Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Wesołych świtą oraz szczęśliwego Nowego Roku! Może trochę późno, ale zawsze coś :)
***
Nic
dziwnego, że wesołość Kusatsu pękła jak bańka mydlana. Wkurzony Genpaku
nie był miłym widokiem. Raz w życiu przydarzyło się blondynowi widzieć
naprawdę wkurzonego współlokatora. Właściwie cały czas próbował wymazać
ten obraz z głowy. Między innymi tamten aferalny wybuch złości Genpaku,
trzymał Kuniyuki'ego w takiej rezerwie. Niemniej jednak, Hagino tylko
udawał wkurzonego. Ułożył sobie w głowie szybki plan zemsty na
blondynie, wcale niebolesny. Jak dzika pantera rzucił się w stronę
chłopaka leżącego na łóżku i zaczął go najzwyczajniej w świecie
łaskotać. Największe łaskotki na ciele Kusatsu mieściły się na plecach.
Genpaku nie miał jednak większych problemów z obróceniem blondyna. I tak
właśnie zaczęła się apokalipsa dla łaskotanego chłopaka. Teraz już w
ogóle nie był w stanie opanować śmiechu ani błagalnych wrzasków, które
co rusz leciały w stronę Genpaku.
- Proszę cię, błagam, przestań! - rozchichotany blondyn za każdym razem kiedy próbował wymówić jakieś słowo, dostawał zadyszki.
-
Nie ma mowy, chciałeś się przecież pośmiać – Hagino nie miał zamiaru
ustąpić. Tym bardziej, że blondyn leżał w tak kuszącej pozycji...
- Już nie będę, obiecuję.
-
Pewnie, że nie będziesz! - wesołe zabawy tej dójki nie umknęłyby
nikomu, kto znajdował się w pobliżu. Mowa tu oczywiście o Sadatake,
który po pięciu minutach tych wrzasków stracił nadzieję, że jego
ulubiona parka kiedykolwiek postanowi zamilknąć. Z wielkim bólem wstał
od biurka i powoli, z nadzieję, że jeszcze zawróci, ruszył w stronę
domku „PSYCHO”. Oczywiście o ciszy nie mogło być mowy, więc bez
większego już wahania wszedł do pokoju niesfornej dwójki. Na widok
swojego opiekuna Genpaku i Kusatsu momentalnie zesztywnieli, dosłownie.
- Panowie wiedzą co zrobili źle, czy mam im podpowiedzieć? - padło pierwsze pytanie od opiekuna.
- Wiedzą – odpowiedzieli jednogłośnie. Genpaku sturlał się szybciutko z blondyna i usiadł potulnie obok niego.
- To skoro wiedzą, to można tego było uniknąć prawda? - Higo spojrzał na nich swoim jakże pełnym entuzjazmu wzrokiem.
- To nie wina Kusatsu, tylko moja – Hagino wstał i jak prawdziwy średniowieczny rycerz, próbował bronić swojej księżniczki.
-
Ile wy już tu jesteście? Długo, prawda? Doskonale wiecie, że karę
dzieli cały domek. Tym razem nie będę do tego mieszał tamtej dwójki,
proszę ubrać buty i pójść za mną – chłopcy posłusznie wykonali rozkaz
opiekuna. Kłótnie z nim nie miały najmniejszego sensu. Nikt, kto spędził
tutaj trochę czasu, nie kłóciłby się z nim. Zawsze wychodziło to na
gorsze, nigdy na lepsze. Nasza trójka poszła na tyły obozu. Sadatake
westchnął po swojemu i po chwili powiedział:
-
Widocznie mają panowie za dużo energii, skoro mają jeszcze siły na
macanki. Myślę, że jeśli zrobicie po sto pompek, to się uspokoicie. Czy
może nie mam racji?
- To
nie były macanki! - blondyn zaprzeczył przeraźliwie piskliwym głosem.
Sopranu w tym momencie mogłaby mu pozazdrościć największa diwa operowa.
