Powoli bo powoli ale nadrabiam zaległości na waszych blogach, jeszcze trochę i będę na bieżąco ^^ Tymczasem miłego czytania ;)
***
Różowy stał chwilę w
miejscu jakby analizując całą sytuację. Nie musiał długo
myśleć, by podjąć się tej gry. Zmysłowym krokiem podszedł
w stronę zbitego z tropu Hagino.
- Kto by pomyślał, taki
ogier a rumieni się niczym spłoszona dziewica – Iida ewidentnie
kpił sobie ze starszego kolegi, jednak nie mógł odmówić sobie
tej przyjemności pomęczenia go. Tym bardziej, że wyraz jego twarzy
był jeszcze bardziej tępy niż zazwyczaj. Etsuya przybliżył się
do niego i zaczął ocierać swoim nagim ciałem o szorstkie ubrania
Genpaku. Wyciągnął dłoń i i wskazującym palcem przejechał po
lekko różowych ustach starszego chłopaka, po czym wyszeptał
cichym i namiętnym głosem:
- Wiem, że ten blond
cnotliwiec trzyma cię na dystans i tylko od czasu do czasu daje się
dotknąć. Za to ja mogę dać ci to czego pragniesz nawet teraz.
Wystarczy, że pójdziesz ze mną do łazienki – Różowy oblizał
powoli usta, kucnął i wsadził sobie do ust palec Hagino. Przez
chwilę delikatnie go lizał i podgryzał, po czym wyprostował się
i powiedział:
- To może być twój
członek – Etsuya oddalił się od Genpaku na kilka kroków, by ten
znów mógł go podziwiać w całej okazałości. Hagino dłuższą
chwilę bił się z myślami, a raczej z tym by zachować chociaż
resztki racjonalnego myślenia i nie zrobić tak, jak każe mu jego
penis. Wyobraźnia zaczęła mu płatać figle, podając obrazy
całkowicie chętnego Iidy. Już właściwie się zdecydował. Jeden
numerek z Różowym niczego nie zmieni w sprawie Kusatsu, pod
warunkiem, że ten się nie dowie. I wtedy nagle coś huknęło w
pokoju, gdzie znajdował się blondyn. Siarczyste przekleństwo dało
się wyraźnie usłyszeć także za drzwiami. Hagino jakby porażony
prądem oprzytomniał i niczym spłoszone zwierzę wparował do
pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Jego klatka piersiowa unosiła
się niespokojnie zdradzając Kuniyuki'emu, że coś jest nie tak.
Zresztą nie była to jedyna wskazówka. Całkiem duża podpowiedź
mieściła się w spodniach Genpaku.
- Co do kurwy? - blondyn
nawet nie czekał na odpowiedź. Odepchnął z całych sił Hagino i
wystrzelił niczym z procy w stronę łazienki. Skąd wiedział, że
tam ma się właśnie udać? Cóż, prawdopodobnie podpowiedział mu
to jego instynkt łowcy. Blondyn nie myśląc za wiele szarpną
Różowego za włosy i sprowadził go do parteru. Huknął jego głową
o zimne kafelki, po czym uniósł wysoko pięść, by zadać cios.
Jednak cios nie nastąpił. Genpaku w porę zareagował. Mocno
chwycił rękę blondyna, po czym przyciągnął go do siebie. Musiał
włożyć sporo sił w to, by przeklinający i miotający się
Kusatsu mu nie uciekł.
- Rozpierdolę ci tę słodką
buźkę!
- W tej chwili się uspokój!
Wiesz, co by było gdybyś go tu teraz zmasakrował? - warknął
ostrzegająco Hagino i wzmocnił swój uścisk.
- Ty też nie jesteś bez
winy!
- Najwięcej tutaj twojej
winy, jeżeli już chcesz coś komuś wypominać, moja słodka
blondyneczko – Różowy wyraźnie nie przejął się zaistniałą
sytuacją. Z głupkowatym uśmieszkiem przyglądał się swojemu
dziełu.
- Co ty znowu pier... -
Kuniyuki nie dokończył, ponieważ jego usta zakrył Genpaku.
Strasznie nie lubił kiedy blondyn przeklinał. Poza tym miał
nadzieję, że w taki sposób chociaż trochę go uspokoi.
- Mam rację. Powiedz mi,
kto jest gorszy. Ja, który kusi i daje coś w zamian, czy ty, który
także kusisz, a w zasadzie tylko się droczysz i nic więcej? Bądźmy
ze sobą szczerzy, gdyby faktycznie ci zależało na Hagino, już
dawno byś się zdecydował. Jednak ty tylko zapewniasz sobie jakąś
tam rozrywkę dręcząc i kusząc Genpaku. Tylko ty czerpiesz z tego
korzyści, przyznaj to, jesteś dużo gorszy ode mnie. Jak wielką
dziwką byłeś w prawdziwym życiu? - Genpaku nie pozwolił już na
to by Etsuya powiedział coś jeszcze blondynowi. Przerzucił sobie
współlokatora przez ramię i udał się w kierunku pokoju. Po
drodze zmierzył chłodnym spojrzeniem Idane, który od początku
zajścia wszystkiemu się przysłuchiwał. Doprawdy był pod
wrażeniem tego, jak bardzo rozkwitł Iida. Duma go rozpierała
wiedząc, iż się do tego przysłużył. Pomyślał sobie nawet, iż
nie musi walczyć z Różowym, bowiem dużo ciekawiej będzie
utworzyć z nim jeden front. Jak dla niego zabawa miała się dopiero
rozpocząć.
Domek „JUNKIE”
Tymczasem w drugim domku
trwała mała przeprowadzka. Ozawa niespiesznie zbierał swoje rzeczy
i przenosił je do drugiego pokoju. Robił to tak mozolnie i
flegmatycznie, iż zdążył wyprowadzić Orinosuke z równowagi już
jakieś sto razy. Sugita już dawno zwolnił pokój i teraz tylko
czekał, aż to młody się wyniesie. Nie na rękę była mu ta cała
przeprowadzka, jednak skoro słowo się rzekło, to chciał mieć to
już za sobą. Właściwie perspektywa mieszkania z Raidonem nie
wydawała się taka zła. Dobrze wiedział, że chłopak nie będzie
chciał z nim za często rozmawiać i to mu właściwie było na
rękę. Niepokoiła go tylko jedna myśl, a mianowicie, że jego
prywatna zabaweczka idzie do konkurencji. Jakby na to nie spojrzeć,
Orinosuke nienawidził, kiedy ktoś kradł mu jego własność. A
Meiji należał do niego.
- Uważaj – warknął
ostrzegawczo w stronę nieco zmieszanego Shogo. Trzasnął drzwiami
za plecami Ozawy, który jakimś cudem zdążył się już pozbierać.
Tymczasowy pokój Shogo Tsuji'ego i Meiji'ego Ozawy.
Atmosfera był bardzo
zagęszczona. Spokojnie można by rzec, że nad naszymi bohaterami
zawisła czarna chmura. Wystarczyło teraz tylko czekać na pioruny,
które niechybnie się pojawią.
- Czego ty ode mnie chcesz?
- palną Ozawa. Nie wytrzymał, nie był w stanie udźwignąć tej
strasznej i przytłaczającej ciszy. Co jak co, ale miłosne
zawirowanie Shogo wokół jego osoby, w ogóle mu się nie podobało.
Chciał to jaka najszybciej wyjaśnić. Miła nadzieję, że ta cała
sytuacja jest tylko zwykłym niedomówieniem. Nadinterpretacją
niekompetentnej pani psycholog.
- Niczego – odburknął mu
Tsuji i niczym naburmuszone dziecko zaplótł ręce na klatce
piersiowej. Nie na rękę była mu ta rozmowa. Tym bardziej, że
teraz nie był taki pewien swoich uczuć do Meiji'ego. Pewien
incydent w gabinecie opiekuna sprawił, że zaczął się nad sobą
poważnie zastanawiać. Nie miał jednak się z kim o tym
porozmawiać. Przecież nie powie „Hej nie wiem czy lepiej dać
dupy opiekunowi czy bzyknąć Ozawę”. Był w czarnej dziurze
emocjonalnej i nie miał pojęcia co z tym zrobić. To wszystko nagle
spadło mu na głowę. Teraz nie był pewien niczego.
- Przestań zachowywać się
jak dziecko, jeśli tego nie wyjaśnimy, nie dadzą nam spokoju –
Meiji starał się być bardziej dojrzały niż zwykle. Kosztowało
go to bardzo dużo wysiłku, ponieważ to zwykle on zachowywał się
jak dzieciak.
- A co ty chcesz wyjaśniać?
- Shogo szedł w zaparte. Za nic w świecie nie chciał rozmawiać o
swoich uczuciach. Nie teraz i nie z nim. W ogóle z nikim. Najlepiej
jakby wszyscy dali mu święty spokój.
- To, że niby jesteś we
mnie zakochany – ostanie słowo Meiji wypowiedział ciszej i mniej
pewnym tonem głosu. Zmieszał się trochę i wbił wzrok w podłogę.
- I wierzysz w to? - Tsuji
był trochę pod wrażeniem. Ozawa naprawdę starał się coś
wyjaśnić bez krzyków, płaczów i histerii.
- Nie wiem. Nie
zaprzeczyłeś...
- A no tak, wiesz wyskoczyli
z tym tak nagle, że nie byłem w stanie zareagować – chłopak
ewidentnie kłamał. Owszem zaskoczyli go, jednak gdyby chciał,
zaprzeczyłby wtedy. Jakaś cząstka jego chciała, by Meiji był w
końcu świadom tego uczucia. Jednak kiedy już w jakiś pokrętny
sposób wyszło to na jaw, przed oczami stanął mu Numata. Jak
bardzo on teraz nienawidził życia.
- Ok, tak właśnie
myślałem... - obydwoje doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak
bardzo są nieszczerzy wobec siebie. Jednak ani jedno, ani drugie nie
chciało wyjawić swoich prawdziwych uczuć. Mimo początkowych chęci
dobrnięcia do prawdy, pod koniec biegu Ozawa całkowicie zwątpił.
Zaczął się nawet zastanawiać jak by zareagował, gdyby Shogo
wyznał mu miłość. Kiedy o tym myślał spojrzał w zamyślone
oczy Tsuji'ego. Przez chwilę był pewien, że jego ducha nie ma w
tym pokoju, że myśli Shogo są zupełnie w innym miejscu. Chłopak
zdał sobie sprawę z tego,, jak bardzo jest samotny, że nie ma
powiernika swoich uczuć, że nie istnieje ktoś kto by go wysłuchał
i kto by mu poradził. Nie wiedział jednak, że w tym ośrodku jest
jeszcze jedna osoba, która jest tak samo zagubiona jak on. I chociaż
miał ją przed oczami nie mógł jej dostrzec. Los jest naprawdę
zabawny i ma niewybredne poczucie humoru.