A oto i kolejny rozdział. Do najdłuższych nie należy, jednak coraz ciężej pisze mi się to opowiadanie. Jednak mam zamiar je dokończyć, więc spkojnie.
Zapraszam do czytania ;)
***
Meiji szedł do domku opiekuna
najwolniej jak tylko umiał. Zanim zrobił każdy krok liczył w głowie do pięciu.
Czyżby jego niewinny żarcik obrócił się przeciwko niemu? Cóż, było to bardzo
prawdopodobne. Jednak gdyby faktycznie Numata chciał wymierzyć jakąś karę, z
pewnością dostałoby także Tsuji’emu.
Przed wejściem
zapukał dwa razy, zrobił zmarnowaną minę o wszedł do środka. W momencie, w którym
przekroczył próg, od razu powiało złem, niczym z pieczary smoka. A on
nieuzbrojony musiał stawić mu czoła. Meiji poprzysiągł sobie, że po raz ostatni
wygłupiał się w taki sposób. Spotkania sam na sam z Noritoshi’m to dla niego
zdecydowani za dużo.
- Usiądź sobie
wygodnie. – Numata wskazał krzesło swojemu podopiecznemu. Zabawnie było się
przyglądać, jak chłopak delikatnie i niepewnie stawiał kroki. Każdy strach tych
rozpuszczonych dzieciaków, był niczym pokarm dla jego duszy. Uwielbiał się nad
nimi znęcać.
- Tylko niech
mnie pan nie krzywdzi – wyjęczał żałośnie Meiji i opadł na krzesło. Nie miał
nawet odwagi by spojrzeć w oczy opiekuna.
- A czy ja was
kiedykolwiek skrzywdziłem? – Chłopak wolał pominąć to milczeniem. – Powiedz mi
tylko, o co chodziło Tsuji’emu i jesteś wolny.
Ozawa zmieszał
się, a na jego twarz wdarł się dziwny grymas zaniepokojenia. Tsuji na pewno go
zabije, gdy tylko dowie się o tym, że Ozawa go wydał. Jednak z wariantów, które
mu pozostały, zdecydowanie wolał gniew współlokatora niż Numaty. Poza tym,
chłopak zorientował się już, że Noritoshi chciał tylko upewnić się w swoich
domysłach. Ozawa wyobraził sobie jak słodko musiał wyglądać Tsuji kiedy
siedział w tym domku. Mimowolny uśmieszek wlał się na jego twarz. Jednak gdy
tylko usłyszał ponaglające chrząknięcie opiekuna, jego twarz znowu pobladła, a
o wesołym grymasie nie było mowy.
- Nie wiem czy
mogę… - zaczął niepewnie. – Tsuji powiedział mi to w sekrecie.
- Daruj mi ten
teatrzyk. Za dobrze cię znam, żeby uwierzyć w to, że nie chcesz wygadać małej
tajemnicy swojego kolegi. – Fakt, ale przynajmniej nie będzie musiał kłamać, że
nie stawiał żadnego oporu w starciu z opiekunem.
- Dobra,
powiem. Zresztą i tak nie mam innego wyjścia. Jakkolwiek absurdalnie by to nie
brzmiało, Tsuji się w panu zadłużył. – Meiji przyglądał się uważnie twarzy
opiekuna, jednak ta ani nie drgnęła. W ogóle chyba żaden mięsień Numaty się nie
poruszył, jakby usłyszana informacja była dla niego najzwyczajniejsza na
świecie. Jak wielkie mniemanie o sobie miał ten człowiek?
- I co tak
siedzisz? Wypad . – Ozawa o mało nie udławił się powietrzem. Wypad? Tak od
razu? Nie miał zamiaru wypowiedzieć się na ten temat? I jak on biedny,
zaciekawiony chłopiec teraz zaśnie? Chociaż z pewnością na przestrzeni paru dni
się to rozwiąże. I nagle do głowy Meiji’ego wpadł pewien pomysł. Skoro nie mógł
cały czas obserwować opiekuna i jego zachowania, to jednak mógł podglądać tę
drugą połówkę popapranej miłości. Ozawa uśmiechnął się najpiękniej jak tylko
mógł, zrobił duże, proszące oczka i wypowiedział najsłodziej jak tylko
potrafił:
- Mam do pana
baaaaaardzo wielką prośbę – Ozawa aż cały opływał słodkością, niejednemu od tej
słodyczy zrobiłoby się niedobrze. Jednak, na całe szczęście, Noritoshi był już
wprawiony w boju. Nieufanie popatrzył na chłopaka i skinieniem głowy rozkazał
mu mówić.
- Czy może
byłby taka możliwość, żeby zostawić nas w pokojach tak jak jest teraz?
- A jaki masz
w tym interes? – Ozawa naburmuszył się teatralnie, jednak jego słodkie i
migoczące ja dalej nie zniknęło.
- Też coś!
Żadnego.
- Pomyślę nad
tym, idź już sobie. – Noritoshi chciał się go teraz jak najszybciej pozbyć.
Chociaż nie przeczył, że zatrzymanie obecnego stanu rzeczy mogłoby być mu na
rękę. Trochę zastraszony Meiji robiłby za doskonałego informatora. Bo skoro Shogo był na tyle głupi i nierozsądny
by się w nim podkochiwać, to czemu miałby z tego nie skorzystać? Jednak za nim
przystąpi do prawdziwego ataku będzie chwilę musiał skrywać swoje intencje.
Zabawa nieświadomym chłopakiem może być niesamowicie dobrą rozrywką. Dlatego
też, za nim Meiji opuścił domek, powiedział jeszcze do niego:
- Tylko ani
słowa Tsuji’emu, że się wygadałeś. – Chłopak pokiwał głową i wyszedł od
opiekuna. Tylko co on miał teraz powiedzieć Shogo? A, coś wymyśli. Jeśli tylko
będzie wiarygodny, to Tsuji kupi wszystko.
Domek „PSYCHO”
Pokój Genpaku
Hagino i Kuniyuki’ego Kusatsu.
- Naprawdę cię
zapiję, zatłukę i z dumą przyznam się do wszystkiego! – Warczał zdenerwowany Kusatsu
biegając za swoim kolegą dookoła pokoju i dzierżąc w ręce lampkę nocną. Genpaku
za nic w świecie nie chciał dostać nią po głowię, więc z gracją cały czas
uchylał się od ciosów swojego napastnika. Jednak ile można uciekać? W końcu
każdy się męczy. Hagino stanął i wyciągnął ręce przed siebie, by blondyn mimo
wszystko nie mógł podejść za blisko niego.
- Oddychaj,
uspokój się – powiedział łagodnie, jednak głupkowaty uśmieszek dalej nie
schodził z jego ust.
- O to się nie
martw, oddycham. Jednak ty zaraz przestaniesz. – Kuniyuki ruszył na niego
pędem, jednak na swoje nieszczęście zaplątał się od kabel od lampki i runął na
Genpaku niczym kłoda. Niedoszłe narzędzie zbrodni potoczyło się pod łóżko, a
blondyn utknął w silnym uścisku współlokatora po raz kolejny.
- Ale ty na
mnie lecisz – skwitował inteligentnie Genpaku i zaczął się śmiać. A Kusatsu
znów zrobił się cały czerwony ze złości.
- Zamknij się
w końcu! – Było to jedyna zdanie, które w obecnej sytuacji przeszło mu przez
gardło. Straszne było także to, że był za blisko Hagino, a hormony zdecydowanie
nie były teraz jego sprzymierzeńcem. Blondyn zaczął się szamotać jeszcze
bardziej. Czekał na dosłownie jedną sekundę, w której Genpaku poluzuje swój
uścisk. Nic takiego jednak się nie stało. Aczkolwiek sytuacja jednak trochę się zmieniła. Hagino sprytnie i szybko
sprawił, że blondyn znalazł się pod nim. Dopilnował także, by żadna z dłoni
Kusatsu nie poruszała się swobodnie. Powoli zbliżył swoje usta do twarzy
blondyna, by po chwili złożyć delikatny pocałunek na jego wargach. A Kuniyuki
wyzywając się w myślach od najgorszych puszczalskich zachłannie odwzajemnił
jego pocałunek. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Genpaku odczyta to
jako zaproszenie do dalszych czynów, w końcu działał instynktownie niczym
zwierz. I jak się okazało, nie musiał długo czekać na potwierdzenie swoich
teorii. Hagino przyssał się do jego szyi niczym pijawka, by zostawić na niej
czerwony i dorodny kształt. Jego usta pracowicie całowały każdy centymetr
skóry, który aktualnie znajdował się w ich zasięgu. Kusatsu spojrzał w
przydymione oczy Genpaku i zauważył w nich czyste i zachłanne pożądanie. Jednak
kiedy chciał wypowiedzieć słowa sprzeciwu, Hagino od razu go pocałował, nie
pozwalając by wydobył się z nich jakikolwiek dźwięk. Umiejętnie jedną dłonią
przytrzymywał obie ręce Kusatsu, po to by tą wolną błądzić pod jego koszulką.
Wyglądało na to, że zabawa miała się dopiero zacząć.
Co tak krótko! Ja chce więcej, więcej i więcej!!! Ciekawe czy w kuniyuki pozwoli na rozdziewiczenie jego czy może jednak się sprzeciwi, kiedy będzie ostro? No ja czekam na więcej pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo wiesz co! W takim momencie! Jak możesz!
OdpowiedzUsuńI co ja biedna teraz zrobię mój dość zboczony umysł zacznie sobie pisać scenariusz jeszcze jakiś! ;) I szkoda że tak króciutko T.T
Wybacz, będzie to komentarz odnoszących się do dwóch ostatnich notek. Gdybym "zjadła" literkę "k" to wiedz, że mój gruchot się sypie i niektóre litery raz stykają, a raz nie.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest już prawie ukończone. Muszę tylko poprawiać epilog i dać do sprawdzenia :) Ja też mam wielką nadzieję, że coś jeszcze dla was napiszę. Fakt, macankami wszystkiego w życiu nie naprawisz, ale kto powiedział, że nie można pomarzyć :)
Josh jest specyficzną postacią tak jak każda inna. Ale ja też go lubię.
Chyba wszyscy czekają na scenę większych macanek. A ona już w niedzielę :)