-
Nie? Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak. Pan, panie Kusatsu
leżał wypięty jak kotka w rui bez koszuli, natomiast pan Genpaku
dobierał się już do pana rozporka. Hagino zaprzeczysz? - chłopak
spojrzał bezradnie na blondyna. Fakt natomiast był taki, że jego ręka
już chciała wpełznąć do spodni Kusatsu, by w pełni obadać sytuację. I
gdyby opiekun nie wparował im do pokoju, kto wie, co by się teraz
działo.
- Ekhm, nie
zaprzeczę – Genpaku nie spojrzał na Kuniyuki'ego dobrze wiedział, jak
będzie wyglądać jego twarz. Policzki wydymane ze złości i gromy z oczy,
który byłby w stanie powalić największe drzewo świata. Taki właśnie cały
pakiet nerwów leciał w jego stronę.
- Ty zboczony... - chłopak nie dokończył, przerwał mu opiekun.
-
No, nie wyrażamy się. Robimy pompki i i idziemy ładnie spać. Usłyszę
chociaż jedno słowo, a dorzucę wam jeszcze pięćdziesiąt. Start – tak
zaczęła się ich wspólna droga przez piekło pełne wysiłku fizycznego.
Domek „JUNKIE”, pokój Orinosuke Sugity i Shogo Tsuji'ego.
Nawet
gdy w pokoju zgasło światło, cisza była nieubłaganie przytłaczając. Jej
ciężar mógłby dosłownie dusić. Shogo nie lubił gdy pewne sprawy nie
zostawały wyjaśnione, a to co zaszło między nim a Sugitą, z pewnością
nadawało się na miano takiej sprawy. Atmosferę wyczuwał także blondyn,
który na wszystkie sposoby starał się ją ignorować. Jednak coś na
kształt wyrzutów sumienia zaczynało się w nim powoli budzić. W sumie
mógł Ozawie oszczędzić paru słów. Jednak co się stało, to się nie
odstanie, a on nie miał zamiaru się przyznawać do błędu. Zresztą prawie
błędu nie było, no może mała pomyłka w doborze słów, to wszystko.
- Ej, Sugita śpisz? - niebieskowłosy nie wytrzymał, musiał coś powiedzieć, inaczej ta cisza by go udusiła.
- Nie, przeszkadza nie mi twoje ciężkie oddychanie – wyburczał niezadowolony. Nie miał teraz ochoty na pogawędki.
-
Pieprzona księżniczka, widzisz coś w ogóle poza czubkiem własnego nosa?
- Tsuji nie wytrzymał, po raz kolejny dzisiejszego dnia. Na początku,
zaczynając rozmowę miał nadzieję na to, by się jakoś ze współlokatorem
pogodzić. Jednak na to potrzebne są chęci także z drugiej strony. Nie ma
najmniejszego sensu godzinie się w pojedynkę.
-
Odezwałeś się do mnie tylko po to, żeby mnie obrazić? Jeśli tak bardzo
chcesz teraz zginąć, to mogę ci to zapewnić – Orinosuke zaczynał już
warczeć, rozmowę skończył dawno temu.
- W pierwotnej wersji chciałem się z tobą pogodzić, ale jak widać dalej strzelasz książęcym fochem.
- Strzeliłbym do ciebie z broni, gdyby to było w stanie zatkać twoją jadaczkę.
-
Załatwiłbym ci nawet tę broń, gdyby było to gwarancją tego, że nie
musiałbym już oglądać twojej wstrętnej gęby – Shogo z półszeptu zaczął
przechodzić w nieco bardziej donośny szept.
