Muszę się wyżalić... Mam wrażenie, że rozdziały tego opowiadania wychodzą mi coraz gorzej. I nawet nie chodzi o to, że nie mam pomysłu. Pomysł mam, tylko gorzej z jego realizacją. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, namęczyłam się przy nim okrutnie. Mam nadzieję, że zadowoli was chociaż odrobinę. Nie wiem jak, ale chyba będę musiała "Szczególny stan umysłu", jakoś niedługo skończyć. Tylko jak to zrobić, skoro zostało jeszcze tyle wątków?
Boże mniej mnie w swojej opiece, bo zwariuję przy tym opowiadaniu.
Jednak mimo wszystko, miłej lektury :)
***
Sadatake spojrzał na swojego Różowego podopiecznego.
Jak miał zacząć rozmowę z chłopakiem, który niczym
się nie przejmował oraz niczego, ani nikogo się nie bał? Teoretycznie powinien
już to wiedzieć, w praktyce było jednak trochę inaczej. Wszystko zaczynało
walić mu się na głowę. Niepotrzebnie zgodził się na propozycję swojego kolegi
po fachu. Nie powinien był sprowadzać tutaj Shozo. Jednak na to było już za późno.
Sadatake musiał okazać się sprytniejszy od nich wszystkich, a to nie było
łatwym zadaniem. Najbezpieczniejszym wyjściem byłoby sprawienie, by Etsuya w
dalszym ciągu czuł się bezpieczny. Higo nie miał wyjścia, musiał przeprowadzić
kolejną nudną rozmowę. Swoich wrogów trzeba poznać bardzo dokładnie.
- Więc… -
zaczął jak zwykle ślamazarnie. – Jak ci się układa z Shozo?
- Dobrze, tak
myślę. – Chłopak uśmiechnął się wesoło w stronę opiekuna, ten jednak nie
odwzajemnił jego uśmiechu. Nabazgrał tylko coś na kartce i wrócił do dalszego
zadawania pytań.
- Rozumiem. A
czy jest ktoś, kogo chciałbyś się stąd pozbyć? – Różowy zawahał się chwilę, a w
oczach błysnęły mu przebiegłe iskierki. Oczywiście nie umknęło to uwadze
opiekuna. Prawdziwy dialog właśnie się rozpoczął.
- Pozbyć?
Chyba nie mam takiej mocy – powiedział niewinnie. – A nawet jeśli bym miał, to
tutaj takiej osoby nie ma.
- Możesz mówić
prawdę, żaden z chłopaków nie dowie się o tym, o czym właśnie rozmawiamy. Chyba
nikt cię nie zastrasza, prawda? – Iida poruszył się nerwowo na krześle i
przygryzł dolną wargę.
- Nie…
Naprawdę żyję ze wszystkimi w zgodzie. – Gdy to mówił nie spojrzał w oczy opiekuna
i tylko uśmiechnął się blado.
- Etsuya… -
powiedział niezwykle łagodnie Sadatake. – Powiedz prawdę.
- Ale na pewno
żadne z nich o niczym się nie dowie?
- Na pewno. –
Proste potwierdzenie ze strony opiekuna zachęciło Iidę do podjęcia tego
trudnego tematu.
- Kuniyuki z
jakiegoś powodu, nie lubi mnie od samego początku. A dzisiaj, przed pana
przyjściem mi nawet groził… - Sadatake przyjrzał się uważnie chłopcu, nie mógł
dać się nabrać na fałszywe gierki. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę z tego,
że Kusatsu też nie był święty.
- Dlaczego? –
Etsuya spojrzał na opiekuna lekko zmieszany, a rumieniec zalał całą jego słodką
buźkę.
- Wydaje mu
się… On myśli, że ja mu chcę odbić Genpaku…
- A myśli tak,
ponieważ…
- Ponieważ
zaszło mało nieporozumienie… – Iida ściszył lekko swój ton głosu.
- Śmiało – ponaglił
go Higo. Jego twarz w dalszym ciągu nie wyrażała wielu emocji.
- Genpaku
zaczął się do mnie przystawiać i pech chciał, że zobaczył to Kusatsu.
Oczywiście cała wina spadał na mnie…
- Więc
wolałbyś, żeby Kusatsu niczego nie zobaczył, a Genpaku zrobił swoje, zgadza
się? – Różowy zmrużył lekko oczy, co nie umknęło uwadze Sadatake. Jednak ani
jedno, ani drugie nie zostało zbite z tropu.
- Źle to
zabrzmiało – jego głos dalej był słodki i niewinny. – Wolałbym żeby w ogóle nie
doszło do takiej sytuacji. Jednak skoro już to miało miejsce, to wolałbym żeby
Kusatsu o niczym nie wiedział, ponieważ on jest strasznie impulsywny. Dzisiaj
jak wszedł do mojego pokoju, to złapał mnie za nadgarstki i rzucił mną o ścianę. Nie jestem tak silny
jak on… Więc jeśli… Więc jeśli coś takiego się znów powtórzy, to boję się, że on
może mi coś zrobić…
- A gdzie był
w tym czasie Shozo?
