryumfem spojrzy w twarz Ozawy. Nie zdawał sobie jednak sprawy z małego drobiazgu, który mu umknął. Nie zauważył bowiem, że ktoś podsłuchał jego rozmowę z Meiji'm. Otóż ta przerażona istota leżała teraz na łóżku plecami do niego i nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.

3. Szczególny stan umysłu

- TY STARY PATRZ, PATRZ NO! - Hagino podekscytował się jeszcze bardziej, niż to robił zazwyczaj, czym oczywiście wyprowadził z równowagi Kusatsu.
- Zamknij się, proszę ja ciebie. Jestem ZAJĘTY! Daj mi skończyć ten jebany wiersz! - słowa te nie były raczej miłą prośbą. Były czymś na kształt wymuszenie spokoju, który tak bardzo chciał uzyskać blondyn.
- No ale... - Genpaku wyraźnie posmutniał. Przecież chciał mu tylko powiedzieć, o czymś co wydało mu się interesujące. Eh, jak zwykle zimny jak góra lodowa Kuniyuki spławił kolegę.
- Żadne ale, pomyśl, że jesteś teraz sam i nie masz do kogo mordy otworzyć. Rozumiesz? - Hagino popatrzył na niego wzrokiem zbitego psiaka i westchnął. Po chwili jednak dodał:
- Ze sobą też można rozmawiać – wymamrotał pod nosem. - Genpaku mój bracie właśnie widzisz jak Etsuya wymknął się z domku, zaprawdę wprawny z cienie obserwator – powiedział jakby do siebie, ale tak, żeby usłyszał to także blondyn.
- Coś ty powiedział? - Kusatsu zerwał się z krzesła i podbiegł do okna. Rzeczywiście różowa czupryna była jeszcze widoczna. Ale dokąd się wybierała? Kolegom nie przychodziło nic do głowy.
- Ty, jak myślisz, co on knuje? - Genpaku zagaił energicznie, wyraźnie podekscytowany.
- Nie wiem, ale idź po niego. I tak nie robisz nic produktywnego.
- Ja nie idę, on mnie przeraża. Poza tym, tak mnie brutalnie spławił, że pewnie mnie nie posłucha. Ty idź, masz taki wpływ jak samica na młode. Jak warkniesz, to wszyscy idą za tobą grzecznie i nawet nie zadają pytań – Kuniyuki popatrzył na niego, jakby zaraz miał dokonać aktu morderstwa. Niemniej jednak powstrzymał się przed tym czynem.
- Za kogo ty mnie masz? Przecież nie warczę cały czas, nie jestem jakimś potworem. Bo jeśli o nich mowa, to wygrywa ze mną Orinosuke. Ale nie o tym, idź ty, bo ja cię proszę. To jak, zrobisz to dla mnie? - blondyn postanowił wykorzystać słaby punkt Genpaku. Wiedział bowiem, że jeśli ładnie poprosi, to prawdopodobnie chłopak ulegnie. Przeważnie się udawało.
- Ty myślisz, że jak mnie będziesz tak zawsze prosił, to ja ulegnę. No i tu masz rację, zawsze na ratunek mojej słodkiej księżniczce – chłopak posłał ultra słodkie spojrzenie i wybiegł z domku jak z procy. Na szczęście obszar do przeszukania nie był duży. Nie było także mowy o tym, żeby różowowłosy mógł w jakiś sposób stąd uciec, no chyba, że był magiem czy kimś takim. Ale to raczej mało prawdopodobne, także Genpaku niewiele myśląc poszedł w kierunku domku „JUNKIE”. I tak zbyt dużego pola do manewru nie miał, a wysilając swoją mózgownicę jak najbardziej, to miejsce wydało mu się bardzo prawdopodobne. Tak właśnie nasz detektyw Hagino wpadł na trop psotnika Iidy. Został także świadkiem niecodziennej sytuacji. Oczywiście jego ciekawska natura nie pozwoliła się wtrącać, tak więc Hagino pozostał w ukryciu i uważnie słuchał.
