piątek, 31 sierpnia 2012

12. Szczególny stan umysłu

Zafundowałam wam całkiem duży koktajl z imion i nazwisk, ale mam nadzieję, że sobie jakoś poradzicie ;)
***
Sadatake przeciągnął się na krześle i leniwym wzrokiem oplótł całe pomieszczenie. Słysząc jazgot Różowego niestety musiał ruszyć swoją ciężko pracującą osobę i iść w stronę hałasu. Kiedy wyszedł, zastał całkiem ciekawy obrazek. Numata trzymał swojego podopiecznego za koszulę i za nic nie chciał puścić wyrywającego się dzieciaka. Masazumi leżał na ziemi trzymając się za policzek, a Etsuya stał i zanosił się od płaczu. Higo miał ochotę wrócić do swojego domku i wyjść jeszcze raz by upewnić się, że zaistniała sytuacja nie miała w ogóle miejsca, a przedstawiony obraz to tylko jego wyobraźnia. Niestety wszystko było realne. Żeby tego było mało z domku „PSYCHO” wyskoczył Kusatsu i zaczął szarpać Iidę.
- Coś ty mu zrobił?! - rykną rozwścieczony blondyn. Na całe szczęście Genpaku odciągnął zdenerwowanego Kuniyuki'ego i mocną przyciągnął do siebie. Nie było to całkiem łatwym zadaniem, ponieważ zdenerwowany blondyn potrafił odnaleźć w sobie niesamowite pokłady siły.
Sadatake popatrzył pytająco w stronę Numaty, na co ten tylko wzruszył ramionami. No pięknie, wiedział, że tak będzie. Zawsze kiedy Noritoshi zaczął przeprowadzać jakieś śledztwo, wypływało coś, co miało powiązanie z jego domkiem. Zaczynało się to robić powoli denerwujące. W przeciwieństwie do drugiego opiekuna, on nie miał aż takiej frajdy z rozmawiania z tymi małymi pokrakami.
- Zrobimy tak, Iida i Ota pójdą ze mną, a wasza dwójka wróci do domku – Higo gestem ręki zaprosił dwójkę chłopców do siebie. Kiedy zniknęli w budynku, Ozawa spojrzał na swojego opiekuna i spytał:
- A co ze mną? Nie chcę iść do izolatki...
- Jak to co? Idziemy po Sugitę a później do Sadatake. Wszyscy razem sobie wszystko wyjaśnimy – jak powiedział, tak zrobił. Po chwili cała szósta znajdowała się w domku Sadatake.
- Co tu robi Ota? Pewnie ma z tym wszystkim jeszcze mniej wspólnego niż ja – Sugita popatrzył na opiekunów.
- Właśnie, Ota nie ma z tym nic wspólnego. A to co odstawił Etsuya to pewnie kolejny jego głupi plan. On jest serio niebezpieczny, powinniście go odesłać do prawdziwych świrów, żeby w kaftanie siedział – Ozawa postanowił, że nie będzie milczeć i opowie o wszystkim. Z dokładnymi szczegółami. Miał nadzieję, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, to Różowy faktycznie zostanie wyrzucony.
- Wy nic nie wiecie! - Etsuya w końcu zabrał głos. Oczywiście był cały roztrzęsiony i co chwilę pocierał czerwone od płaczu oczy.
- Oni może nie, ale ja wiem wszystko. To ty mi groziłeś, nie wykpisz się teraz Masazumim pieprzony manipulancie!
- Wymyślasz, bo jesteś zazdrosny! Zazdrosny o to, że na samym początku uśmiechnąłem się do Orinosuke!
- Uśmiechnąłeś?! Dobre sobie. Ty lubieżnie oblizałeś usta! Dam sobie rękę uciąć, że już wtedy coś knułeś ty mały, zakłamany gnojku! - atmosfera między chłopcami robiła się coraz gęstsza. Opiekunowie natomiast słuchali w spokoju. Nareszcie coś zaczęło się powoli wyjaśniać i to bez ich pytań pomocniczych.
- A skąd niby miałem wtedy wiedzieć, że rozkładasz przed nim nogi?! - i nagle zrobiło się cicho. Chwila konsternacji zawładnęła domkiem.
- Dobra, dobra. Sugita, o to się pożarliście? - spytał Noritoshi, tym samym przerywając moment ciszy.