- W łazience…
- Dobrze, to
wszystko co chciałem wiedzieć. – Etsuya popatrzył na niego nieco zbity z tropu.
Na razie nie do końca rozumiał, czy wypadł dobrze czy źle. Jednaka doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że wystarczyło jedno źle dobrane słowo lub gest, na
który nie zwrócił uwagi. Miał nadzieję, że nic takiego się nie stało. Jednak na
wszelki wypadek spytał jeszcze:
- Wierzy mi
pan? – Opiekun kiwną głową, a Różowy
uśmiechnął się blado w jego kierunku. Jednak jego twarz od razu pojaśniała, gdy
wyszedł z domku opiekuna. Czyżby jednak się udało?
Domek „PSYCHO”
Kuniyuki był
tak zdenerwowany, że nie przeszkadzało mu nawet irytująco nachalne spojrzenie
Shozo. Musiał szybko wymyślić jak delikatnie spławić Genpaku, by ten w niczym
się nie zorientował. Na nieszczęście dla Kusatsu, Hagino przejawiał
jakiekolwiek ślady inteligencji wtedy, kiedy nie powinien. Chociaż lepiej
byłoby to nazwać instynktem niż inteligencją. Jednak na takie rozważania nie
było teraz czasu. Kuniyuki był również świadom tego, że obecny z nim Shozo także
nie był normalny i dla chwili rozrywki mógłby się teraz po prostu odezwać.
Jeśli Idane nie będzie chciał z nim współpracować, rozpęta się piekło.
- Kusatsu,
jesteś pewien, że dasz radę sam się umyć? – Blondyn spiął się jeszcze bardziej
słysząc głoś Genpaku. Wziął kilka głębszych oddechów, by choć trochę się
uspokoić i odpowiedział w miarę normalnym głosem:
- Jestem
pewien. Zabieraj stąd swoją ciekawską dupę!
- Poczekam, aż
się umyjesz. – Blondyn aż sapnął. Niemożliwe! Co takiego uczynił, że karma
wróciła do niego w tak bolesny sposób? Musiał coś wymyślić, żeby ten uparty bezmózgi
pacan sobie stąd poszedł.
- I będziesz
tam tak stał i czekał jak ten głupek?
- Zgłupiałem z
miłości – Kuniyuki wiedział już, że był na straconej pozycji. Jednak cichy
duszek w jego głowie szeptał, żeby spróbować jeszcze raz. Jeśli Genpaku rozpęta
tu piekło, to z całą pewnością stąd wyleci. A wtedy Kuniyuki zostałby
całkowicie sam. Do tego nie mógł dopuścić.
- Bo rzygnę
tęczą. Idź idioto, daj mi się chociaż umyć w spokoju. – Blondyn miał nadzieję,
że nie brzmiał zbyt nerwowo.
- Poczekam –
odpowiedział całkowicie spokojnie Genpaku, dając tym samym do zrozumienia, że
jakiekolwiek próby negocjacji niczego już nie zmienią. Hagino postanowił zostać,
i tak już musiało pozostać. Proste i logiczne.
Kusatsu
natomiast puścił wodę by zagłuszyć rozmowę i zwrócił się do swojego
łazienkowego kolegi:
- Musisz mi
pomóc – wyszeptał błagalnie, miał nadzieję, ze Shozo miał chociaż odrobinę
przyzwoitości.
- Niczego nie
muszę. – Blondyn popatrzył na niego gniewie, wiedział jednak, że to on był na
straconej pozycji. Idane w ogóle nie przejmował się tym, czy Genpaku przyłapie
ich w łazience czy nie.
- Proszę,
błagam. Nie masz pojęci, jak on się zachowuje kiedy jest naprawdę zdenerwowany.
- Wychodzi na
to, że niedługo się przekonam. – Shozo spojrzał na nagie ciało blondyna. – Chyba,
że…
- Chyba, że
co? – przerwał mu oburzony Kuniyuki. Doskonale wiedział, co teraz chodziło po
głowie Idane.
- Z tonu
twojego głosu wnioskuję, że już wiesz. – Uśmiechnął się przebiegle i wyciągnął dłoń
w kierunku blondyna. Kuniyuki nie odpędził jego dłoni, jednak nie spojrzał mu
także w oczy.
- Co będzie
jeśli usłyszy? – Blondyn zdawał się nie wierzyć własnym słowom.
- Nie usłyszy,
jeśli będziesz się pilnował. Ale nie obiecuję, że będzie to łatwe. – Shozo złapał
za kark blondyna i przyciągnął go do siebie.
- Nikomu o tym
nie powiesz, nigdy. – Blondyn popatrzył na niego groźnie. Gdyby Genpaku się o tym
dowiedział, nigdy by mu nie wybaczył. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, coś
zakuło go w serce, jednak nie było już odwrotu. Umowa została zawarta.
- Obiecuję –
powiedział łagodnie, po czym złożył delikatny pocałunek na ustach Kusatsu. W
tym samym czasie, nie zdający sobie z niczego sprawy Genpaku, stał po drzwiami
i nucił wesołą melodię. Uśmiech sam wchodził mu na twarz, gdy tylko myślał o
delikatnej skórze blondyna. Jednak nie tylko jemu dane było poznać jej
delikatność.