- Nie wiem, o chuj ci wtedy chodziło, na tym całym przywitaniu, ale dobrze ci radzę odwal się od Orinosuke – białowłosy chłopak, Meiji był zdenerwowany, a co najważniejsze czuł zagrożenie, które w ogóle mu się nie podobało. I bądź, co bądź nie miał zamiaru oddawać mężczyzny jakiejś pierwszej lepszej łajzie.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Kto to w ogóle jest Orinosuke? - Etsuya wyraźnie pogrywał sobie z chłopakiem. Na jago twarzy nie malowały się nawet najmniejsze oznaki zakłopotania. Można by zaryzykować stwierdzeniem, że zaistniała sytuacja bardzo mu się podobała.
- Nie udawaj idioty! - Meiji oburzył się jeszcze bardziej, a włosy nastroszyły mu się jak u wściekłego kociaka. - Zapamiętałeś imiona wszystkich, a już na pewno jego! Widziałem, co zrobiłeś.
- Jeszcze nic nie widziałeś, bo nic nie zrobiłem. Jesteś strasznie nerwowy, strach pomyśleć, co byś chciał mi zrobić, jakbym przespał się z tym twoim Orinosuke. - Iida popatrzył wyzywająco na białowłosego i uśmiechnął się przebiegle. Ozawa natomiast nie wytrzymał. Zamachnął się i z całej siły uderzył w twarz różowowłosego. Ten nawet się nie cofnął. Złapał się za bolące miejsce i zaczął cichutko chichotać.
- Ty jesteś chory. I nie waż się więcej tak mówić w moim towarzystwie! Orinosuke nie zniżyłby się do tego, by się z tobą przespać – Ozawa był lekko przestraszny zachowaniem Iidy. Był to pierwszy taki przypadek, który po spoliczkowaniu zaczął się śmiać.
- Wiesz, zdrowego by mnie tu nie przyjęli – tym razem to Etsuya zamachnął się i wymierzył policzek Ozawie. - Jesteśmy kwita. Powiedział wesoło i uśmiechnął się do rozdrażnionego aż do łez Meiji'ego. W tym samym momencie do akcji wkroczył Genpaku. Jakoś nie miał ochoty rozdzielać rozhisteryzowanego Ozawy od różowowłosego. Poza tym dowiedział się paru ciekawych rzeczy.
- Dobra, koniec tych pogaduszek. Ozawa do siebie, a ty młody idziesz ze mną – Hagino starał się brzmieć jak straszy bart, którego trzeba słuchać, jednak pozbawione wyrazu oczy, które wbiły się w niego beznamiętnym spojrzeniem, w ogóle mu tego nie ułatwiały.
- A jeśli nie będę chciał z tobą wrócić, to co? - Iida popatrzył na niego z pogardą.
- To zabiorę cię siłą – Genpaku odpowiedział wesoło, chociaż tliła się w nim mała iskierka przerażenia.
- Dobra, dobra już z tobą idę. Papa moja biała śnieżynko – słowa te było skierowane oczywiście do Ozawy, który o mało co nie wyskoczył z siebie, gdy to usłyszał. Jednak posłusznie udał się w stronę domku. Wiedział, że ich lider, czytaj Orinosuke, z chęcią dowie się, gdzie tak długo szlajał się białowłosy.
Hagino i Etsuya natomiast, słowem się do siebie nie odezwali, gdy wracali do domku. Genpaku pogwizdywał coś pod nosem, różowowłosy natomiast intensywnie nad czymś myslał. Tak samo bez słowa rozdzielili się już wewnątrz domku. Jeden wszedł do swojego pokoju, drugi do swojego.
Pokój Genpaku Hagino i Kuniyuki'ego Kusatsu.
- I jak było? - Kusatsu starał się ukryć ciekawość w swoim głosie. Jednak prawie cały drżał z podniecenia. Tak, on też uwielbiał plotki, chociaż gdyby spytać go o to wprost, to powiedziałby, że to tylko babskie zajęcie niegodne prawdziwego mężczyzny.
