piątek, 19 lipca 2013

21. Szczególny stan umysłu



Meiji, jak można się było domyślić, wpadł do domku opiekuna jako pierwszy. Parę sekund później, od jego pleców odbił się Tsuji. Narobili takiego zamieszania, że zdezorientowany opiekun o mało nie udławił się swoją herbatą. Mordercze spojrzenie padło na dwójkę przybyszów. Tsuji poczuł na swoich plecach nieprzyjemne ciarki, a Meiji uśmiechnął się promieniści i zwrócił w kierunku zdenerwowanego opiekuna:

- Shogo ma pewien problem, ale z nic w świecie nie chciał tutaj przyjść. Więc jako dobry i uczynny kolega, postanowiłem go tutaj wyciągnąć. – Chłopak odwrócił się w kierunku współlokatora i pociągnął go za ramię wpychając na siłę do domku.

- Mam nadzieję, że nie jest to jakaś wasza głupia zabawa – powiedział nieco podejrzliwym tonem głosu Noritoshi.

- Oczywiście, że nie! – zaprotestował wesoło. – To ja już lecę. – Wychodząc, Ozawa uśmiechnął się złowrogo w kierunku swojego przerażonego kolegi. Wiedział, że już teraz Tsuji miał ochotę go zabić. Jednak mimo wszystko nie żałował swojej decyzji. Każdy musi mieć trochę rozrywki, chociażby kosztem drugiej osoby.

Natomiast Shogo nie miał pojęcia jak się zachować. Doskonale wiedział, ze opiekun nie da się nabrać na byle jaką wymówkę. A jedyny pomysł jaki przychodził mu do głowy, to ten bezużyteczny ze snami. Mina Noritoshi’ego także nie zachęcała do rozmowy. Tsuji rozejrzał się niepewnie po pomieszczeniu szukając czegokolwiek, co mogłoby go naprowadzić na jakiś sensowny tok rozmowy. Jednak jak się można domyślić, niczego takiego nie było.

- To co cię aż tak bardzo trapi, że postanowiłeś wpaść do mojego gabinetu? – Jego ton głosu był zimny i ostrzegawczy. Palce natomiast nerwowo pukały o blat biurka. Cała jego postawa krzyczała ostrzegawczo. To czego Numata nienawidził najbardziej na świecie, to bezsensowne zawracanie głowy.  

- To może ja przyjdę innym razem… - wymamrotał przestraszony Shogo. Jego serce biło szybciej niż powinno, oczy biegały po całym pomieszczeniu, a palce nerwowo wykręcały się nawzajem. W tym stanie Shogo doskonale nadawał się do PSYCHO.

- Wyjdź, a ty i Ozawa noc spędzicie klęcząc przed moim domkiem. A jeśli uznam, że to jednak za mało, to dodam jeszcze dwie noce. Tak na przyszłość, żeby już nigdy nie wpadł wam do głowy pomysł  marnowania mojego cennego czasu. – Tsuji na te słowa zadrżał i zaczął niepewnie mówić.

- Mam problem z… - Już przeczuwał jak spędzi najbliższe trzy noce. Doskonale wiedział, że ten sadysta im nie odpuści. Co on takiego widział w tym mężczyźnie? Bo charakterem na pewno nie czarował…

- Z czym masz taki wielki problem? – Ponaglił go opiekun.

- Mam problem ze snami! – wypowiedział na jednym tchu i zamknął oczy. Doskonale wiedział, że teraz czas na burzę.

- Jaj sobie ze mnie robisz? – zaczęło się niewinnie. Jednak Tsuji doskonale wiedział, że każde tornado zaczyna się od podmuchu wiatru.  Musiał jak najszybciej uwiarygodnić swoją historię.

- Nie! Ja naprawdę mam straszne koszmary w nocy… - jego głos dalej był niepewny i przyciszony. Ale przynajmniej serce trochę się uspokoiło.

- Czy ja ci wyglądam na sennik? – Noritoshi utkwił zdenerwowane spojrzenie w swoim podopiecznym. Nie miał pojęcia co ten dzieciak sobie myślał. Ze wszystkich idiotów, którzy tu przebywali, jego spodziewał się zobaczyć najmniej. Zresztą nigdy nie zdarzył się taki, który chciałby z nim rozmawiać z własnej, nieprzymuszonej woli.

- Nie…

- Więc czego ode mnie oczekujesz? – Postanowił jednak nie zbywać chłopaka, skoro już odważył się przyjść. Pięć minut jeszcze wytrzyma.

- Miałem nadzieję, że pan wysłucha. – Noritoshi westchnął ciężko i pomasował swoją skroń. Jednak po  chwili głębokiej cieszy powiedział w końcu:

- Dobra, siadaj i nawijaj. W końcu za coś mi płacą  - Tsuji popatrzył na niego, jak na dorodny okaz kosmity. Właściwie, to już przygotował się na to, że trzy noce spędzi na dworze klęcząc przed domkiem opiekuna. I chyba wolałby tę opcję. Bowiem teraz zostało mu do wymyślenia parę idiotycznych snów, które w jakimś stopniu mogłoby być wzięte za koszmary. A jedyny koszmar jaki nasuwał to się do głowy, to trwająca właśnie rozmowa.

Jednak posłusznie usiadł na krześle i wzrokiem zbitego szczeniaka popatrzył na Numatę. Co on miał mu powiedzieć?!

- Gadaj, nie mamy całej wieczności – ponaglił go już nieco zirytowany.

- Śnił mi się ogród, wielki, zielony – zaczął niepewnie, nie do końca świadom tego, co ma mówić. – I na środku tego ogrodu stał różowy królik. Tyłem do mnie stał… I i i i… jak się odwrócił to w pysku trzymał zakrwawioną rękę. A w prawej łapce trzymał tabliczkę z napisem „Ty będziesz następny”… Potem, on zaczął iść w moją stronę, a ja chciałem uciec. Tylko, że nie mogłem bo, bo… Trzymał mnie ogromny niedźwiedź. I kiedy ten królik już chciał się na mnie rzucić, to ja się obudziłem… - Shogo sam nie wierzył w to co powiedział. Różowy królik! Nigdy nie był dobry w wymyślani historii. I przy okazji, jeszcze nigdy nie czuł się tak zażenowany.  Ta rozmowa musi się fatalnie skończyć… Nawet teraz może wyjść i zacząć kopać sobie dół…

- Czy ktoś ci tutaj szmugluje prochy? – prychnął rozbawiony Noritoshi. – Przepraszam, ale o bardziej niedorzecznym śnie jeszcze nie słyszałem. Poza tym, okropny z ciebie kłamca. Udało ci się kiedykolwiek kogoś okłamać? Czego tak naprawdę chcesz? – Tsuji gotów był wstać i wyjść bez słowa. Czuł jak policzki go palą, a obraz zaczyna powoli wirować. Nie był już w stanie wymyślić żadnej historii. Żadnej!

- To tak na poważnie… - Ciągnął dalej ten kabaret, nie wiedząc co innego mógłby zrobić. Chyba tylko zniknąć, ale niestety nie potrafił.

- Króliczku mój drogi. Wykicaj mi stąd w podskokach, póki jeszcze jestem w dobrym nastroju. A i zawołaj do mnie Ozawę. – Numata z rozbawieniem patrzył na zawstydzonego chłopaka.

Tsuji natomiast wstał z krzesła, skłonił się nisko i wybiegł z domku jak najszybciej potrafił. Co za wstyd! Co za upokorzenie! Wpadł do pokoju i groźnie spojrzał na rozbawionego Meiji’ego.

- Numata cię woła – powiedział i z rozkoszą patrzył, jak uśmiech szybko zniknął z twarzy Ozawy. Nie miał pojęcia, o czym opiekun chciał rozmawiać z tym małym,  wścibskim dupkiem. Miał tylko nadzieję, że Ozawa dostanie zasłużoną karę.

czwartek, 11 lipca 2013

20. Szczególny stan umysłu



W poprzednim odcinku:
Kusatsu odbywał swoją karę w izolatce pogrążony we własnych myślach. Blondyn zaczął powoli wracać na drogę, z której z wielkim trudem zawrócił. W jego głowie krążyła jedna, głośna myśl „zabić Różowego”.
Sadatake wchodząc do izolatki, by sprawdzić jak miewa się jego podopieczny, od razu zauważał, iż z chłopakiem było coś nie tak.
Następnie akcja przeniosła się do domu opiekuna. Między bohaterami nawiązał się dialog. Sadatake doskonale znając swojego upartego podopiecznego, starał się wyprowadzić go lekko z równowagi, by ten w potoku słów opowiedział, co dokładnie siedziało w jego głowie. Sadatake dał do zrozumienia blondynowi, że jeżeli nie będzie się pilnować, to wyrzuci go z ośrodka. Opiekun wspomina także, iż jest świadom nieczystych zagrań Różowego.
Rozdział skończył się zaproszeniem do morderczego treningu, który z radością zaoferował jemu i innym podopiecznym Numata.
Tak to mniej więcej wyglądało w poprzednim rozdziale ;)
                                                                                                  
I jeszcze małe przypomnienie tego, co działo się w domku JUNKIE.
Doszło do zamiany pokoi, po to by Shogo Tsuji i Meiji Ozawa wyjaśnili uczucia względem siebie. Jednak teraz, Shogo nie był pewien swoich uczuć względem Ozawy. Przed jego oczami stanął mu bowiem  sadystyczny Numata. Obydwoje bohaterowie są zagubienia, nie zdając sobie sprawy z tego, że mogliby sobie nawzajem pomóc.

A teraz czas na nowy, jeszcze pachnący świeżością rozdział.
Zapraszam ;)
***

Po wyczerpującym treningu wszyscy chłopcy wrócili do swoich domków by chwilę odpocząć. Naburmuszony Kusatsu nie raczył nawet zaszczycić spojrzeniem swojego współlokatora. Shozo poszedł prosto do łazienki, a Iida rzucił się na swoje łóżko i ani myślał o tym, żeby się podnosić. Jednak zmęczenie w ogóle nie przeszkadzało mu w planowaniu dalszych zagrań. Jego nowa ofiara wymagała bardziej zaawansowanego planu, niż jego poprzednie. Jednak ta myśl sprawiała, że pewne obszary w jego mózgu uaktywniały się jeszcze bardziej. Nie kontrolował nawet uśmiechu na swojej twarzy. Leżał i myślał. Nie zwrócił nawet uwagi, kiedy drzwi cicho otworzyły się i tak samo bezszelestnie zamknęły. Etsuya był pewien, że to Shozo wrócił właśnie ze swojego szybkiego prysznicu. Leżał spokojnie z zamkniętymi oczami i zatapiał się w swoich myślach.

- I co knujesz tym razem? - Usłyszał lodowaty głos i od razu się zerwał. Spojrzał w rozwścieczone oczy Kuniyuki'ego i uśmiechnął się bezczelnie.

- Jeśli naprawdę musisz wiedzieć, to zastanawiałem się nad tym w jakiej pozycji lubi najbardziej kochać się Genpaku – Różowy puścił oczko w stronę Kusatsu i przejechał powoli językiem po swoich ustach. Już dawno zdał sobie sprawę z tego, że jeżeli chce wyprowadzić rozmówcę z równowagi, to musi uderzyć w czuły punkt. A czułym i wstydliwym punktem blondyna okazał się jego współlokator-głupek.

- Czyli nie mam się czym martwić, skoro zajmujesz się  takimi idiotycznymi sprawami. – Kusatsu stał nieruchomo i z uporem udawał, że uwaga Różowego w ogóle go nie ubodła. Jednak Kuniyuki był takim samym świrem jak Iida i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział także, że nie ma wroga, z którym nie można wygrać. Potrzebna była tylko cierpliwość.

- Doskonale udajesz, że nic cię to nie obchodzi. Jednak sytuacja w łazience udowodniał mi, że potrafisz jedynie kontrolować swoje słowa, gorzej jest już z ciałem. - Etsuya wstał z łóżka i podszedł do blondyna tak blisko, jak tylko mógł. Ich klatki piersiowe stykały się ze sobą, a spojrzenia piorunowały.

- Wykopię cię stąd szybciej niż myślisz. - Kuniyuki złapał za nadgarstki Różowego, po czym przygwoździł go do ściany. Swoją twarz przybliżył w taki sposób, że ich usta prawie się ze sobą stykały. Kolanem natomiast rozdzielił stykające się ze sobą uda Iidy.

- Jednak zanim to zrobię, pokażę ci parę powodów, dla których nie warto mnie denerwować – blondyn wyszeptał prosto do jego ust.

- I co niby mi zrobisz? Zgwałcisz mnie? - Różowy prychnął i szarpnął się nerwowo. Jednak nie był na tyle silny, by wyrwać się z żelaznego uścisku Kusatsu. Blondyn natomiast prychnął i powiedział z pogardą:

- Chciałbyś – roześmiał się gardłowo, po czym puścił Iidę. Jeszcze raz zmierzył go chłodno i wyszedł z pomieszczenia.

Kiedy wszedł do swojego pokoju od razu spoczęło na nim oskarżycielskie spojrzenie Genpaku. Chłopak niby wiedział, że między Kusatsu a Różowym nie mogło nic zajść, jednak w dalszym ciągu się niepokoił. Wolałby żeby blondyn na razie trzymał się jak najdalej Iidy.

- I co tam robiłeś? - spytał podejrzliwie, cały czas lustrując sylwetkę współlokatora.

- Umawiałem się na randkę – prychnął i usiadł na krześle przy biurku. Wziął do ręki długopis i zaczął udawać, że nagle ma coś bardzo ważnego do napisania. Chciał tym samym dać do  zrozumienia Hagino, że nie ma zamiaru teraz rozmawiać. Jednak, jak już wiadomo, Genpaku nie potrafił odczytywać tak delikatnych sugestii, albo zwyczajnie nic sobie z nich nie robił.

- Poważnie pytam.

- Poważnie odpowiadam.

- Znowu zachowujesz się jak rozkapryszona panna. - Genpaku podszedł do blondyna i wyciągnął mu długopis z ręki. Spokojnie czekał na jego reakcję.

- A ty jak zwykle starasz się wyprowadzić mnie z równowagi. Oddaj długopis.

- Nie.

- Oddawaj – warknął ostrzegawczo blondyn.

- Nie oddam, dopóki mi nie powiesz, po co tam polazłeś. – Hagino energicznie wymachiwał długopisem tuż przed twarzą Kusatsu, tym samym jeszcze bardziej doprowadzając go do białej gorączki.

- Już mówiłem, umawiałem się na randkę. - Kuniyuki także nie chciał odpuścić.

- Ok, czyli powinienem być zazdrosny. Nie ma sprawy, pokażę ci co się wtedy dzieje. - Kusatsu po raz kolejny zlekceważył dziecięce myślenie Genpaku. Jednak gdy zdał sobie z tego sprawę, leżał już twarzą zwróconą do podłogi. Hagino jedną ręką złapał za nadgarstki blondyna, a druga podwiną jego bluzkę. Musiał do tego wykorzystać niezwykle dużo siły, ponieważ leżący pod nim blondyn za nic nie chciał przestać wierzgać. 

- Co ty robisz kretynie?! - wrzasnął zdenerwowany, a jego szarpanie jeszcze bardziej przybrało na sile.

- To co konieczne – odpowiedział mu ze stoickim spokojem Hagino i zabrał się za pisanie czegoś na plecach Kuniyuki'ego. Blondyn gdy tylko poczuł, że długopis zagłębił się w jego skórze, zaczął miotać przekleństwami jak szalony. Na swoje nieszczęścia zadawał sobie sprawę także z tego, że nie było już takiej mocy, która odciągnęła by Genpaku od jego genialnego pomysłu.
Hagino, gdy tylko skończył, pocałował blondyna delikatnie w łopatkę, po czym z niego zszedł. Usiadł spokojnie na biurku Kusatsu i przypatrywał mu się z rozbawieniem. Kuniyuki natomiast, cały czerwony ze złości, podbiegł prosto do lustra. Zabawnie było obserwować jak twarz z koloru krwisto czerwonego przechodzi w kościsto-biały.  

- Ten tyłeczek należy tylko do Genpaku Hagino?! - wycedził przez zęby zdenerwowany do granic możliwości. Nie umknęła także jego uwadze krzywa strzałka wskazująca jego dolną część ciała. Blondyn sapiąc ze złości wziął do ręki najbliżej stojący przedmiot, po czym powiedział:

- Zabiję cię!

- Czekam z niecierpliwością – powiedział rozbawiony Genpaku, po czym rozłożył ramiona w geście  miłego powitania. Po pokoju natomiast rozniósł się jego wesoły śmiech i ryk zdenerwowanego blondyna.

Wchodzący do domku Sadatake zignorował zwierzęce odgłosy dochodzące z ich pokoju. Westchnął tylko i pokręcił głową bezsilnie. Wiedział, że Hagino potrafił sobie poradzić z każdym stopniem zdenerwowania blondyna. Zastanawiał się tylko, co tym razem wykombinował, że Kusatsu tak bardzo chciał go zabić. Jednak nie to teraz było najważniejsze. Sadatake wziął łyk powietrze i wszedł do pokoju naprzeciwko.

- Etsuya musimy porozmawiać – chociaż nie miał pojęcia o czym takim miałby z Różowym rozmawiać. Jednak musiał wybadać sytuację, chociaż w najmniejszym stopniu.

- Z przyjemnością – odpowiedział i wesołym krokiem poszedł za swoim opiekunem.

Domek „JUNKIE”
Tymczasowy pokój Shogo Tsuji'ego i Meiji'ego Ozawy.

- Ach, jestem padnięty. – Meiji sapiąc opadł na łóżko i otarł ręką pot z czoła.

- Racja, to bestia, a nie człowiek. – Niemniej zmęczony Shogo usiadł na łóżku i przyglądał się szubko unoszącej się klatce piersiowej swojego kolegi.

- Wolałbym żeby jedynym opiekunem był tutaj Sadatake. Wątpię żeby chciało mu się tak nad nami znęcać.

- Czy ja wiem... - odparł nieco zażenowany Shogo. - W gruncie rzeczy Noritoshi nie jest taki zły... - Ozawa popatrzył podejrzliwie na swojego współlokatora i aż podniósł się ze swojego łóżka podchodząc do zdezorientowanego Tsuji'ego. Przyłożył mu rękę do czoła po czym powiedział:

- Nie przegrzało cię przypadkiem? - Shogo gwałtownie strącił jego rękę ze swojego czoła i automatycznie odwrócił swoją głowę w bok.

- S...spadaj! - wybąkał nieco niewyraźnie.

- Uhuhuh, kogoś tu kręci nasz sadystyczny opiekun. - Meiji uśmiechnął się złowieszczo i usiadł blisko Tsuji'ego. Nie miał zamiaru odpuścić teraz swojemu koledze. Nie po tak wielkim odkryciu.

- Zgłupiałeś? - pisnął zażenowany chłopak. - Musiałbym być masochistą żeby... Żeby się w nim kochać! - Jednak czerwona niczym cegła twarz Shogo, mówiła całkowicie co innego.

- Nie ma się czego wstydzić. Każdy lubi być kochany w inny sposób – Meiji szturchną go w ramię po czym roześmiał się wesoło. W życiu by nie podejrzewał, że ktokolwiek w ich domku może poczuć do Numaty coś innego oprócz skrytej nienawiści.

- Błagam cię... - zaskomlał chłopak, a po jego ciele przeszedł nieprzyjemny drzesz. Jak on mógł się tak wydać? Idiota, idiota, idiota!

- Spoko, nikomu nie powiem.

- Hm? - popatrzył na Ozawę nieco nieprzytomnym wzrokiem.

- Powiedziałem, że nikomu nie powiem. To będzie nasz mały sekrecik – Meiji uśmiechnął się ciepło i poklepał Shogo po plecach. Jednak co jakiś czas dalej z jego ust dochodziło wesoło parsknięcie, czym doprowadzał Tsuji'ego do szału.

- Byłbym bardzo wdzięczny... - odpowiedział zażenowany.

- No a teraz idź i z nim pogadaj.

- CO?! - wrzasnął na cały głos, a jego twarz znów zrobiła się cała czerwona. Przeklęte dziecięce zachowanie...

- Nie wrzeszcz mi do ucha – powiedział nieco urażony Ozawa. - Idź i pogadaj z nim. Jako jego podopieczny masz do tego prawo. Trochę gorzej by było, jakbyś na obiekt swoich westchnień wybrał Sadatake – Meiji wesoło zachichotał. Och, jak on teraz będzie się nad nim znęcał. Nie za mocno oczywiście. Już nawet zapomniał o dniach, w których tak zażarcie kłócił się z Tsuji'm.

- Przestań się ze mnie nabijać! - warknął nieco naburmuszony.

- Nie nabijam się z ciebie, tylko służę dobrą radą.

- Też mi rada. I co ja mu niby powiem?

- Cokolwiek. Możesz mu na przykład powiedzieć, że masz w nocy koszmary i...

- I, że może jeszcze moczę łóżko? – przerwał mu zdenerwowany Tsuji.

- Nie no, bez przesady – powiedział rozbawiony. - Nie musisz się aż tak poświęcać. Wymyśl parę koszmarów i powiedz, że nie wiesz czym mogą byś spowodowane. A jak cię będzie chciał spławić, a na pewno będzie chciał, to powiedz, że już nie pamiętasz spokojnie przespanej nocy. Może to ruszy jego lodowate serce.

- Ty tak na serio? - Shogo popatrzył nieco podejrzliwie na Meiji'ego. Zastanawiał się, co takiego siedziało w głowie tego chłopaka, że wpadł na tak głupi pomysł. Jednak najgorsze było to, że mógłby się zgodzić na taki bezsensowny plan. Tsuji miał wrażenie, że zaczynał powili wariować. Ale czego nie robi się z miłości?
-Całkiem serio, idź albo sam po niego pójdę – przebiegły uśmieszek pojawił się na twarzy chłopca, a jego oczy zaiskrzyły się niebezpiecznie.

- Nie zrobiłbyś tego... - wybąkał niepewnie Shogo.

- A chcesz się założyć? - Ozawa zerwał się z łóżka i niczym nowo narodzony pobiegł w kierunku domku Noritoshi'ego. Zdezorientowany i oszołomiony Tsuji siedział przez chwilę na łóżku, po czym dotarło do niego, co takie właśnie ma zamiar zrobić jego współlokator. Ruszył za nim w pogoń, jednak nie miał najmniejszych szans na złapanie go.