czwartek, 26 lipca 2012

7. Szczególny stan umysłu

W rozdziale wystąpią wszyscy, powodzenia! :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Wesołych świtą oraz szczęśliwego Nowego Roku! Może trochę późno, ale zawsze coś :)
***
Nic dziwnego, że wesołość Kusatsu pękła jak bańka mydlana. Wkurzony Genpaku nie był miłym widokiem. Raz w życiu przydarzyło się blondynowi widzieć naprawdę wkurzonego współlokatora. Właściwie cały czas próbował wymazać ten obraz z głowy. Między innymi tamten aferalny wybuch złości Genpaku, trzymał Kuniyuki'ego w takiej rezerwie. Niemniej jednak, Hagino tylko udawał wkurzonego. Ułożył sobie w głowie szybki plan zemsty na blondynie, wcale niebolesny. Jak dzika pantera rzucił się w stronę chłopaka leżącego na łóżku i zaczął go najzwyczajniej w świecie łaskotać. Największe łaskotki na ciele Kusatsu mieściły się na plecach. Genpaku nie miał jednak większych problemów z obróceniem blondyna. I tak właśnie zaczęła się apokalipsa dla łaskotanego chłopaka. Teraz już w ogóle nie był w stanie opanować śmiechu ani błagalnych wrzasków, które co rusz leciały w stronę Genpaku.
- Proszę cię, błagam, przestań! - rozchichotany blondyn za każdym razem kiedy próbował wymówić jakieś słowo, dostawał zadyszki.
- Nie ma mowy, chciałeś się przecież pośmiać – Hagino nie miał zamiaru ustąpić. Tym bardziej, że blondyn leżał w tak kuszącej pozycji...
- Już nie będę, obiecuję.
- Pewnie, że nie będziesz! - wesołe zabawy tej dójki nie umknęłyby nikomu, kto znajdował się w pobliżu. Mowa tu oczywiście o Sadatake, który po pięciu minutach tych wrzasków stracił nadzieję, że jego ulubiona parka kiedykolwiek postanowi zamilknąć. Z wielkim bólem wstał od biurka i powoli, z nadzieję, że jeszcze zawróci, ruszył w stronę domku „PSYCHO”. Oczywiście o ciszy nie mogło być mowy, więc bez większego już wahania wszedł do pokoju niesfornej dwójki. Na widok swojego opiekuna Genpaku i Kusatsu momentalnie zesztywnieli, dosłownie.
- Panowie wiedzą co zrobili źle, czy mam im podpowiedzieć? - padło pierwsze pytanie od opiekuna.
- Wiedzą – odpowiedzieli jednogłośnie. Genpaku sturlał się szybciutko z blondyna i usiadł potulnie obok niego.
- To skoro wiedzą, to można tego było uniknąć prawda? - Higo spojrzał na nich swoim jakże pełnym entuzjazmu wzrokiem.
- To nie wina Kusatsu, tylko moja – Hagino wstał i jak prawdziwy średniowieczny rycerz, próbował bronić swojej księżniczki.
- Ile wy już tu jesteście? Długo, prawda? Doskonale wiecie, że karę dzieli cały domek. Tym razem nie będę do tego mieszał tamtej dwójki, proszę ubrać buty i pójść za mną – chłopcy posłusznie wykonali rozkaz opiekuna. Kłótnie z nim nie miały najmniejszego sensu. Nikt, kto spędził tutaj trochę czasu, nie kłóciłby się z nim. Zawsze wychodziło to na gorsze, nigdy na lepsze. Nasza trójka poszła na tyły obozu. Sadatake westchnął po swojemu i po chwili powiedział:
- Widocznie mają panowie za dużo energii, skoro mają jeszcze siły na macanki. Myślę, że jeśli zrobicie po sto pompek, to się uspokoicie. Czy może nie mam racji?
- To nie były macanki! - blondyn zaprzeczył przeraźliwie piskliwym głosem. Sopranu w tym momencie mogłaby mu pozazdrościć największa diwa operowa.
- Nie? Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak. Pan, panie Kusatsu leżał wypięty jak kotka w rui bez koszuli, natomiast pan Genpaku dobierał się już do pana rozporka. Hagino zaprzeczysz? - chłopak spojrzał bezradnie na blondyna. Fakt natomiast był taki, że jego ręka już chciała wpełznąć do spodni Kusatsu, by w pełni obadać sytuację. I gdyby opiekun nie wparował im do pokoju, kto wie, co by się teraz działo.
- Ekhm, nie zaprzeczę – Genpaku nie spojrzał na Kuniyuki'ego dobrze wiedział, jak będzie wyglądać jego twarz. Policzki wydymane ze złości i gromy z oczy, który byłby w stanie powalić największe drzewo świata. Taki właśnie cały pakiet nerwów leciał w jego stronę.
- Ty zboczony... - chłopak nie dokończył, przerwał mu opiekun.
- No, nie wyrażamy się. Robimy pompki i i idziemy ładnie spać. Usłyszę chociaż jedno słowo, a dorzucę wam jeszcze pięćdziesiąt. Start – tak zaczęła się ich wspólna droga przez piekło pełne wysiłku fizycznego.
Domek „JUNKIE”, pokój Orinosuke Sugity i Shogo Tsuji'ego.
Nawet gdy w pokoju zgasło światło, cisza była nieubłaganie przytłaczając. Jej ciężar mógłby dosłownie dusić. Shogo nie lubił gdy pewne sprawy nie zostawały wyjaśnione, a to co zaszło między nim a Sugitą, z pewnością nadawało się na miano takiej sprawy. Atmosferę wyczuwał także blondyn, który na wszystkie sposoby starał się ją ignorować. Jednak coś na kształt wyrzutów sumienia zaczynało się w nim powoli budzić. W sumie mógł Ozawie oszczędzić paru słów. Jednak co się stało, to się nie odstanie, a on nie miał zamiaru się przyznawać do błędu. Zresztą prawie błędu nie było, no może mała pomyłka w doborze słów, to wszystko.
- Ej, Sugita śpisz? - niebieskowłosy nie wytrzymał, musiał coś powiedzieć, inaczej ta cisza by go udusiła.
- Nie, przeszkadza nie mi twoje ciężkie oddychanie – wyburczał niezadowolony. Nie miał teraz ochoty na pogawędki.
- Pieprzona księżniczka, widzisz coś w ogóle poza czubkiem własnego nosa? - Tsuji nie wytrzymał, po raz kolejny dzisiejszego dnia. Na początku, zaczynając rozmowę miał nadzieję na to, by się jakoś ze współlokatorem pogodzić. Jednak na to potrzebne są chęci także z drugiej strony. Nie ma najmniejszego sensu godzinie się w pojedynkę.
- Odezwałeś się do mnie tylko po to, żeby mnie obrazić? Jeśli tak bardzo chcesz teraz zginąć, to mogę ci to zapewnić – Orinosuke zaczynał już warczeć, rozmowę skończył dawno temu.
- W pierwotnej wersji chciałem się z tobą pogodzić, ale jak widać dalej strzelasz książęcym fochem.
- Strzeliłbym do ciebie z broni, gdyby to było w stanie zatkać twoją jadaczkę.
- Załatwiłbym ci nawet tę broń, gdyby było to gwarancją tego, że nie musiałbym już oglądać twojej wstrętnej gęby – Shogo z półszeptu zaczął przechodzić w nieco bardziej donośny szept.
- Czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz? Jak cię tak bardzo jara Ozawa, to go sobie kurwa weź, a mi daj spokój – i na to stwierdzenie odpowiedziała mu głęboka cisza, która w pewnym sensie go zdziwiła. W sumie to się kiedyś nad tym zastanawiał, jednak szybko wymazał to ze swojej głowy. Jednak jak widać jego przypuszczenia były słuszne. - Oho, czyżbym trafił w sedno sprawy? - spytał drwiąco i wstał ze swojego łóżka, by przypatrzeć się twarzy współlokatora. Jego oczy już dawno przyzwyczaiły się do ciemności, więc nie miał z tym najmniejszego problemu. Co prawda jego wzrok nie potrafił przebić się przez warstwę puchowej kołdry, toteż musiał użyć nieco siły, by współlokatora z niej wydłubać. Jak się okazało, było to dla niego cholernie łatwe. Miał dużą wprawę we wszystkich formach obezwładniania ludzi, bądź co bądź, święty nie był, a pogrzeszyć lubił. Orinosuke złapał chłopaka za szyję i skutecznie unieruchomił jego głowę.
- I co masz zamiar teraz zrobić? Wyśmiać mnie? Obrazić, czy coś jeszcze innego? - wysyczał zdenerwowany Shogo.
- Nic z tych rzeczy. Kulturalnie ci powiem, że nic z tego nie będzie. Jesteś zbyt uległy, a Ozawa lubi jak się nim rządzi
- Wielki doradca od charakterów się znalazł. Może chcesz wygryź naszą panią psycholog? - Tsuji strącił rękę blondyna ze swojej szyi i bez słowa obrócił się na drugi bok. Przed zaśnięciem, zwyzywał siebie za ten głupi pomysł nawiązania kontaktu z Orinosuke i zasnął. Następny dzień w ogóle nie miał należeć do lekkich.
O godzinie szóstej rano wszyscy z obydwóch domków byli już zwarci i gotowi. Poniekąd oczywiście, bo zaspanego spojrzenia nie był wstanie ukryć chyba nikt. Nie wliczając dumnego Orinosuke, który zawsze wyglądał na wypoczętego. Opiekunowie zabrali grupkę degeneratów na mały plac tortur, który mieścił się zaraz za obozowiskiem. Placem tortur nazywał to miejsce każdy mieszkaniec tego miejsca, nie mówię tu jednak o opiekunach. Na wcześniej wspomnianym skrawku ziemi, znajdował się tor przeszkód. Każdy dzień, nie wliczając niedzieli, zaczynał się właśnie od tego miejsca. Wszyscy szli tu jak na skazanie. Opiekunowie w tym momencie zmieniali się w bestie i wyciskali z nich więcej niż mogli. Na owym niewielkim placu, mieściła się wielka, drewniana ściana, przez którą trzeba było przejść przy pomocy liny. Po pokonaniu tej przeszkody, standardowo, dalej znajdowały się opony, przez które trzeba było przebiec. Następnie trzeba było balansować na cienkiej belce, po której obu stronach były wykopane małe rowy z wodą, rzadko kiedy zdarzało się, by któryś ze szczęśliwców tam nie wpadł. Całość wieńczyła ukochana przez wszystkich przeszkoda, w myśl której, nie dało się toru przeszkód skończyć czystemu. Były to bowiem nisko powbijane w ziemię słupki, które o góry miały coś na kształt dachu z drutów kolczastych, wyprostowanie się groziło zbliżeniem się wyglądem do jeża.
- Dobra hołota, ustawiać się na start, kto pierwszy skończy dostanie od nas jakąś tam nagrodę na zachętę – Noritoshi popatrzył na wszystkich z piekielnym błyskiem w oku. To on dziś będzie pilnował, by chłopcy zmęczyli się jak najbardziej. Sadatake będzie tylko stał z boku i obserwował. Oczywiście będzie także w gotowości, gdyby któremuś z obozowiczów odbiło.
Do uszów uczestników dobiegł sygnał startu i wszyscy ruszyli w stronę pierwszej przeszkody. Jak na swój pierwszy raz Iida radził sobie całkiem nieźle, chociaż został na samym końcu wyścigowego ogonka. Nie przejmował się tym zbytnio, dopóki Numata nie wrzasnął mu nad uchem.
- A ty co, na spacerku jesteś?! Zapierdalaj szybciej, albo będziesz ten tur przeszkód zaliczał jeszcze raz! - był to na tyle motywujący okrzyk, że różowowłosy był w stanie dogonić Ozawkę. Jednak, gdy ten został dogoniony przez Iidę, natychmiast przyspieszył i ku zdziwieniu wszystkich wyprzedził aż dwie osoby, które były przed nim, to jest Kusatsu oraz Masazumi'ego. Wielkie było ich zdziwienie gdy zobaczyli białą czuprynę śmigającą tuż przed ich nosem. Jednak nie przejęli się tym zbytnio, doskonale wiedzieli, że Ozawa ma największe problemy ze ścianą. I tak właśnie się stało, wszyscy łącznie z różowowłosym pokonali drawniany problem, tylko Meiji dalej się z nim męczył.
- Serio codziennie musimy przerabiać to samo? Liczę do trzech, jeśli nie uda ci się w tym czasie, zapomnij o tym, że masz wolną niedzielę! Cały ten czas spędzisz na ćwiczeniu tutaj! - i oto kolejny motywujący cud Noritoshi'ego. Nie zdążył nawet powiedzieć „jeden”, a Ozawa już był na następnej stronie. A co się działo z resztą? Czwarty był Shogo. Trzeci, jak zwykle był Raidon, który miał wszystko w głębokim poważaniu, twierdził, że trzecie miejsce jest dla niego idealne. Lamy z tyłu nie były w stanie go dogonić, a on nie miał zamiaru rywalizować z kretynami, którzy byli na początku. A mowa tu o Genpaku i Orinosuke. Bój pomiędzy tą dwójką, jak zawsze był zawzięty. Skorzy byli do nieczystych zagrywek, a to się pchali, a to znowu podstawiali sobie nogi i tak cały czas. Nikt o zdrowych zmysłach nie wszedłby pomiędzy tę dwójkę, no chyba, że był masochistą. Chłopcy wygrywali różnie, raz był to Hagino, a raz Sugita. Najbardziej niebezpiecznie było pod „jeżem”. Rzadko kiedy któryś z nich wychodził bez zadrapania. Sugita nienawidził przegrywać w czymkolwiek, a Hagino nie lubił przegrywać w jedynej rzeczy, w której był dobry, czyli sporcie. Na nieszczęście blondyna, swój szczęśliwy dzień miał dzisiaj bezdyskusyjnie Genpaku.
- Dobra, teraz czekamy na resztę i przechodzimy do dalszej części tortur – powiedział nadzwyczaj sympatycznie Numata, patrząc w swój zeszyt i coś w nim zapisując. - A teraz, gdy już wszyscy są, czas na odczytanie wyników: pierwszy Napaleniec, drugi Książę, trzeci Pan Mam Wszystko W Dupie, czwarty Żelazny Prawiczek, piąty Kłótliwy Dzieciak, szósty Milczek, siódmy Nowy oraz zgodnie z tradycją ostatni Pan Fajtłapa – o dziwo, każdy wiedział kto kryje się pod przezwiskami. Biedny Kusatsu musiał trzepnąć Genpaku w głowę, gdy usłyszał jego rechot.
- A co z moją nagrodą? - upomniał się zniecierpliwiony chłopak.
- A co chcesz?
- Serio mogę wybrać?
- Serio, serio, o ile życzenie nie będzie miało na celu zmolestowania twojego biednego współlokatora – odpowiedział mu Numata i popatrzył na niego wyczekująco.
- To ja poproszę o... - moment napięcia był nieco dobijający. W gruncie rzeczy każdy był ciekawy, co takiego sobie zażyczy. W końcu najbardziej oczywista rzecz została mu zabroniona. Więc, cóż takiego wymyślił wspaniały oraz inteligentny Napaleniec?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz