Nie
dla wszystkich noc okazała się miłą i opiekuńczą
kochanką, w której ramionach można wypocząć. Tym razem ta nocna kobieta została
brutalnie odtrącona od rozgniewanego, młodego mężczyzny. Kusatsu bowiem nie
zmrużył oka nawet na sekundę. Leżał nieruchomo, na lichej pryczy i z uporem
wpatrywał się w sufit. Gdyby wzrok miał siłę, by pokonywać wszystkie przeszkody
na swojej drodze, to z sufitu z pewnością nic by nie zostało. Jednak natura nie
dała nam aż tak potężnych możliwości. Może to i dobrze, przynajmniej nie
pozabijamy się nawzajem za szybko. Jednak blondyn, gdyby miał taką możliwość, zabiłby tylko jedną osobę. I
na swoje nieszczęście, już nie knuł jak wywalić stąd Iidę. Przez całą noc
przewijało mu się przez głowę tylko jedno słowo „zabić”. W jego głowie
nabierało ono bardzo pozytywnego znaczenia. Nic się nie stanie, jeżeli pozbawi
życia kogoś, kogo ono nie obchodzi. Kto żyje tylko po to, by utrudniać życie
innym. Nie obchodziły go konsekwencje. Nic nie było już ważne. Mogłoby się
zdawać, że przez jego zamglone wnętrze, nie miał szans przedostać się już żaden
promień. Każdy, kto znał Kusatsu trochę lepiej, mógłby czytać z niego niczym z
otwartej księgi. Lekko zwężone oczy i zaciśnięte usta nie wróżyły niczego
dobrego. Dlatego, gdy Sadatake wszedł do izolatki, by sprawdzić jak miewa się
jego podopieczny, od razu zorientował się, że blondyn zaczął powoli znów się
zatracać.
- O czym tak rozmyślasz? – Opiekun
spojrzała na chłopaka, który właśnie wyrwał się z transu. Oczy Kuniyuki’ego
powoli zaczęły wracać z zaświatów.
- Nie zauważyłem pana – burknął pod
nosem i powoli dźwignął się, by niechlujnie usiąść na łóżku. Spojrzenie
skierował na czubki swoich butów, a pięści gniewnie zacisnął. Jego ciało mówiło
o wszystkim, choć usta nie chciały zdradzić tajemnicy, która zrodziła się w
jego głowie.
- Z pewnością – Sadatake położył dłoń na
ramieniu swojego podopiecznego i po chwili dodał. – Musimy porozmawiać. –
Blondyn popatrzył na Higo i posłusznie, bez stawiania jakiegokolwiek oporu,
poszedł za opiekunem.
W domku, Sadatake nie spieszył się
zbytnio by podjąć się rozmowy. Powoli i leniwie zrobił kawę dla siebie i
swojego gościa, na biurku natomiast postawił paczkę śmietankowych wafelków.
Kuniyuki popatrzył na opiekuna podejrzliwie i odsunął od siebie paczkę ciastek.
Higo prychnął cicho pod nosem i spokojnie powiedział:
- Nie są zatrute – po tych słowach
usiadł i popatrzył na Kusatsu.
- Nie mam ochoty.
- To nie jedz, sam je zjem – Sadatake
rozsiadł się wygodnie na swoim krześle i zabrał się za konsumowanie. Średnio co
trzy, cztery gryzy, popijał wafelki kawą. Kuniyuki za to zaczynał tracić
cierpliwość. Poruszał się nerwowo na krześle i posyłał gniewne, piorunujące
spojrzenia w kierunku swojego opiekuna.
Co jakiś czas odwracał wzrok na sekundę w stronę okna, gdy słyszał kolejne
pokrzykiwania „Wy idioci”, „Wolniej się nie da?” i tak dalej. Widocznie Numata
znów zaczął swój rygorystyczny trening. Blondyn pomyślał, że wolałby teraz
biegać z innymi, niż patrzeć na popijającego wafelki Higo. Spokój tego
mężczyzny zaczynał go powoli wyprowadzać z równowagi. A Sadatake właśnie to
chciał osiągnąć. Wiedział, że blondyn był uparty jak osiał. Raz już to
przerabiał i widocznie, znów trzeba będzie się z tym młodym osłem mocować.
- Długo będę tak siedział i patrzył jak
pan je? – sarknął w stronę opiekuna, po czym energicznie skrzyżował ręce na
piersiach.
- Chciałem cię poczęstować. Też możesz
jeść, a i kawa ci stygnie – blondyn wybałuszył oczy na opiekuna i już gotów był
mu się rzucić do gardła. Jednak resztki zdrowego rozsądku zdołały go przed tym
powstrzymać. Doskonale wiedział, że mistrzem w Ju-jitsu nie miałby
najmniejszych szans. Chociaż za pierwszym razem nie miał o tym pojęcia,
doświadczenia czasami przychodzą z bolesną nauką.
- I będziemy tak siedzieć, jeść i
patrzeć sobie prosto w oczy, jak na jakimś pieprzonym pikniku, tak? – Higo
nawet na niego nie popatrzył, a podwyższony
ton głosu całkowicie zignorował. Całe szczęście, postanowił chociaż
odpowiedzieć.
- Jeżeli chcesz, to nie ma sprawy.
Możemy sobie nawet patrzeć głęboko w oczy – opiekun popatrzył na
poczerwieniałego ze złości Kusatsu.
- Jest tylko jedna osoba, która byłaby w
stanie zmusić mnie do patrzenia sobie w oczy podczas romantycznej „szamy” i to
z pewnością nie jest pan. – Chłopak był tak zły, że gdyby tylko mógł przerobił
by to drewniane biurko na trociny, a z wnętrzności opiekuna zrobiłby ozdoby na
choinkę. Jednak nad nerwami trzeba czasami panować, chociaż odrobinę.
- Szkoda, ale Genpaku pewnie ucieszyłby
się na te słowa – Kuniyuki poruszył się niepewnie, oczy skierował w bok, a
głowę lekko w dół, by ukryć małe, podłe zaczerwienienie na twarzy. Sadatake
natomiast uśmiechnął się w duchu. Cieszył się, że ktoś miał na blondyna tak
uspokajające działanie.
- Ten idiota niczego by nie zrozumiał –
burknął ponuro i skrzywił się nieznacznie.
- Jestem pewien, że wszystko rozumie, na
swój pokręcony sposób – Sadatake uśmiechnął się nieznacznie, po czym odsunął od
siebie pusty kubek po kawie. Przysunął się do biurka, po czym zaplótł dłonie i
położył je na jego drewnianym blacie.
- Pokręcony? Przez to swoje pokręcone
rozumienie, prawie poszedł jebać się z ta różową szmatą. A ja dzięki niemu o
mało nie roztrzaskałem łba tej
zblazowanej kanalii. Przez niego popełniłbym największy błąd w swoim życiu,
Różowy umarłby za szybko.
- Cóż za piękna i opisowa wypowiedź –
Blondyn siedział przez chwilę nieruchomo i dopiero po paru sekundach zdał sobie
sprawę z tego, że znowu dostał tego przeklętego słowotoku. Niestety, niektórych
rzeczy nie da się tak po prostu oduczyć.
- I co teraz?
- Hm? – Sadatake popatrzył na swojego
podopiecznego jakby nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Żadne „hm”, co pan teraz zamierza ze
mną zrobić?
- Cóż… Na razie to czy tu zostaniesz nie
zależy ode mnie, tylko od ciebie. Pilnuj się, a kto wie, może to Etsuya wyleci
stąd szybciej niż ty – Higo uśmiechnął się ciepło i wyciągnął leniwie na swoim
krześle.
- Czyli zakłada pan, że ja też wylecę…
- Sam
o to bardzo usilnie walczysz. Pomimo mojej całej sympatii do ciebie, nie
będę cię tu trzymał na siłę. Jeżeli coś się stanie Iidzie, będziesz pierwszym
kandydatem do odstrzału.
- A jeżeli ta mała menda sprowokuje
wszystko tak, żeby to wyglądało na moją winę? To okropny, przebrzydły
manipulant. I w ogóle to on powinien tutaj siedzieć i się tłumaczyć, nie ja –
Kusatsu wstał z krzesła i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. W głowie mu
się nie mieściło, jak Sadatake mógł aż do tej tak bezczynnie siedzieć, tym
bardziej, że wyglądał na doskonale poinformowanego w sytuacji. Blondyn spojrzał
gniewnie w stronę opiekuna i już zaczął otwierać usta, by dobitniej wyrazić
swoje niezadowolenie z sytuacji, gdy Higo postanowił w końcu się odezwać. Ton
jego głosu był ciepły i uspokajający, tłumaczył wszystko powoli i dokładnie,
niczym kochający ojciec.
- Uspokój się, to po pierwsze. Jeżeli
będzie taka sytuacja, to wszystko
dokładnie zbadamy, i…
- Tak jak to było w przypadku Oty? –
wtrącił zdenerwowany Kusatsu.
- Nie przerywaj mi – zgromił go lekko
opiekun i dalej kontynuował swoją wypowiedź. – I z pewnością masz w sobie odrobinę
więcej woli walki niż Ota, więc myślę, że taka sytuacja powinna się rozwiązać.
Co do samego Różowego, z nim sobie dzisiaj też porozmawiam. A póki co jesteś
wolny. – Higo ruchem głowy wskazał na drzwi. Blondyn przed wyjściem zdążył
zadać jeszcze jedno pytanie:
- To jest pan po mojej stronie, tak?
- Nie jestem po niczyjej stronie, robię
to, co muszę – Kusatsu prychnął pod nosem i wyszedł z domku. Chciał jak
najszybciej czmychnąć do swojego pokoju, tak by Noritoshi go nie zauważył.
Niestety morderczy trening nie dobiegł jeszcze końca. Jednak nic nie miało
prawa umknąć bystrym oczom Numaty, na pewno nie w tym miejscu.
- Młody gniewny, zapraszam do zabawy! –
Blondyn wypuścił ciężko powietrze z płuc i udał się w kierunku
opiekuna-sadysty. W głębi duszy cieszył
się, że to nie Numata był głównym opiekunem ich domku. Powoli i opornie
podszedł do Noritoshi’ego.
- Samo patrzenie wystarczy żeby się
zmęczyć – sapnął niepocieszony i z nadzieją wypisaną na twarzy spojrzał na
Numatę. Tan natomiast wzruszył obojętnie ramionami i wskazał palcem, by ustawił
się razem ze swoimi kolegami. Blondyn skrzywił się nieznacznie, a przez myśl
przebiegło mu, że jednak wolałby siedzieć w izolatce lub patrzeć na jedzącego
ciastka Sadatake.
Kusatsu jak kobieta jest zmienny XD Najpierw chce biegać, potem jednak "szamać" ciasia o.o
OdpowiedzUsuńOgólnie to sorki, że dopiero teraz się odzywam, ale mnie nie było. Nadrobiłam już wszystko i jestem na bieżąco :3 Widzę, że nieźle się rozwinęło xd
Zawsze mógł zawrócić, uznając, że w sumie nie powiedział jeszcze wszystkiego, prawda? XD
OdpowiedzUsuńKurcze... Kusatsu jest zupełnie inny, niż go sobie od początku wyobrażałam. Chyba, że Różowy wkurzył go aż tak bardzo... W końcu Gen też wielokrotnie doprowadzał blondyna do apogeum wkurzenia, ale Kusa aż tak nie wrzał jak teraz... Jeeeżu, Różowy to psychopata O_O Tak mi zmaltretować blondasa! >< Nie wybaczę!
Yukio jeszcze nie pogodził się ze śmiercią matki. Jest taki... jakby żył, a nie żył. Siłą woli usuwa się z drogi tym, którzy go nie chcą. Od zawsze był tylko z matką, więc teraz jest zagubiony. Ma 17 lat, a w takiej chwili chciałby się wyżalić, pogadać... a nie ma z kim.
Heheh xD Nie, Chinatsu raczej nie będzie się obwiniać. Każe mężowi szukać chłopaka , to pewne, a to, że Yukio narobił więcej problemów... Usłyszał tylko krótki fragment i z niego wynikało, że skoro jest problemem, to się usunie, by rodzina znów żyła dobrze.
Ja tam bym bez krępacji zjadła te wafle, ale kawy bym nie ruszyła! Nie cierpię kawy ani niczego kawo podobnego. I jestem za Kusatsu, niech się pozbędzie różowego,ale tak żeby sam sobie nie zaszkodził. Bo jak sobie zaszkodzi to go wywalą i jego ukochany zostanie sam. I co wtedy by było?
OdpowiedzUsuńZapraszam na newsika do mnie
Zapraszam na mój blog
OdpowiedzUsuńhttp://anielica-plotkara.blogspot.com/
Zapraszam na rozdział. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego blogusia i nowy rozdzialik XD
OdpowiedzUsuń