- O rany, uwierz mi, będzie się działo, oj będzie – Genpaku jakby zmęczony opadł na łóżko i popatrzył na blondyna, który wyczekiwał na chociażby najmniejszą informację.
- To może coś mi powiesz. Czy może masz zamiar zabrać tę tajemnicę, do grobu? – Kuniyuki zniecierpliwił się trochę. Ale jeszcze nie na tyle, by czymś rzucić w chłopaka.
- Dobra, spoko. Ozawa i Etsuya o mało co się nie pobili, to znaczy spoliczkowali się, no ale nie zdążyli nic więcej, bo wkroczyłem do akcji – całkiem dumny z siebie Hagino gestykulował żywo i patrzył w stronę blondyna, który w ogóle nie wyglądał na zadowolonego.
- Ty i te twoje opowiadania z pierwszej ręki. A może by tak od początku? O kogo prawie się pobili i dlaczego? - historie opowiadanie przez Genpaku nigdy nie miały początku ani końca, toteż Kusatsu nauczył się jak wyciągać najważniejsze informacje od współlokatora.
- A, zapomniałem. No o Orinosuke. Iida coś zrobił jak się wszyscy zbiorowo zapoznawaliśmy, a co nie umknęło uwadze Ozawy. Tylko nie wiem, co on takiego mógł zrobić, skoro wszyscy tam byliśmy.
- Pewnie jakiś prowokujący gest. A, że Meiji jest zazdrosny jak cholera, więc wyszło jak wyszło. To Etsuya pewnie da sobie spokój. Mała histeryczka go odstraszyła?
- A coś ty! Ten mały popierdzieleniec wyglądał, jakby się świetnie bawił. Przerażający typ, mówię ci. Następnym razem ty po niego idziesz, jak coś wykombinuje – Genpaku zadrżał teatralnie i złapał się za ramiona. Po czym popatrzył na blondyna, by sprawdzić jego reakcję. Ten jak zwykle został niewzruszony i obojętny.
- Już lecę, patrz jak się za mną pali – blondyn opadł na łóżko i zaczął wpatrywać się w sufit. Dobrze wiedział, że w różowowłowłosym siedzi coś okropnego, jakiegoś rodzaju wynaturzenie. Nie wiedział tylko, co to takiego mogło być. W ogóle nie spodobał mu się od samego początku i miał wrażenie, że Etsuya to wyczuł. Więc jeśli rozegra coś nie tak, będzie miał kłopoty. Jedyne, co udało mu się określić to to, że chłopak był manipulantem i intrygantem. Coś jak wilk w owczej skórze. Słodki i łagodny tylko do czasu. Zachowywał się tak, jak było mu wygodnie. Poza tym wyglądał jakby nie miał w ogóle zahamowań, ani zdrowego rozsądku. Nie to, że oni mieli to, albo to. Jednak i on, i Hagino potrafili czasami nad sobą zapanować. W każdym bądź razie różnili się od siebie diametralnie.
- Ej, Kusatsu, nad czym tak myślisz? - z rozmyślań wyrwał go nie kto inny jak Genpaku. Zresztą zawsze to robił, więc niby czemu tym razem miałoby być inaczej?
- Nie twój interes.
- Wiem, że wiesz i wiem, że już to mówiłem, ale jesteś zimny jak lód.
- Nie dla wszystkich, spadaj.
- Ale dla minie tak. Zawsze kiedy jesteś taki bestialsko zimny uśmiercasz jedno zwierzątko, wiesz?
- Szkoda, że nie uśmiercam ciebie. Skończysz ty gadać o tych pierdołach, czy znowu mam ci przyłożyć? - Kuniyuki od niechcenia spojrzał na kolegę, który stęsknionymi oczami się w niego wpatrywał. Szczerze nienawidził tego spojrzenia, czuł się wtedy winny, chociaż w ogóle nie był.
- To jedyne momenty kiedy mnie dotykasz więc bij ile chcesz – Hagino wstał i klęknął przy łóżku blondyna. Palcami przejechał po blond włosach, które leżały spokojnie na mięciutkiej poduszce.
- I czegoś ty się tak mnie uczepił? - Kuniyuki zapytał, chociaż dobrze wiedział, jaka będzie odpowiedź. Niemniej jednak, lubił te chwile, gdy chłopak poważniał.
- Bo cię lubię – Genpaku klęknął i położył głowę na brzuchu kolegi. Kusatsu wzdychnął i pozwolił Genpaku na ten mały, nieszkodliwy akt. Przecież nie mógł go cały czas odpychać. Nawet on czasami potrzebował trochę ciepła.
- Wiem, wiem. Przez chwilę nie gadaj – w pokoju zawisła atmosfera czystej intymności. Rzadko kiedy zdarzało się, by w tym pokoju panowała atmosfera takiego spokoju. Przeważnie psuł ją Hagino. Jednak tym razem spokój panował dopóki ktoś nie zapukał do drzwi. Kusatsu brutalnie zrzucił głowę chłopaka ze swojego brzucha. Zdezorientowany Hagino wylądował na podłodze patrząc z nienawiścią na drzwi.
Jak wielkie było ich zdziwienie, gdy zobaczyli, że w drzwiach stoi Shogo.

2. Szczególny stan umysłu

Dziwną ciszę, która nie nastała tutaj od paru ładnych miesięcy, przerwał opiekun domku „PSYCHO”.
- Ekhm – chrząknął. - Mnie już poznałeś, po mojej lewej stoją Genpaku Hagino, Kuniyuki Kusatsu oraz twój współlokator Masazumi Ota. Dalej stoją podopieczni Noritoshi'ego Numaty. Orinosuke Sugita, Meiji Ozawa, Raidon Yonokawa, Shogo Tsuji. I tak pewnie nie zapamiętałeś – opiekun spojrzał na swojego nowego podopiecznego, który szczerzył się właśnie w jego kierunku. Za nic nie mógł rozgryźć dziwnych zachowań różowowłosego. Etsuya zeskoczył wesoło z niskiego podestu i żwawym krokiem podszedł do grupki stojących mężczyzn. Nabrał powietrza i wyrecytował kolejno, pokazując palcem:
- Genpaku Hagino, Kuniyuki Kusatsu oraz mój współlokator Masazumi Ota – następnie przemieścił się kawałek i znów powiedział. - Tam dalej stoją podopieczni Noritoshi'ego Numaty. Orinosuke Sugita, Meiji Ozawa, Raidon Yonokawa, Shogo Tsuji. Czy jednak dobrze zapamiętałem? - Iida podszedł blisko swojego opiekuna. Tak blisko, że ich klatki piersiowe prawie się stykały. Uśmiechał się wesoło i przez cały czas utrzymywał z nim kontakt wzrokowy.
- Wspaniale, przynajmniej będziemy pewni, że nie masz żadnych problemów z pamięcią – głos Sadatake był niewzruszony, tak jakby nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. Jednak przeczuwał, że niedługo zaczną dziać się tutaj dziwne rzeczy.
- Super – chłopak klasnę w dłonie i przytulił się do swojego opiekuna, który chwilowo oniemiał. Jednak jak na osobę z doświadczeniem przystało, poklepał różowowłosego po głowie i powiedział do Genpaku:
- Dobra, bierz tego rzepa i idźcie do domku – Hagino jednak nie bardzo wiedział, jaka się do tego zabrać. Właściwie to przystawiał się do chłopaka, jak pies do jeża. A niecierpliwe spojrzenie opiekuna coraz bardziej go poganiało. Na szczęście Etsuya opamiętał się w porę i sam odskoczył od opiekuna.
- To gdzie mam iść? - spytał Genpaku, który dalej wyglądał jakby trawił całą zaistniałą sytuację.
- Boże, co za idiota. Za nami, chodź nowy i nie zwracaj uwagi na tego debila. Pewnie dopiero jutro do niego dojdzie, co się właściwie stało – blondyn nie wytrzymał całkowitego zidiocenia swojego kolegi i sam przeją inicjatywę. Złapał Iidę za rękę i pociągnął za sobą. Etsuya odchodzą spojrzał w stronę Orinosuke, lidera domku „JUNKIE” i puścił mu oczko, oblizują przy tym usta językiem bardzo, ale to bardzo powoli.
- Co do kurwy? - z pełnym zdziwieniem i niedowierzaniem Meiji popatrzył na Iidę. Jednakże nie zdążył mu nic powiedzieć, ani tym bardziej zrobić, bo zaabsorbowany całą sytuacją Kuniyuki wyciągnął z auli różowowłosego.
- Niedługo przejdzie ci ten dobry humor – blondyn chcąc zagaić powiedział pierwsze, co mu przyszło do głowy.
- Tak myślisz? Bo widzisz, mi się wydaje, że ja będę się bawił przednio – Kusatsu zignorował tę wypowiedź i wprowadził nowego do domku. Posadził go na kanapie w saloniku i sam usiadł obok niego. Do domku za sekundę wparował Genpaku, a zaraz za nim jak cień wpełznął Masazumi.
- Osz ty, kurwa! Różowy wymiatasz! - Hagino tryskał zbyt dużą dawką energii nawet, jak na niego. Jak widać cała sytuacja podziałała na niego pobudzająco. Etsuya przeszedł obok niego obojętnie i złapał Otę za rękę.
- Więc jesteś moim współlokatorem? Super, chodźmy do naszego pokoju, prowadź – chłopak nic nie odpowiedział,co było raczej do przewidzenia i grzecznie zaprowadził różowowłosego do pokoju.
- Olał mnie, tak? - Hagino popatrzył na blondyna.
- Tak – odpowiedział jak gdyby nigdy nic Kusatsu.
- I prawdopodobnie będzie mnie olewał – kontynuował.
- Prawdopodobnie tak. Ej, w ogóle nie sądzisz, że on jest strasznie dziwny?
- Dziwny? On jest popierdolony bardziej niż nasza dwójka razem. Jak w ogóle można zapamiętać tyle imion i nazwisk naraz?
- A ty jak zwykle przejmujesz się pierdołami. Ma dobrą pamięć, dobrze dla niego. Nie zwróciłeś uwagi na tą jego dziwną manierę? - Kuniyuki robił się najwyraźniej podejrzliwy i miał ku temu podstawy.
- Manierę? O co ci chodzi jebany spiskowcu?
- Boże, nie dość, że zboczony to głupi jak but. Nie widzisz, że ma, no sam nie wiem jak to ująć. W każdym bądź razie, uważa się za lepszego od nas, lepszego od samych opiekunów. Dla niego to, że się tu znalazł to zabawa. On się zachowuje jak dwulatek, który właśnie dostał nową zabawkę.
- A co się dziwisz. Przecież normalnego gościa by tu nie przyjęli.
- Ja przy tobie sfiksuje jeszcze bardziej – Kusatsu westchnął bezgłośnie i popatrzył zrezygnowanym wzrokiem na swojego kolegę. Czasami on też chciał być takim kretynem, przynajmniej teraz nie przejmowałby się zbytnio nowym. A zresztą, czym tu się przejmować? Jak coś będzie nie tak, wystarczy to zgłosić opiekunowi i po problemie. Przynajmniej tak uważał.
Pokój Etsuii Iidy i Masazumi'ego Oty.
Etsuya wpadł do pokoju jak przeciąg, prosto na łóżko. Torbę rzucił gdzieś w kąt, nie patrząc właściwe na jej tor lotu. Jego włosy rozsypały się na poduszce, a on zaczął się wesoło i cicho śmiać. Masazumi natomiast najspokojniej w świecie podszedł do okna i usiadł na parapecie. Zaczął się intensywnie wpatrywać w różowowłosego, który wyglądał dziwacznie. Ale nie jemu oceniać ludzi, skoro sam nie był z tych normalnych i poukładanych.
- Ty nie mówisz, tak? Dla mnie spoko, wolę ciebie niż tego rozgadanego idiotę. Poza tym, co tu dużo kryć, jeśli mam kogoś słuchać, to tylko samego siebie – Iida uśmiechnął się ciepło w stronę współlokatora, jednak jego uśmiech zawierał dziwny i nie od opisania jad, który, gdyby był widoczny, zalałby teraz całą, piękną buźkę różowowłosego.
Ota trochę się wzdrygnął, jednak już dawano temu postanowił, że wszystko mu jedno i natychmiastowo się uspokoił. Już od dawna wspaniale praktykował wszystkie tajniki zduszania w sobie emocji. Także od trzech lat nie odezwał się do nikogo ani słowem. Jedyną dostępną do niego drogą komunikacji, były po prostu kartki papieru i coś do pisania. Etsuya jakby wyczuł całą sytuację. Podszedł do swojej torby wyciągnął z niej notes i długopis. Na papierze nabazgrał:
Masz może ochotę na gorący pocałunek, na przywitanie? Lubię twoje usta.” Masazumi z wrażenia aż szerzej otworzył oczy. Sam nie mógł uwierzyć w to, co przeczytał. Oczywiście tekst sprawdził z jakieś pięć razy. Drżącą ręką sięgnął po swój długopis i na tej samej kartce odpisał: „Nie znamy się. Dlaczego miałbym całować się z nieznajomym chłopakiem?”
- A kogo to obchodzi? - Iida powiedział wyrazy, które złączyły się w zadnie, tuż przed twarzą współlokatora. Nie czekając już na nic, złapał Masazumiego za włosy, a swoje usta przybliżył do jego. Pocałunek nie był jednak namiętny, tak jak to proponował różowowłosy. Właściwie tylko lekko musnął wargami usta swojego kolegi.
- Całowałeś się już z kimś kiedyś? Pomachaj głową – Ota zakomunikował, że nigdy coś takiego nie miało miejsca.
- Rozumiem, a chciałbyś z kimś, kto jest tutaj? Napisz jego imię na kartce, a ja obiecuję, że ci pomogę – różowowłosy wydawał się w tym momencie taki przyjazny i dobroduszny. Masazumi jednak wahał się trochę. Po trosze zastanawiał się, czy jest tu w ogóle taka osoba. Z drugiej jednak strony, czy mógł zaufać nowemu koledze, który wydawał się trochę niezrównoważony? Jednak po chwili wahania, na kartce pojawiło się imię lokatora domku „JUNKIE”. Iida uśmiechnął się pod nosem, po czym zmiętolił kartkę i wyrzucił ją do śmieci. Na pytający wzrok chłopaka odpowiedział:
- Przecież nikt nie może dowiedzieć się o naszym małym sekrecie, a już w szczególności, nie nasza ofiara. Prawda? - Masazumi przytaknął i przeniósł się na łóżko. Położył się twarzą do ściany i nie reagował już na nic. Najzwyczajniej w świece się wyłączył. Różowowłosy natomiast uśmiechnął się szyderczo i sugestywnie popatrzył na drzwi od swojego pokoju.
- Czas zacząć działać.
Pokój Genpaku Hagino i Kuniyuki'ego Kusatsu.
- Blondi , przestań już myśleć o tym szczeniaku – Kustasu popatrzył na kolegę wzrokiem pełnym nienawiści. Ile razy miał mu powtarzać, żeby tak go nie nazywał?
- Powiedz mi mój drogi kretynie, ile razy już ode mnie dostałeś za nazywanie mnie Blondi? - Kuniyuki powiedział słodziutko i przybliżył się do Genpaku.
- A bo ja wiem, chyba ze stówę już będzie – blondyn zamachnął się i wymierzył pięść prosto w twarz Hagino. Ten złapał się za bolące miejsce i zaczął psioczyć na Kusatsu.
- Masz sto pierwszy i jeśli nie chcesz liczyć dalej, to mnie tak nie nazywaj.
-Auuu, przecież wiesz, że to tak pieszczotliwie. No jak przekomarzająca się para – Genpaku zaszedł blondyna od tyłu i złapał go w pasie. Kuniyuki zaczął się wyrywać i wrzeszczeć na chłopaka:
- A niby z jakiej paki mamy się przekomarzać jak jakaś słodka parka?! Puść mnie kretynie! Puszczaj mówię!
- Dobra, dobra, tylko się tak nie drzyj. Znowu przywołasz Sadatake i co będzie?
- Ja przywołam? Ja? JA?! - blondyn nie wytrzymał, zresztą już nie pierwszy raz. Rzucił się na Hagino z pięściami i nie patrząc nawet gdzie, zaczął go bić. Jednak na nieszczęście Kusatsu, Genpaku był trochę większy, więc bez jakiegoś większego problemu udało mu się obezwładnić blondyna.
- Przeproś mnie, albo cię pocałuję – Hagino nie przejmował się w ogóle wybuchami swojego kolegi. Zresztą tylko one urozmaicały mu tutaj życie. No może czasami stało się coś ciekawszego, ale nawet jeśli, to było to bardzo rzadko.
- Spierdalaj napalona kreaturo – blondyn dumnie przekręcił głowę w bok.
- Wiesz, że zdrowy mężczyzna nie może długo wytrzymać bez pieszczot, prawda?
- Spierdalaj powiedziałem – Kusatsu pod tym względem był nie ugięty. Nigdy mu nawet do głowy nie przyszło, że mógłby się pocałować z tym głupkiem Genpaku.
- No jeden kiss, albo przeproś – Hagino tym razem nie miał zamiaru ustąpić. Oczywiście liczył też nie nieugiętość charakteru kolegi. Miał żywą nadzieję, że Kuniyuki jednak nie przeprosi, a on bez żadnych wyrzutów sumienie będzie mógł go pocałować.
- Spróbuj mnie pocałować, a odgryzę ci język, obiecuję.
- Więc nie masz zamiaru przeprosić?
- Nie – jak zwykle nieugięty Kusatsu nie myślał nawet o tym, że mógłby wypowiedzieć takie słowo jak przepraszam, w szczególności jeśli chodziło o tego półgłówka.
Hagino już na nic nie czekał. Przejechał wilgotnym językiem po szyi Kustasu. Zaczął go delikatnie po niej całować i ją podgryzać. Z każdą sekundą podchodził coraz wyżej zbliżając się swojego celu, a mianowicie do słodkich ust Kuniyuki'ego.
- Zrób to, a się do ciebie już nigdy nie odezwę – Kusatsu wycedził przez zęby i gniewnie popatrzył na Hagino, który wyglądał jakby w ogóle na całowaniu nie chciał skończyć.
- Serio? - Genpaku zrobił minę zbitego psa i przybliżył swoją twarz do twarzy blondyna. Ich nosy się stykały, a oczy cały czas w siebie wpatrywały.
- Serio, serio – Kustasu był cały czas nieugięty i wyglądało na to, że w ogóle nie miał ochoty ustąpić. Hagino jedynie westchnął zrezygnowany i w stał z kolegi. Podał mu rękę i podniósł go z podłogi.
- Nadejdzie dzień, w którym sam będziesz mnie o to prosił – powiedział dumnie Genpaku i jakby przez chwilę zastanawiał się właśnie nad fajnością słów, które wypowiedział
- Na pewno nie przed końcem świata – odpowiedział mu natychmiastowo Kuniyuki i poklepał go po przyjacielsku po ramieniu, po czym usiadł przy biurku i zaczął kończyć swój wiersz na zajęcia z panią psycholog. Genpaku natomiast przyuważył przez okno, jak ich młody kolega wymyka się z domku.