- No dokładnie o to. Mogę już iść? Nie moja sprawa co tam dalej między nimi było – chłopak popatrzył na opiekuna błagalnym wzrokiem, głowa go już zaczynała boleć od tych krzyków. Nie znosił rozhisteryzowanych małolatów, a teraz jeden siedział po jego lewej, drugi po prawej stronie. Jak można się domyślić miał niezłe stereo.
- Dobra idź, jak będziesz potrzebny to cię jeszcze zawołam.
- Tak jest – chłopak wyszedł.
W domku zostało pięć osób.
- Ozawa od początku, po kolei, bez wrzasków i wyzwisk. Postaraj się używać imion – powiedział Numata i popatrzył na swojego podopiecznego groźnym wzrokiem.
- Tak jak już powiedziałem na początku. Ta różowa pałka, to znaczy Etsuya, wyprowadziła mnie z równowagi już na samym początku. Zachował się nieodpowiednio, powiedziałem już co zrobił. Później pokłóciłem się o to z Orinosuke, który nie miał nic przeciwko temu dwuznacznemu przywitaniu. Po prostu mi się to nie spodobało. I na maksa wkurzony wybiegłem z domku. Jak się okazało Tsuji zaczął mnie szukać, no nie tylko on i tutaj pojawia się problem. Bo to nie Tsuji a Etsuya mnie znalazł. Schowałem się pod podestem, tam jest obluzowana deska. Iida przysunął tam skrzynię i zaczął mi grozić. Powiedział, że mógłby to wszystko teraz podpalić, wyglądałoby to jak wypadek, a sfajczyłbym się tam w środku. Dodał też, że na spokojnie może mi zrobić krzywdę i jeśli tylko będzie chciał, to nikt się nawet nie domyśli, że to jego sprawka. Powiedział, że jeśli chcę sobie tutaj spokojnie żyć, to mam w spokoju zostawić Orinosuke i nikomu nie mówić o tym, co między nami zaszło. To znaczy między mną a Iidą. Tak to mniej więcej wyglądało – opiekunowie wysłuchali całej historii, trochę nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszeli.
- A jak jest twoje wersja? - tym razem głos zabrał Sadatake, zwracając się w stronę Różowego.
- To nie do końca jest tak, jak mówi Ozawa. Owszem to ja znalazłem pierwszy Meiji'ego, ale to dlatego, że chciałem pomóc. Czułem się trochę winny, bo to przez moje niewłaściwe zachowanie uciekł i się gdzieś schował. Po prostu nie chciałem, że reszta miała przykrości przez moje zachowanie, więc postanowiłem, że pomogę. I przechodząc do następnej części, wcale mu nie groziłem! Porozmawiałem z nim tylko. Bo przecież jak się ich nie zna, to od razu wiadomo, że Sugita się tylko nim bawi. Więc postanowiłem pogadać z Ozawą na ten temat, ponieważ Orinosuke podoba się także Masazumi'emu. I wcale nie powiedziałem Meiji'emu, że go podpalę! To już sobie sam dopowiedział, bo strasznie się oburzył kiedy mu opowiedziałem o tej sprawie z Otą. Później opowiedziałem o całym zajściu Masazumi'emu. A ten się tylko zdenerwował i napisał, że widocznie wcale nie chciałem mu pomóc i, że pewnie tylko go ośmieszyłem. I jeśli chcę to jakoś naprawić, to powinienem się jakoś pozbyć Meiji'ego. A skoro jestem nowy, to nikt nie powinien mnie o nic podejrzewać... - Iida zaczął znowu ciągnąć nosem i robić smutne minki. Ozawa natomiast aż się zagotował.
- Przecież od razu widać, że to kłamstwa! To gdzie niby są te kartki, które rzekomo napisał Ota? Co?
- Zniszczył je, przecież nie jest głupi – chłopak popatrzył na opiekunów, którzy obecnie byli w niemałym szoku. Jednak w największym szoku był sam Masazumi. Nigdy w życiu nie zrobiłby czegoś takiego. I owszem mówił Różowemu, że ktoś mu się podoba z domku „JUNKIE”, ale to przecież nie był Orinosuke! Nigdy w życiu. Czuł, że grunt zaczyna mu uciekać spod nóg. To, że nic nie mówił, zaczynało się obracać przeciwko niemu i to nie pierwszy raz. Bał się tego, że w końcu i on będzie musiał powiedzieć swoją wersję wydarzeń. Ze strachu przed Iidą, był prawie pewien, że sam przybije sobie gwóźdź do trumny.
- Dobra, dwie różne wersje. Pozostaje jeszcze kwestia tego, co ma do powiedzenia Masazumi – Sadatake pomasował się po skroni i popatrzył na spłoszonego chłopaka. Dobrze wiedział, że młody czuje się niekomfortowo przy tylu osobach i to jeszcze w takiej sytuacji.
- Mógłbyś zabrać Ozawę i Iidę? Ja pogadam na spokojnie z Masazumim – opiekun zwrócił się z prośbą do Numaty.
Mężczyzna zabrał chłopców ze sobą. W domku zostali tylko Ota i Higo. Starszy mężczyzna podszedł do biurka, wyciągnął z niego kartkę oraz długopis i podał swojemu podopiecznemu.
- Niczego się nie bój, pisz prawdę i tylko prawdę. Mieszkałeś z Różowym i nawet skłonny jestem uwierzyć w wersję Meiji'ego. Więc tak jakby, reszta zależy o tego co napiszesz.
Chłopak pokiwał głową i złapał za długopis. Przez chwilę się wahał, jakby myślał nad tym jakie słowa umieścić na papierze. Po chwili zaczął powoli pisać.
Higo odpalił papierosa. Nie spuszczał jednak z oczu młodego chłopaka. Właściwie był prawie pewien tego, co młody planował napisać. Gdy dostał kartkę ze zeznaniami Oty, przeklął cicho swoją intuicję.
- I jesteś pewien, że pozostajesz przy tej wersji wydarzeń? - opiekun spytał jedynie dla pewności. Masazumi kiwną potwierdzająco głową. Chciał by to wszystko się już skończyło. Postanowił, że to co zaczął Etsuya on skończy, dla dobra wszystkich.

piątek, 24 sierpnia 2012

11. Szczególny stan umysłu

Masazumi delikatnie zapukał do drzwi, po czym powoli wszedł do pokoju, który obecnie był zajmowany przez Różowego i Kusatsu.
- Mój piękny, PRAWDZIWY współlokator przyszedł mnie odwiedzić. – Etsuya podbiegł do chłopaka i rzucił mu się na szyję. Masazumi ugiął się lekko, bądź co bądź nie był budowy Herkulesa. Poklepał Różowego po ramieniu i wskazał na drzwi, mając nadzieję, że Iida zrozumie przesłanie i razem z nim wyjdzie.
- O, chcesz żebym z tobą wyszedł? Spoko, musiało ci się znudzić przebywanie z tym kretynem. - Kusatsu natomiast przyglądał się całemu zajściu. Popatrzył na wychodzącą dwójkę i już zaczynał się domyślać o co mogło chodzić. Tym bardziej, że Ota nigdy nie upominał się o czyjeś towarzystwo i na pewno nie był na tyle obłąkany, by z własnej woli wychodzić z tym małym psychopatą.
W tym czasie Genpaku zbierał się w sobie, by pójść i stawić czoła rozwścieczonemu Kusatsu. Westchnął głęboko, złapał oddech i ruszył w kierunku swojego starego pokoju. Zawahał się lekko przed wejściem do pieczary strzeżonej przez straszliwego blond-potwora, jednak postanowił, że nie da się dziś pokonać. Odważnie pociągnął za klamkę i szybko wszedł do środka zamykając za sobą drzwi.
- Wiedziałem... - słowa zrezygnowania wydobyły się z ust Kuniyuki'ego. Przewrócił oczami ze zrezygnowaniem i skrzyżował ręce na piersi, przybierając pozę niedostępności. Popatrzył na Genpaku, który właśnie w tym momencie wyglądał niezwykle idiotycznie, jednak był w tym wszystkim pewna nutka słodyczy. Jednak tę nutkę Kusatsu szybko wyrzucił sobie z głowy i z uporem maniaka powtarzał sobie, że jest na Genpaku śmiertelnie pogniewany.
- Ja... tego... no – Hagino zaczął się jąkać i nerwowo drapać po głowie. - Chciałem powiedzieć, że mi przykro – chłopak z robił oczy zbitego szczeniaczka i potulnie popatrzył na swojego rozmówcę, który dalej patrzył na niego jak na ostatni egzemplarz zidiocenia.
- I słusznie. Coś jeszcze?
- No myślałem, że mi wybaczysz – uśmiechnął się nerwowo.
- O myślałeś, a to nowość. Polecam robić to częściej. Dasz mi spokój czy mam cię stąd wytargać siłą? Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo nie chcę teraz na ciebie patrzeć – blondyn przybrał bojową pozycję i już gotował się do ataku. Jednak Genpaku w porę się ocknął z nerwowego amoku.
- To zamknij oczy! Usta najlepiej też i daj mi do cholery powiedzieć, to co chcę – Hagino warknął na niego ostrzegawczo i wyprostował się prężąc przy tym wszystkie swoje mięśnie. Kuniyuki popatrzył na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, można posunąć się nawet do stwierdzenia, że zrobiło to na nim wrażenie. Zamknął więc oczy i czekał na potok słów, którego się spodziewał. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Kusatsu wsłuchiwał się jedynie w ciszę, która coraz bardziej ogarniała wszystkie jego zmysły. Przez ułamek sekundy wydawało mu się nawet, że czuje jej oddech, jednak kiedy się zorientował, że oddech należy do materialnej osoby, było już za późno.
Genpaku delikatnie trzymał jego nadgarstki, nie miał zamiaru używać siły. Kuniyuki natomiast siedział odrętwiały lecz nawet do głowy mu nie przyszło, by zacząć się wyrywać. Siedział i czekał. Hagino przybliżył swoje usta do ucha zniewolonego chłopaka i zaczął szeptać.
- Przepraszam, że zachowałem się jak samolubny kretyn i że przeze ze musisz mieszkać z tą różową pałką, jednak nie mam zamiaru cię przez to stracić. Niemniej jednak, nie mam zamiaru się teraz poddać i nawet jeśli mnie odrzucisz, będę robić wszystko, byś znowu mi zaufał i znowu był mój.
- A kiedy ja byłem twój, kretynie? - Kusatsu uśmiechnął się ciepło. Wyciągnął prawą rękę spod dłoni Genpaku i przejechał nią delikatnie po jego policzku. Chłopcy dotknęli się czołami i przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Hagino złapał delikatnie dłoń, która spoczywała na jego twarzy. Skorzystał z intymnej sytuacji, która się między nimi wytworzyła i przybliżył swoje usta do ust blondyna. Na początku tylko lekko je musną, jednak gdy nie poczuł żadnego oporu ze strony Kusatsu postanowił pogłębić pocałunek. Kuniyuki początkowo nie wiedział jak zareagować, jednak poddał się, tym razem pozwalając, by Genpaku zrobił, to na co miał ochotę. Rozchylił lekko usta, umożliwiając Hagino natychmiastową interwencję. Zaczęli się namiętnie całować oddając całkowicie chwilowemu impulsowi. Genpaku szybko i sprawie przeniósł blondyna na łóżko. Ułożył się wygodnie między jego udami i ponownie schylił. Tym razem zaczął obdarowywać pocałunkami szyję blondyna, miejscami lekko ją przygryzając.
- Nie... nie powinniśmy – Kusatsu wysapał ciężko. Jednak Hagino zakrył jego usta dłonią, nakazując mu by był cicho.
- To mój prezent na przeprosiny – powiedział tajemniczo i puścił oczko w stronę chłopaka.
Nim Kuniyuki się zorientował jego członek był już w ustach Hagino. Z niesamowitym natężeniem czuł jak język Genpaku doprowadza go szaleństwa. Intensywnie odczuwał każde, nawet najmniejsze muśnięcie. Hagino dosłownie pochłonął jego członka, lizał i całował go, by sprawić jak największą przyjemność blondynowi. Kusatsu wił się i jęczał z rozkoszy, w końcu pozwolił sobie dojść prosto do ust Genpaku.
Hagino przetarł usta dłonią i całym swoim ciężarem ciała położył się na blondynie. Kuniyuki wplątał swoją dłoń w jego włosy.
- A co z tobą? - spytał lekko zaczerwieniony. Jego spojrzenie uciekło gdzieś w bok.
- Spoko, to miał być prezent dla ciebie, nie dla mnie. Chociaż nie powiem, też miałem z tego niemałą przyjemność.
- Przecież czuję jak się we mnie wbijasz – blondyn czuł się coraz bardziej niezręcznie. W sumie nie wiedział jak by się zachował, gdyby Genpaku posunął się jeszcze dalej. Być może pozwoliłby mu na to...
- A to. Poradzę sobie tak jak do tej pory sobie radziłem Chcesz popatrzeć? – chłopak uśmiechnął się zawadiacko i popatrzył na speszonego blondyna.
- Zboczeniec – Kusatsu trzepnął go lekko w głowę.
- Au! Moja zawadiacka księżniczka wraca do siebie – Hagino zaczął łaskotać blondyna, po pomieszczeniu rozszedł się wesoły rechot. Ciekawe, który z chłopców był bardziej szczęśliwy?
W tym samym czasie Masazumi i Etsuya siedzieli sobie na małej, drewnianej ławeczce przed domkiem. Różowy wesoło machał nogami. Uśmiech nie schodził z jego twarzy. Popatrzył rozbawiony na siedzącego obok chłopaka.
- Będą się godzić, co? - spytał wesoło, patrząc na reakcję chłopaka. Ten tylko kiwną głową, potwierdzając wersję Iidy.
- To słodko. Naburmuszony Kusatsu wcale nie jest łatwym przeciwnikiem. Ups? Czy ja to powiedziałem na głos? - Różowy zrobił zdziwioną minkę i teatralnie zakrył dłonią usta. Ota starał się nie reagować. Robił to wszystko dla Genpaku, którego w gruncie rzeczy lubił.
- I będziemy tu tak siedzieć dopóki oni się tam nie skończą miziać. No co? Nie patrz tak na mnie. Nie wierzę w to, że ten zboczony sukinkot poszedł tylko porozmawiać. Wiesz co? Ciebie lubię najbardziej. Niezależenie od tego, co powiem ty i tak zatrzymasz wszystko dla siebie. I nie chodzi mi o to, że nie mówisz. Ty się mnie najzwyczajniej w świecie boisz. Hihi – Iida poklepał Otę po głowie i położył głowę na jego ramieniu. Masazumi nie zareagował w żaden sposób, na to co powiedział Różowy. Prawda była taka, że nie chciał się mieszać w jego zagrywki. Jednak jeśli sprawy przybrałby zbyto poważny obrót, musiałby coś zrobić. Nie wybaczyłby sobie nigdy, gdyby przez jego strachliwą naturę komuś się coś stało, znowu...
Domek opiekuna „JUNKIE” Noritoshi'ego Numaty.
- Więc? – Zaczął mało przyjaźnie opiekun. Wbił bystre spojrzenie w chłopca, który siedział naprzeciw niego. Miał nadzieję, że młody szybko pęknie i nie będzie miał zamiaru bawić się w chowanego. Numata był już trochę tym wszystkim znudzony. Niemniej jednak musiał wykonać swoją pracę. Wszystko dla tych cholernych pieniędzy.
- Więc co? - Spytał tak samo nieprzyjaźnie jak opiekun. Jak można zauważyć, nie był skory do potulnego dialogu.
- Wszystko. Nie wyjdziesz stąd dopóki wszystkiego mi nie powiesz. Nawet jeśli będę cię tutaj musiał trzymać tydzień, to tak zrobię – Noritoshi zmierzył Meiji'ego gniewnym oraz zimny wzrokiem. Znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, że łagodne podejście godna samej Matki Teresy nic by nie zdziałało.
- To raczej niemożliwe. Ma pan przecież obowiązki – nie miał zamiaru nabrać się na te tanie chwyty.
- Dziękuję za to, że mi przypomniałeś. Dwa tygodnie w izolatce. Wstawaj idziemy – Numata podniósł się z krzesła i złapał swojego podopiecznego za ciuchy. O dziwo żaden skazany nie szedł tam chętnie. Ciekawe czemu? Zimno, wilgotno, mało słońca, przecież to wymarzone wakacje.
Ozawa przez chwilę trawił to, co usłyszał od opiekuna po czym zaczął się wyrywać. Kiedy byli już na zewnątrz krzyknął z całych sił:
- To nie ja powinienem tam siedzieć tylko ten różowy świr! - Los chciał, że Iida siedzący na ławce przed swoim domkiem wszystko usłyszał. Podniósł głowę z ramienia Masazumi'ego i w tym momencie napotkał tryumfalne spojrzenie Numaty.
Jak to dobrze, że Różowy był doskonałym graczem! Zerwał się z ławki i uderzył z całych sił Otę w twarz.
- Mówiłem, że tak będzie! To wszystko twoja wina – oczy zaszkliły mu się momentalnie, po jego policzku poleciała czysta, kryształowa łza. Masazumi natomiast leżał na ziemi nie wiedzą, co się właściwie stało.