wtorek, 13 listopada 2012

14. Szczególny stan umysłu

Edytowane 16.11.201r.  : Zapraszam na mojego OneShota "Miłosierny Morderca" znajdziecie go w cudownej zakładce, która oczywiście nosi nazwę One Shot ;)

***

Przybyła burza nie wyglądał źle. Oznajmić trzeba, iż faworyt Shozo Idane, prezentował się całkiem zgrabnie. Przedstawił się szybko, nieproblematycznie. Nikomu się nie naraził, do wszystkich podszedł nader uprzejmie i... I w tym właśnie momencie zadzwonił budzik Sadatake. Przez myśl mu przemknęło, że przecież nie może być tak pięknie. Zmęczonym krokiem poczłapał do łazienki. Przemył twarz zimną wodą, starannie umył zęby i ubrał się we wczorajsze ciuchy. Oczywiście najpierw powąchał czy nadają się jeszcze do noszenia. Nie szykował się na randkę, więc mógł mieć swojski zapach. To znaczy pachnieć normalnie, jak mężczyzna, a nie fircyk z katalogu dla kobiet. Przed wyjściem z domku popatrzył w lustro. Ach tak! Zapomniał uczesać włosy, toteż przejechał po nich ręką, wmawiając sobie, że ręka doskonale zastępuje grzebień.
Wyszedł swoim normalnym krokiem i udał się do domku „PSYCHO”. Gdy tylko wszedł do środka padło na niego piorunujące spojrzenie Kusatsu, ponure spojrzenie Genpaku i całkiem wesoło spojrzenie Iidy. Jak się można było już domyślić, cała trójka siedziała w saloniku oczekując przyjścia opiekuna. Zapanowała niezręczna cisza. Jedynym dźwiękiem jaki dało się w tamtym momencie usłyszeć, było spadanie kropli wody z kranu na umywalkę.
- Przepraszam, że przeszkadzam w tym kontemplowaniu ciszy ale czy może nowy kolega już tutaj jest? - spytał wesolutko Etsuya i zamrugał filuternie rzęsami. Kuniyuki widząc to prawie zwymiotował.
- W ogóle nie doszłoby do takiej sytuacji, gdybyś był choć trochę uczciwy – zawarczał blondyn i zgromił spojrzeniem Różowego. Jednak chłopak nie zareagował i popatrzył na opiekuna.
- Nie, jeszcze go nie ma. Przyszedłem tylko sprawdzić czy się tu jeszcze z Kusatsu nie pozabijaliście.
- Nad wszystkim panuję! - wyskoczył nie z tego ni z owego Genpaku jak to miał w zwyczaju. Poczciwiec chciał tylko rozweselić atmosferę, która dla jego pyszałkowatego charakteru była zbyt ciężka. Udało się tak jak zwykle czyli wszyscy zebrani w pomieszczeniu pokręcili tylko bezradnie głowami.
- I to mnie najbardziej martwi... - dodał opiekun wychodząc już z domku. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły Różowy przystąpił do ataku.
- W pierwszej kolejności do wyeliminowania jesteś ty Kusatsu. Nie ma większego sensu tego ukrywać, bo pewnie i tak zdajesz sobie z tego sprawę – wesołe chochliki zatańczyły w oczach Iidy niebezpieczny, rytualny taniec.
- W co ty się smarku bawisz? Żeby ci przypadkiem dupa nie zbladła na widok nowego lokatora – wymruczał pod nosem blondyn i odwdzięczył się niemiłym spojrzeniem.
- Wątpię żeby Sadatake był zdolny do tego, by sprowadzić sobie kogoś kto narobi mu jeszcze większego bajzlu – Różowy potrafił doskonale poznać się na naturze człowieka i między innymi to czyniło go tak niebezpiecznym. Jednak z drugiej strony, Kuniyuki był tu dłużej i doskonale wiedział kto tak naprawdę rządził w tym przybytku dla ćpunów i psycholi.
- Sadatake może nie, ale chyba zapomniałeś, że jest tu jeszcze Numata – odpowiedział mu z tryumfem w głosie. Miał nadzieję, że się nie zawiedzie w swoich osądach. Opiekun drugiego domku byłby jednym z głównych skandalistów i manipulantów na dworze królewskim, gdyby tylko został do takiego dopuszczony.
- Pf, nie boję się nikogo – odpowiedział Różowy lekko zbity z tropu. Kusatsu nic już nie powiedział, pociągnął tylko Genpaku za rękaw dając mu do zrozumienia, że czas wracać do domku. Hagino poszedł grzecznie za swoim panem nie odzywając się nawet słowem. Wiedział, że blondyn jest teraz niczym bomba atomowa i zmiecie z powierzchni ziemi wszystko, co będzie najbliżej. I jak to przeważnie bywało to właśnie Genpaku był najbliżej nabuzowanego Kuniyuki'ego.
Domek „JUNKIE”.
Atmosfera u młodych na odwyku też nie była zbyt wesoła. Niby nie obchodziło ich to co stało się z Masazumi'm, jednak czuli się niewesoło. W tym momencie każdy czuł się zagrożony. Teoretycznie nigdy nie przejmowali się tym, że mogą zostać wywaleni. Jednak coś tam z tyłu głowy podpowiadało im, żeby jednak mieć się na baczności. Placówka, w której obecnie przebywali miała tę zaletę, że nigdy nie będzie widoczna na jakichkolwiek papierach. A to oznaczało, że chociaż o tyle będą mieli mniej nasrane w życiorysie.
Pokój Meiji'ego Ozawy i Raidona Yonokawy.
- Wiesz Raidon, tak się zastanawiam, a co jeśli mnie też tak wrobi? - chłopak poruszył się niespokojnie na łóżku przyjaciela i popatrzył głęboko w jego oczy. Jak zwykle nie mógł z nich nic wyczytać oprócz tego charakterystycznego znudzenia.
- Daj spokój, Numata nie pozwoli nas tknąć palcem. Wymyślił sobie, że to on ma szczególne prawa do zadręczania nas i za nic nie pozwoli sobie tego odebrać – Yonokawa ziewnął i rzucił się twarzą do poduszki. Chciał tym samym oznajmić Ozawie, że nie miał ochoty na żadne poduszki. Jednak Meiji był zupełnie innego zdania. Wykorzystał to, że Raidon leżał bezwładnie na łóżku i wskoczył mu na plecy. Rozsiadł się wygodnie i zaczął po nim skakać. I pomimo tego, że był raczej wątłej budowy dało się wyczuć, że jednak coś ważył.
- Złaź ze mnie! - warknął chłopak.
- Nie ma takiej opcji. Znowu mnie olewasz! Mnie! - jego skakanie nasiliło się, a Raidon prawie zwrócił śniadanie na poduszkę.
- Obiecuję, że cię zabiję jeśli zaraz nie przestaniesz!
- Obiecanki cacanki – droczył się dalej. A stopień podkurwienia Yonokawy zrobił się niebezpiecznie czerwony. Raidon szarpnął się z całych sił i zrzucił niesfornego Meiji'ego na podłogę. Z szybkością dzikiej pantery złapał Ozawę za włosy i przygniótł jego głowę do podłogi.
- Mówiłem, że cię zabiję – sykną i nagle zorientował się, że ktoś ich obserwuje.
- Przeszkadzam? - Noritoshi stał w drzwiach i przyglądał się chłopcom z niemałym zainteresowaniem. Jednak wiedział, że w ich przypadku na czymś takim by się skończyło. Co innego gdyby zastał w takiej pozycji Shogo i Orinosuke...
- On się właśnie nade mną znęcał – pisnął Ozawa i zrobił smutną minkę, tuląc się przy tym niczym pokrzywdzone dziewczę.
- Z tego co widziałem przez okno, to ty zacząłeś się nad nim znęcać pierwszy – nic nie miało prawa umknąć tym sokolim oczom. Bidni chłopcy. Meiji odpowiedział opiekunowi tylko uśmiechem.
- Co jest? - Raidon wypalił do opiekuna jak do równieśnika. Pozwolił sobie na to tylko dlatego, iż wiedział, że jest on w dobrym humorze.
- Kolega już przyjechał. Psychopaci są już w naszej pięknej auli, brakuje tylko was małe ćpuny – Numata nie przebierał w słowach. W końcu wszyscy tutaj zdawali sobie sprawę z tego, kim tak naprawdę są.
I tak po kilku minutach wszyscy byli już na wielkiej sali, która jak pamiętamy nie była zbytnio przytulna.
Tajemnicze niebieski oczy wpatrywały się we wszystkich jakoś pusto i bez wyrazu. Z pewnością były to oczy dzikiego człowieka. Tylko dzikiego w jakim sensie? Jego oczy był zagadką. Jednak na sali znajdowała się osoba, która doskonale znała to spojrzenie. Iida, bo o nim mowa, doskonale pamiętał jak te nic nie wyrażające oczy wpatrywały się w jego ciało. Jak nie pokazywały żadnych emocji kiedy cierpiał, kiedy zostawały na nim kolejne siniaki i okaleczenia. Doskonale znał tego demona.
- To jest Shozo Idane – beznamiętne przedstawienie nowego, które zaoferował opiekun, wyrwało Różowego z tymczasowego osłupienia. Zdecydowanie nie tak to miało wszystko wyglądać.
- Powiedzmy, że miło mi was poznać – niski, melodyjny głos rozbiegł się po sali. Barwa głosu była jak najbardziej przyjemna dla ucha, jednak bardziej spostrzegawczy zauważyli, że był to głos niezwykle zimny i wyrachowany. Jednak coś w nim sprawiło, że każdy patrzył na Shozo jak na rzadki relikt. No może nie każdy.
- Czy mogę pozbyć się tej przykrej formalności przedstawiania wszystkich? - Sadatake popatrzył na nowego z nadzieję. Nie chciało mu się znowu wymieniać tylu nazwisk i imion. Ile można?
- Oczywiście. Poznam każdego w swoim czasie – Higo ucieszył się w duchu i wskazał nowemu wychowankowi grupę za którą miał się udać. Standardowo powiedział, że jeszcze później wpadnie sprawdzić jak się dostosował. 
Domek „PSYCHO”.
- Kuniyuki Kusatsu – blondyn wyciągną rękę w kierunku nowego. Shozo kulturalnie odwzajemnił uścisk jego dłoni. Genpaku poszedł w ślady blondyna i także się przedstawił. Tylko Etsuya szybko wrócił do swojego pokoju nie odzywając się ani słowem.
- Jak się sprawy mają? - Idane popatrzył wymownie na drzwi, za którymi schował się Różowy. Dwójka chłopaków nie bardzo wiedziała jak miała w ogóle to pytanie odebrać.
- Ale że jakie sprawy? - Genpaku niezrażony tym, że może zostać odebrany jak głupek spytał wprost. Chyba już przywykł do tego, że nie był postrzegany jako wybitnie mądry człowiek.
- A, to wy nic nie wiecie. Ja i Iida mamy wspólną przeszłość – powiedział zdawkowo i włożył ręce do kieszeni. Kusatsu popatrzył na niego z pewnym zaintrygowaniem.
- To znaczy, że jesteś tutaj dlatego, że chcą cię użyć jako poskramiacza, tak? - blondyn nieświadomie przybliżył się do nowego lokatora. Fakt ten został zarejestrowany przez oczy Hagino. Mózg zaczął mu lekko podpowiadać, iż nie jest dobry objaw, szczególnie, iż Genpaku rościł sobie szczególne prawa do Kusatsu.
- Na to wygląda.
- Fascynujące – wyszeptał pod nosem Kuniyuki. Tylko nie wiadomo czy słowo to donosiło się do zaistniałej sytuacji, czy też do opisu osoby Shozo.
- Dobra, dobra, to idź go oswajaj, my mamy swoje sprawy na głowie – Genpaku złapał oszołomionego blondyna za rękę i wciągnął do pokoju. Bystry mózg Idane od razu wyłapał co jest na rzeczy. Już teraz wiedział, że będzie ciekawie. Blondyn był nawet w jego typie a rywalizacja z kimś na poziomie Genpaku wydawała się niezwykle fascynująca. Dobrze wiedział, że pod tą przykrywką głupka znajdował się dziki, aczkolwiek uśpiony zwierz, wystarczyło go tylko obudzić. No i oczywiście myśl, że Etsuya jest tutaj wprawiała go w stan nieopisanego podniecenia. Czyżby trafił do raju?

sobota, 3 listopada 2012

13. Szczególny stan umysłu

Przepraszam za tak długą i naganną nieobecność ale ogarnęła mnie niemoc ostateczna. Kompletnie nic mi się nie chciało i w zasadzie dalej tak jest. Ale sprężyłam się, pomyślałam o tych, którzy jeszcze czekają na te moje "dzieła" i coś napisałam. Wydaje mi się, że rozdział wyszedł mi całkiem dobrze. Większość z was pewnie nie będzie zadowolona z takiego obrotu sprawy. No ale jednak życie kopie po tyłku, nawet tym wymyślonym przez autora. ;)
Miłego czytania życzy wasza oddana Chikusho.
***
Niestety często bywa tak, że sama chęć zrobienia dobrego uczynku nie pomaga, a nawet przeciwnie, potrafi wywrzeć nieodwracalne szkody. I niestety, gdy raz pozostaniemy przy jednej decyzji, na drugą nie mamy już wpływu. Tak się miało stać też tym razem. Tyle, że na szczęście dla Masazumi'ego on już nie miał się o tym przekonać.
Wszystko co napisał opiekunowi było wiążące, nie mógł się już odwołać od własnych słów. Nie pomogły wrzaski i zaprzeczenia, które chętnie wypływały z ust Kusatsu. Nie pomogła nieudolna argumentacja Genpaku. Nie przyniosło też żadnego skutku wstawienie się Meiji'ego. Choć było to dziwnym zjawiskiem, ponieważ domki nie wtrącały się w nie swoje sprawy. Sadatake także nie był do końca przekonany czy słusznie postępuje. On nawet nie wierzył w winę Oty. Jednak takie były procedury, a skoro dzieciak sam się do tego przyznał, to jako opiekun nie mógł już nic zdziałać. Jednak postanowił teraz bardziej obserwować Iidę. Musiał także wybrać nowego mieszkańca, tego wspaniałego spa dla nienormalnych. Problem polegał jedynie na tym, czy sprowadzać tu kolejną dosyć silną i upartą osobę, czy jednak znaleźć kogoś podobnego do Oty. W tym drugim przypadku mogłoby się to skończyć dokładnie tak jak z Masazumi'm. Jednak jeśli pomyśli o pierwszej opcji, to może sobie tu zrobić najprawdziwszy Armageddon. Opiekun był w kropce, a nie zdarzyło mu się to od bardzo dawna.
Zaraz po tym jak Masazumi Ota został odprawiony i odesłany do innego ośrodka, który formalnie już był dla psychicznie chorych, Sadatake westchnął głośno i popatrzył w niebo. Dawno tego nie robił. Gwiazdy świeciły już na na granatowej pierzynie. Wszystko tam daleko wydawało się takie spokojne, poukładane i dokładnie zaplanowane. Bez żadnych przeszkód wszystko szło zgodnie, tak jak iść powinno. A on dalej nie wiedział, co powinien teraz zrobić. Przesłać dokumenty o odesłaniu Oty, to na pewno. Ale co z wyborem nowego? Może szef będzie chciał kogoś zaproponować? Pewnie nie, robił to strasznie rzadko. Nagle na jego ramieniu spoczęła czyjaś dłoń. Numata wyczuł wahania swojego przyjaciela. Bądź co bądź, był on dla niego jedynym normalnym towarzyszem, choć też nie do końca. Słowo „normalny” nigdy nie będzie tutaj na miejscu.
- Pogadamy u mnie? - Noritoshi popatrzył delikatnie w stronę Higo. Ten skiną głową i posnuł się za mężczyzną niczym cień. Gdy byli już w środku Numata zrobił dwa drinki, po czym usiadł na kanapie obok przyjaciela.
- I co ja mam teraz zrobić? - spytał Sadatake nie odrywając wzroku od swojego drinka.
- Najlepiej wybierz takiego gnojka, który sobie z nim poradzi.
- I będę sobie ich tutaj tak sprowadzał coraz gorszych? - popatrzył w stronę przyjaciela dosyć zamglonym wzrokiem. Zdecydowanie nie lubił podejmować jakichkolwiek decyzji.
- Wytresuj ich sobie, niech staną się twoją bronią przeciwko Różowemu. Co za problem? - Noritoshi wiedział, jaki charakter ma Sadatake i zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że nie będzie go ciężko namówić do swoich racji. W końcu ktoś musiał trzymać ten cały ośrodek w ryzach. Gdyby nie on, to z pewnością wszystko by tutaj upadło, albo powstałoby miasteczko małej anarchii.
- Sam nie wiem, nic nie wiem i nic mi się nie chce wiedzieć. Chyba mam depresję – Higo pociągnął łyk trunku i popatrzył w stronę oczu, które wpatrywały się w niego już dłuższy czas.
- Od tego by wiedzieć masz mnie, ja ci wybiorę odpowiedniego lokatora, a ty mi się ładnie za to odwdzięczysz – Numata odstawił swoją szklankę z barwnym alkoholem i przybliżył się jeszcze bardziej do Sadatake. Musnął go lekko w usta i dłonią przejechał po jego policzku. Od razu wyczuł, że Higo lekko się spiął, jednak nie wywarło to ta nim jakiegoś konkretnego wrażenia. Rozsiadł się na jego udach. Wygładził tors swojego przyjaciela i przyjrzał się uważnie jego twarzy. Sadatake przybyło paru małych zmarszczek, jednak dodawały mu nieokreślonego uroku. Noritoshi lubił każdy skrawek jego lekko zmęczonej i pochmurnej twarzy, która rzadko kiedy wyrażała tak płoche emocje, jak radość czy zmartwienie. A gdy już były widoczne, to tylko dostępne były dla oczu Numaty. Tę doniosłą chwilę przerwał właściciel spracowanej i zmęczonej twarzy, na co Noritoshi lekko się skrzywił, jednak nie pokazał tego dokładnie.
- Nie mam siły – lekko skołowane słowa wypełzły z ust Higo. Towarzyszył im mały akompaniament westchnięcia. Oczy lekko się przymrużyły, a ręka przetarła pot z zapracowanego czoła.
- Wiem, widzę – odpowiedział Noritoshi bez chwili zastanowienia i zatkał usta przyjaciela dłonią. Siedział po prostu i wpatrywał się w Higo, który już prawie zasnął, chociaż wcale nie był w pozycji sprzyjającej do wygodnego chrapania. Niemniej jednak, Numata nie miał zamiaru schodzić z ud Sadatake. Wielką przyjemność czerpał także z samego patrzenia i wyobrażania. Było to jego małym zboczeniem, o którym Higo doskonale wiedział i oczywiście pozwalał mu na to bez jakiegokolwiek szemrania czy marudzenia. Nie przeszkadzało mu gdy rozbierały go jedynie oczy Noritoshi'ego. Lubił kiedy blondyn lustrował jego duszę i czytał jego emocje tak doskonale, jakby były wypisanie gdzieś na jego twarzy. Niektórym przeszkadza gdy ktoś się na nich nadmiernie gapi. Zresztą Numata nie był byle kimś, był przyjacielem, można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że był trochę bliżej niż przyjaciel. Jednak nie mogli tak trwać w nieskończoność, była jeszcze praca do wykonania. Numata bardzo niechętnie dźwignął się ze swojego towarzysza od ocznych rozrywek i pomaszerował w kierunku swojego biurka. Sadatake natomiast dalej trwał we wcześniejszej pozycji, tak bardzo nie chciało mu się iść po dokumenty tych małych nicponi. Jednak doskonale wiedział, że jeśli tego nie zrobi, znowu zostanie skrzyczany przez blondyna. Już wolałby spać na dworze pod gołym niebem przy największej zawierusze, niż obudzić w tym pracoholiku rozkrzyczanego demona.
Higo otworzył jedno oko i skierował swoje spojrzenie na wyczekującego przyjaciela. Wzdychnął głośno i przeciągnął się leniwie. Opóźniał chwilę wstania jak najbardziej tylko mógł, przynajmniej dopóki nie dobiegł go głos wyczekującego Noritoshi'ego.
- Czekam – i nie było to „czekam” typu kochanego. Bardziej można by je przypisać pod kategorię mrożącego krew w żyłach. Tak więc Higo wstał szybciutko i pomaszerował w kierunku swojego domku. Po chwili powrócił ze stertą papierów, oczywiście niepoukładanych. Noritoshi na ten widok aż złapał się za głowę. Za co musiał współpracować z takim bałaganiarzem i nierobem? Popatrzył niechętnie na stertę papierów, która już zalegała na jego czystym biurku.
- Mógłbyś to poukładać, wiesz?
- Ale po co, jak za chwilę znowu zrobi się bałagan? - ta prosta logika Sadatake często wyprowadzała Numatę z równowagi. Jednak tym razem blondyn postanowił, że nie da ponieść się emocją i zaczął przeglądać stertę nieposegregowanych papierów.
Każdy potencjalny kandydat miał przydzieloną rangę. Litery od A do D. Przy czym A oznaczało, że kandydat jest mało szkodliwy tak jak Masazumi a D, że trzeba na delikwenta zwrócić szczególną uwagę. Obecnie jedyną osobą w domku PSYCHO, która posiadała miano Lorda D był Kuniyuki Kusatsu. C było przydzielone do Różowego i Genpaku. Nie było nikogo, kto miałby B i na razie nie zapowiadało się na to. Przeważnie starano się jednak by w jednym domku było po jednej osobie z każdej kategorii. Lecz tym razem wszystko wskazywało na to, że w PSYCHO, będzie dosyć spore nagromadzenie małych psychopatów. Noritoshi znalazł już swoich faworytów. Ostateczną decyzję pozwoli jednak podjąć Sadatake, niech poczuje, że też ma trochę władzy. Numata machną dłonią w kierunku lenia wypoczywającego na kanapie. Higo podszedł do niego swoich wolnym i ślamazarnym krokiem, i wziął w ręce kartotekę jednego z delikwentów. Od razu w oczy rzuciła mu się wielka litera D. Przy drugim zresztą było tak samo. Popatrzył lekko skołowany na Numatę. Co on miał do cholery wybrać? Jeden i drugi to istne diabły. Pamiętał jakie problemy miał z Kusatsu. On sam do Różowego z chęcią przydzieliłby podwójne D, a teraz wedle planu dyktatora miał sobie sprowadzić kolejnego psychopatę. Miał ochotę uciec i nie wracać.
- I co się tak patrzysz na mnie jak cielę? Rób jak uważasz, chociaż ja bym się bardziej skłaniał ku Shozo Idane, Miał tam jakaś wspólną przeszłość z Różowym i z tego co tu o nim napisali, to nie przepadali za sobą. Wspólnej komitywy raczej nie stworzą, a wtedy tobie będzie łatwiej wykorzystać Shozo tak jak będziesz chciał.
- No dobra, niech będzie – powiedział zrezygnowanym głosem Higo i rzucił teczkę z powrotem na biurko Numaty.
- Co? Czy mógłbyś w końcu przestać być taki bierny?
- Mógłbym, ale jakbym zrobił odwrotnie i coś by poszło nie tak, to byś później jazgotał jak opętany, że trzeba było zrobić tak, jak doradzałeś. Więc pozostanę bierny dla własnego komfortu psychicznego – Sadatake tym rozbudowanym argumentem wprowadził w odrętwienie Noritoshi'ego, który przez dłuższą chwilę trawił to, co usłyszał. Poniekąd chciało mu się nawet śmiać, bo też wiedział, że tak by to wyglądało. Jednak dumnie odchrząknął i popatrzył na współpracownika karcącym wzrokiem.
- Dobra, dobra. Tak to sobie tłumacz. A teraz spadaj wypełniać papiery, bo jutro musisz je zeskanować i wysłać.
- Tak, tak – Sadatake ruszył w kierunku drzwi, jednak jeszcze przed wyjściem zatrzymał go głos współpracownika.
- I weź ze sobą ten bałagan z mojego biurka – Higo cmoknął niezadowolony, jednak wrócił po swoje papiery. W drodze do swojego domku prawie udało mu się połowę pogubić, jednak dzielnie walczył żeby nic nie stracić w tym starciu z wiatrem. Kiedy wszedł do swojego gabinetu papiery rzucił gdzieś w bok na półkę i zaczął kolejną papierkową robotę. Trzeba było mianowicie wypełnić parę świstów odnośnie nowego lokatora. Nienawidził tego robić. Normalnemu człowiekowi zajęłoby to góra sześć minut. Sadatake jednak robił to około dwudziestu. Tu się powiercił na krześle, tu wstał i zrobił sobie ciepłej herbaty albo przypomniał sobie, że musi podlać kwiatka i tak to właśnie wyglądało. Ale w końcu się udało. Dokumenty były ładnie wypełnione. Należało je już tylko przesłać do kwatery głównej, która to powiadomi rodziców delikwenta, że ich pociecha zostanie tutaj przysłana i tyle.
Sadatake przeciągnął się na krześle i popatrzył na zegarek. Dochodziła już godzina druga w nocy. Najlepsza pora by położyć się spać, bo za parę godzin znowu czeka go użeranie z niemiłą dzieciarnią ze skłonnościami do maltretowania, gwałcenia i poniżania. Przynajmniej sen da mu trochę spokoju. Jednak miała być to już ostania spokojna chwila albowiem zanosiło się na wielką i nieprzewidywalną burzę.