-
Czego ty tak naprawdę ode mnie chcesz? Jak cię tak bardzo jara Ozawa,
to go sobie kurwa weź, a mi daj spokój – i na to stwierdzenie
odpowiedziała mu głęboka cisza, która w pewnym sensie go zdziwiła. W
sumie to się kiedyś nad tym zastanawiał, jednak szybko wymazał to ze
swojej głowy. Jednak jak widać jego przypuszczenia były słuszne. - Oho,
czyżbym trafił w sedno sprawy? - spytał drwiąco i wstał ze swojego
łóżka, by przypatrzeć się twarzy współlokatora. Jego oczy już dawno
przyzwyczaiły się do ciemności, więc nie miał z tym najmniejszego
problemu. Co prawda jego wzrok nie potrafił przebić się przez warstwę
puchowej kołdry, toteż musiał użyć nieco siły, by współlokatora z niej
wydłubać. Jak się okazało, było to dla niego cholernie łatwe. Miał dużą
wprawę we wszystkich formach obezwładniania ludzi, bądź co bądź, święty
nie był, a pogrzeszyć lubił. Orinosuke złapał chłopaka za szyję i
skutecznie unieruchomił jego głowę.
- I co masz zamiar teraz zrobić? Wyśmiać mnie? Obrazić, czy coś jeszcze innego? - wysyczał zdenerwowany Shogo.
- Nic z tych rzeczy. Kulturalnie ci powiem, że nic z tego nie będzie. Jesteś zbyt uległy, a Ozawa lubi jak się nim rządzi
-
Wielki doradca od charakterów się znalazł. Może chcesz wygryź naszą
panią psycholog? - Tsuji strącił rękę blondyna ze swojej szyi i bez
słowa obrócił się na drugi bok. Przed zaśnięciem, zwyzywał siebie za ten
głupi pomysł nawiązania kontaktu z Orinosuke i zasnął. Następny dzień w
ogóle nie miał należeć do lekkich.
O
godzinie szóstej rano wszyscy z obydwóch domków byli już zwarci i
gotowi. Poniekąd oczywiście, bo zaspanego spojrzenia nie był wstanie
ukryć chyba nikt. Nie wliczając dumnego Orinosuke, który zawsze wyglądał
na wypoczętego. Opiekunowie zabrali grupkę degeneratów na mały plac
tortur, który mieścił się zaraz za obozowiskiem. Placem tortur nazywał
to miejsce każdy mieszkaniec tego miejsca, nie mówię tu jednak o
opiekunach. Na wcześniej wspomnianym skrawku ziemi, znajdował się tor
przeszkód. Każdy dzień, nie wliczając niedzieli, zaczynał się właśnie od
tego miejsca. Wszyscy szli tu jak na skazanie. Opiekunowie w tym
momencie zmieniali się w bestie i wyciskali z nich więcej niż mogli. Na
owym niewielkim placu, mieściła się wielka, drewniana ściana, przez
którą trzeba było przejść przy pomocy liny. Po pokonaniu tej przeszkody,
standardowo, dalej znajdowały się opony, przez które trzeba było
przebiec. Następnie trzeba było balansować na cienkiej belce, po której
obu stronach były wykopane małe rowy z wodą, rzadko kiedy zdarzało się,
by któryś ze szczęśliwców tam nie wpadł. Całość wieńczyła ukochana przez
wszystkich przeszkoda, w myśl której, nie dało się toru przeszkód
skończyć czystemu. Były to bowiem nisko powbijane w ziemię słupki, które
o góry miały coś na kształt dachu z drutów kolczastych, wyprostowanie
się groziło zbliżeniem się wyglądem do jeża.
-
Dobra hołota, ustawiać się na start, kto pierwszy skończy dostanie od
nas jakąś tam nagrodę na zachętę – Noritoshi popatrzył na wszystkich z
piekielnym błyskiem w oku. To on dziś będzie pilnował, by chłopcy
zmęczyli się jak najbardziej. Sadatake będzie tylko stał z boku i
obserwował. Oczywiście będzie także w gotowości, gdyby któremuś z
obozowiczów odbiło.
Do
uszów uczestników dobiegł sygnał startu i wszyscy ruszyli w stronę
pierwszej przeszkody. Jak na swój pierwszy raz Iida radził sobie całkiem
nieźle, chociaż został na samym końcu wyścigowego ogonka. Nie
przejmował się tym zbytnio, dopóki Numata nie wrzasnął mu nad uchem.
-
A ty co, na spacerku jesteś?! Zapierdalaj szybciej, albo będziesz ten
tur przeszkód zaliczał jeszcze raz! - był to na tyle motywujący okrzyk,
że różowowłosy był w stanie dogonić Ozawkę. Jednak, gdy ten został
dogoniony przez Iidę, natychmiast przyspieszył i ku zdziwieniu
wszystkich wyprzedził aż dwie osoby, które były przed nim, to jest
Kusatsu oraz Masazumi'ego. Wielkie było ich zdziwienie gdy zobaczyli
białą czuprynę śmigającą tuż przed ich nosem. Jednak nie przejęli się
tym zbytnio, doskonale wiedzieli, że Ozawa ma największe problemy ze
ścianą. I tak właśnie się stało, wszyscy łącznie z różowowłosym pokonali
drawniany problem, tylko Meiji dalej się z nim męczył.
-
Serio codziennie musimy przerabiać to samo? Liczę do trzech, jeśli nie
uda ci się w tym czasie, zapomnij o tym, że masz wolną niedzielę! Cały
ten czas spędzisz na ćwiczeniu tutaj! - i oto kolejny motywujący cud
Noritoshi'ego. Nie zdążył nawet powiedzieć „jeden”, a Ozawa już był na
następnej stronie. A co się działo z resztą? Czwarty był Shogo. Trzeci,
jak zwykle był Raidon, który miał wszystko w głębokim poważaniu,
twierdził, że trzecie miejsce jest dla niego idealne. Lamy z tyłu nie
były w stanie go dogonić, a on nie miał zamiaru rywalizować z kretynami,
którzy byli na początku. A mowa tu o Genpaku i Orinosuke. Bój pomiędzy
tą dwójką, jak zawsze był zawzięty. Skorzy byli do nieczystych zagrywek,
a to się pchali, a to znowu podstawiali sobie nogi i tak cały czas.
Nikt o zdrowych zmysłach nie wszedłby pomiędzy tę dwójkę, no chyba, że
był masochistą. Chłopcy wygrywali różnie, raz był to Hagino, a raz
Sugita. Najbardziej niebezpiecznie było pod „jeżem”. Rzadko kiedy któryś
z nich wychodził bez zadrapania. Sugita nienawidził przegrywać w
czymkolwiek, a Hagino nie lubił przegrywać w jedynej rzeczy, w której
był dobry, czyli sporcie. Na nieszczęście blondyna, swój szczęśliwy
dzień miał dzisiaj bezdyskusyjnie Genpaku.
-
Dobra, teraz czekamy na resztę i przechodzimy do dalszej części tortur –
powiedział nadzwyczaj sympatycznie Numata, patrząc w swój zeszyt i coś w
nim zapisując. - A teraz, gdy już wszyscy są, czas na odczytanie
wyników: pierwszy Napaleniec, drugi Książę, trzeci Pan Mam Wszystko W
Dupie, czwarty Żelazny Prawiczek, piąty Kłótliwy Dzieciak, szósty
Milczek, siódmy Nowy oraz zgodnie z tradycją ostatni Pan Fajtłapa – o
dziwo, każdy wiedział kto kryje się pod przezwiskami. Biedny Kusatsu
musiał trzepnąć Genpaku w głowę, gdy usłyszał jego rechot.
- A co z moją nagrodą? - upomniał się zniecierpliwiony chłopak.
- A co chcesz?
- Serio mogę wybrać?
-
Serio, serio, o ile życzenie nie będzie miało na celu zmolestowania
twojego biednego współlokatora – odpowiedział mu Numata i popatrzył na
niego wyczekująco.
- To
ja poproszę o... - moment napięcia był nieco dobijający. W gruncie
rzeczy każdy był ciekawy, co takiego sobie zażyczy. W końcu najbardziej
oczywista rzecz została mu zabroniona. Więc, cóż takiego wymyślił
wspaniały oraz inteligentny Napaleniec?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz