- TY STARY PATRZ, PATRZ NO! -
Hagino podekscytował się jeszcze bardziej, niż to robił zazwyczaj, czym
oczywiście wyprowadził z równowagi Kusatsu.
-
Zamknij się, proszę ja ciebie. Jestem ZAJĘTY! Daj mi skończyć ten
jebany wiersz! - słowa te nie były raczej miłą prośbą. Były czymś na
kształt wymuszenie spokoju, który tak bardzo chciał uzyskać blondyn.
-
No ale... - Genpaku wyraźnie posmutniał. Przecież chciał mu tylko
powiedzieć, o czymś co wydało mu się interesujące. Eh, jak zwykle zimny
jak góra lodowa Kuniyuki spławił kolegę.
-
Żadne ale, pomyśl, że jesteś teraz sam i nie masz do kogo mordy
otworzyć. Rozumiesz? - Hagino popatrzył na niego wzrokiem zbitego psiaka
i westchnął. Po chwili jednak dodał:
-
Ze sobą też można rozmawiać – wymamrotał pod nosem. - Genpaku mój
bracie właśnie widzisz jak Etsuya wymknął się z domku, zaprawdę wprawny z
cienie obserwator – powiedział jakby do siebie, ale tak, żeby usłyszał
to także blondyn.
- Coś
ty powiedział? - Kusatsu zerwał się z krzesła i podbiegł do okna.
Rzeczywiście różowa czupryna była jeszcze widoczna. Ale dokąd się
wybierała? Kolegom nie przychodziło nic do głowy.
- Ty, jak myślisz, co on knuje? - Genpaku zagaił energicznie, wyraźnie podekscytowany.
- Nie wiem, ale idź po niego. I tak nie robisz nic produktywnego.
-
Ja nie idę, on mnie przeraża. Poza tym, tak mnie brutalnie spławił, że
pewnie mnie nie posłucha. Ty idź, masz taki wpływ jak samica na młode.
Jak warkniesz, to wszyscy idą za tobą grzecznie i nawet nie zadają pytań
– Kuniyuki popatrzył na niego, jakby zaraz miał dokonać aktu
morderstwa. Niemniej jednak powstrzymał się przed tym czynem.
-
Za kogo ty mnie masz? Przecież nie warczę cały czas, nie jestem jakimś
potworem. Bo jeśli o nich mowa, to wygrywa ze mną Orinosuke. Ale nie o
tym, idź ty, bo ja cię proszę. To jak, zrobisz to dla mnie? - blondyn
postanowił wykorzystać słaby punkt Genpaku. Wiedział bowiem, że jeśli
ładnie poprosi, to prawdopodobnie chłopak ulegnie. Przeważnie się
udawało.
- Ty myślisz, że
jak mnie będziesz tak zawsze prosił, to ja ulegnę. No i tu masz rację,
zawsze na ratunek mojej słodkiej księżniczce – chłopak posłał ultra
słodkie spojrzenie i wybiegł z domku jak z procy. Na szczęście obszar do
przeszukania nie był duży. Nie było także mowy o tym, żeby różowowłosy
mógł w jakiś sposób stąd uciec, no chyba, że był magiem czy kimś takim.
Ale to raczej mało prawdopodobne, także Genpaku niewiele myśląc poszedł w
kierunku domku „JUNKIE”. I tak
zbyt dużego pola do manewru nie miał, a wysilając swoją mózgownicę jak
najbardziej, to miejsce wydało mu się bardzo prawdopodobne. Tak właśnie
nasz detektyw Hagino wpadł na trop psotnika Iidy. Został także świadkiem
niecodziennej sytuacji. Oczywiście jego ciekawska natura nie pozwoliła
się wtrącać, tak więc Hagino pozostał w ukryciu i uważnie słuchał.
-
Nie wiem, o chuj ci wtedy chodziło, na tym całym przywitaniu, ale
dobrze ci radzę odwal się od Orinosuke – białowłosy chłopak, Meiji był
zdenerwowany, a co najważniejsze czuł zagrożenie, które w ogóle mu się
nie podobało. I bądź, co bądź nie miał zamiaru oddawać mężczyzny jakiejś
pierwszej lepszej łajzie.
-
Nie rozumiem, o co ci chodzi. Kto to w ogóle jest Orinosuke? - Etsuya
wyraźnie pogrywał sobie z chłopakiem. Na jago twarzy nie malowały się
nawet najmniejsze oznaki zakłopotania. Można by zaryzykować
stwierdzeniem, że zaistniała sytuacja bardzo mu się podobała.
-
Nie udawaj idioty! - Meiji oburzył się jeszcze bardziej, a włosy
nastroszyły mu się jak u wściekłego kociaka. - Zapamiętałeś imiona
wszystkich, a już na pewno jego! Widziałem, co zrobiłeś.
-
Jeszcze nic nie widziałeś, bo nic nie zrobiłem. Jesteś strasznie
nerwowy, strach pomyśleć, co byś chciał mi zrobić, jakbym przespał się z
tym twoim Orinosuke. - Iida popatrzył wyzywająco na białowłosego i
uśmiechnął się przebiegle. Ozawa natomiast nie wytrzymał. Zamachnął się i
z całej siły uderzył w twarz różowowłosego. Ten nawet się nie cofnął.
Złapał się za bolące miejsce i zaczął cichutko chichotać.
-
Ty jesteś chory. I nie waż się więcej tak mówić w moim towarzystwie!
Orinosuke nie zniżyłby się do tego, by się z tobą przespać – Ozawa był
lekko przestraszny zachowaniem Iidy. Był to pierwszy taki przypadek,
który po spoliczkowaniu zaczął się śmiać.
-
Wiesz, zdrowego by mnie tu nie przyjęli – tym razem to Etsuya zamachnął
się i wymierzył policzek Ozawie. - Jesteśmy kwita. Powiedział wesoło i
uśmiechnął się do rozdrażnionego aż do łez Meiji'ego. W tym samym
momencie do akcji wkroczył Genpaku. Jakoś nie miał ochoty rozdzielać
rozhisteryzowanego Ozawy od różowowłosego. Poza tym dowiedział się paru
ciekawych rzeczy.
-
Dobra, koniec tych pogaduszek. Ozawa do siebie, a ty młody idziesz ze
mną – Hagino starał się brzmieć jak straszy bart, którego trzeba
słuchać, jednak pozbawione wyrazu oczy, które wbiły się w niego
beznamiętnym spojrzeniem, w ogóle mu tego nie ułatwiały.
- A jeśli nie będę chciał z tobą wrócić, to co? - Iida popatrzył na niego z pogardą.
- To zabiorę cię siłą – Genpaku odpowiedział wesoło, chociaż tliła się w nim mała iskierka przerażenia.
-
Dobra, dobra już z tobą idę. Papa moja biała śnieżynko – słowa te było
skierowane oczywiście do Ozawy, który o mało co nie wyskoczył z siebie,
gdy to usłyszał. Jednak posłusznie udał się w stronę domku. Wiedział, że
ich lider, czytaj Orinosuke, z chęcią dowie się, gdzie tak długo
szlajał się białowłosy.
Hagino
i Etsuya natomiast, słowem się do siebie nie odezwali, gdy wracali do
domku. Genpaku pogwizdywał coś pod nosem, różowowłosy natomiast
intensywnie nad czymś myslał. Tak samo bez słowa rozdzielili się już
wewnątrz domku. Jeden wszedł do swojego pokoju, drugi do swojego.
Pokój Genpaku Hagino i Kuniyuki'ego Kusatsu.
-
I jak było? - Kusatsu starał się ukryć ciekawość w swoim głosie. Jednak
prawie cały drżał z podniecenia. Tak, on też uwielbiał plotki, chociaż
gdyby spytać go o to wprost, to powiedziałby, że to tylko babskie
zajęcie niegodne prawdziwego mężczyzny.
-
O rany, uwierz mi, będzie się działo, oj będzie – Genpaku jakby
zmęczony opadł na łóżko i popatrzył na blondyna, który wyczekiwał na
chociażby najmniejszą informację.
-
To może coś mi powiesz. Czy może masz zamiar zabrać tę tajemnicę, do
grobu? – Kuniyuki zniecierpliwił się trochę. Ale jeszcze nie na tyle, by
czymś rzucić w chłopaka.
-
Dobra, spoko. Ozawa i Etsuya o mało co się nie pobili, to znaczy
spoliczkowali się, no ale nie zdążyli nic więcej, bo wkroczyłem do
akcji – całkiem dumny z siebie Hagino gestykulował żywo i patrzył w
stronę blondyna, który w ogóle nie wyglądał na zadowolonego.
-
Ty i te twoje opowiadania z pierwszej ręki. A może by tak od początku? O
kogo prawie się pobili i dlaczego? - historie opowiadanie przez Genpaku
nigdy nie miały początku ani końca, toteż Kusatsu nauczył się jak
wyciągać najważniejsze informacje od współlokatora.
-
A, zapomniałem. No o Orinosuke. Iida coś zrobił jak się wszyscy
zbiorowo zapoznawaliśmy, a co nie umknęło uwadze Ozawy. Tylko nie wiem,
co on takiego mógł zrobić, skoro wszyscy tam byliśmy.
-
Pewnie jakiś prowokujący gest. A, że Meiji jest zazdrosny jak cholera,
więc wyszło jak wyszło. To Etsuya pewnie da sobie spokój. Mała
histeryczka go odstraszyła?
-
A coś ty! Ten mały popierdzieleniec wyglądał, jakby się świetnie bawił.
Przerażający typ, mówię ci. Następnym razem ty po niego idziesz, jak
coś wykombinuje – Genpaku zadrżał teatralnie i złapał się za ramiona. Po
czym popatrzył na blondyna, by sprawdzić jego reakcję. Ten jak zwykle
został niewzruszony i obojętny.
-
Już lecę, patrz jak się za mną pali – blondyn opadł na łóżko i zaczął
wpatrywać się w sufit. Dobrze wiedział, że w różowowłowłosym siedzi coś
okropnego, jakiegoś rodzaju wynaturzenie. Nie wiedział tylko, co to
takiego mogło być. W ogóle nie spodobał mu się od samego początku i miał
wrażenie, że Etsuya to wyczuł. Więc jeśli rozegra coś nie tak, będzie
miał kłopoty. Jedyne, co udało mu się określić to to, że chłopak był
manipulantem i intrygantem. Coś jak wilk w owczej skórze. Słodki i
łagodny tylko do czasu. Zachowywał się tak, jak było mu wygodnie. Poza
tym wyglądał jakby nie miał w ogóle zahamowań, ani zdrowego rozsądku.
Nie to, że oni mieli to, albo to. Jednak i on, i Hagino potrafili
czasami nad sobą zapanować. W każdym bądź razie różnili się od siebie
diametralnie.
- Ej,
Kusatsu, nad czym tak myślisz? - z rozmyślań wyrwał go nie kto inny jak
Genpaku. Zresztą zawsze to robił, więc niby czemu tym razem miałoby być
inaczej?
- Nie twój interes.
- Wiem, że wiesz i wiem, że już to mówiłem, ale jesteś zimny jak lód.
- Nie dla wszystkich, spadaj.
- Ale dla minie tak. Zawsze kiedy jesteś taki bestialsko zimny uśmiercasz jedno zwierzątko, wiesz?
-
Szkoda, że nie uśmiercam ciebie. Skończysz ty gadać o tych pierdołach,
czy znowu mam ci przyłożyć? - Kuniyuki od niechcenia spojrzał na kolegę,
który stęsknionymi oczami się w niego wpatrywał. Szczerze nienawidził
tego spojrzenia, czuł się wtedy winny, chociaż w ogóle nie był.
-
To jedyne momenty kiedy mnie dotykasz więc bij ile chcesz – Hagino
wstał i klęknął przy łóżku blondyna. Palcami przejechał po blond
włosach, które leżały spokojnie na mięciutkiej poduszce.
-
I czegoś ty się tak mnie uczepił? - Kuniyuki zapytał, chociaż dobrze
wiedział, jaka będzie odpowiedź. Niemniej jednak, lubił te chwile, gdy
chłopak poważniał.
- Bo
cię lubię – Genpaku klęknął i położył głowę na brzuchu kolegi. Kusatsu
wzdychnął i pozwolił Genpaku na ten mały, nieszkodliwy akt. Przecież nie
mógł go cały czas odpychać. Nawet on czasami potrzebował trochę ciepła.
- Wiem, wiem. Przez
chwilę nie gadaj – w pokoju zawisła atmosfera czystej intymności. Rzadko
kiedy zdarzało się, by w tym pokoju panowała atmosfera takiego spokoju.
Przeważnie psuł ją Hagino. Jednak tym razem spokój panował dopóki ktoś
nie zapukał do drzwi. Kusatsu brutalnie zrzucił głowę chłopaka ze
swojego brzucha. Zdezorientowany Hagino wylądował na podłodze patrząc z
nienawiścią na drzwi.
Jak wielkie było ich zdziwienie, gdy zobaczyli, że w drzwiach stoi Shogo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz